piątek, 29 sierpnia 2014

Kto kogo zjada

Ponoć w przyrodzie  nic nie ginie, co jedynie zmienia właściciela... albo zostaje zjedzone przez jakieś większe stworzenie... :P
Idąc śladem tej myśli powstał ostatni wpis na Projekt przyroda pod lupą (przynajmniej jeśli chodzi o 1 edycję, która dobiega końca).

Zapewne jeszcze ze szkoły, pamiętacie pojęcie: łańcuch pokarmowy a do tego określenia takie jak: producent, konsument pierwszego rzędu, drugiego, reducent... i, że wyróżniamy 3 rodzaje owych zależności: łańcuch spasania, detrytusowy i pasożytów. Oczywiście Dusi nie męczyłam takimi słowa, bo zdąży się jeszcze ich nauczyć, za to w trakcie opracowywania tego tematu często padały wyrazy: drapieżnik, roślinożerca, małe stworzonko itp. 

Pierwszym Dusi zadaniem było z wydrukowanych zdjęć zwierzaków i nie tylko, ułożyć takie własnie łańcuchy pokarmowe, czyli przykłady co i kogo zjada po kolei :). Jako 6 latka całkiem nieźle sobie z tym poradziła, aczkolwiek potrzebna była moja niewielka pomoc ;). 


W związku, że to jedynie niewielka część przykładów takowych łańcuchów, poprosiłam Dusię, żeby wymyśliła sama jakieś. I tak wpadła na:
mucha ==> żaba ==> bocian
ziarenka ==> wróbelek ==> kot

wtorek, 26 sierpnia 2014

Półkruche ciasteczka z jabłuszkami

Dawno nie urzędowałam z Dusią w kuchni (nie licząc ostatniego szykowania kanapek na śniadanie) więc wczoraj postanowiłam to nadrobić... Wspólnie upiekłyśmy półkruche ciasteczka z jabłkami a że wyszły pyszne to podzielę się przepisem :D

Składniki:
- 0,5 kg mąki
- kostka margaryny
- 4 łyżki cukru
- 0,5 szklanki śmietany 18%
- 2 jajka
- 2 łyżeczki proszku do pieczenia
- 2 łyżeczki cukru wanilinowego
- jabłka

Wykonanie jest bardzo poste, bowiem wszystkie składniki (oprócz jabłek) trzeba wrzucić do miski i zagnieść z nich ciasto które potem należy na około pół godziny wrzucić do lodówki. W tym czasie można obrać jabłka i pokroić je na kawałki. Po upływie tego czasu ciasto cienko rozwałkujemy  i wycinamy kółka. Następnie na jednej połówce kładziemy kawałek jabłka,  "przykrywamy" drugą i już :D. Ciasteczka układamy na brytfance (wyłożonej papierem albo folią aluminiową)  i myk do piekarnika :). Piec należy do zarumienienia.

Dusia oczywiście z ochotą mi pomagała :)


Jak zawsze mieszanie ciasta było najfajniejsze...


... ale i wałkowanie przypadło Jej do gustu. 
I tu muszę wspomnieć, że nie wiem czy tak musi być, czy my coś nie tak zrobiłyśmy ale ciasto ogólnie wyszło bardzo lepiące i bez porządnego podsypywania stolnicy mąką było by ciężko. 

niedziela, 24 sierpnia 2014

Komediowa końcówka lata

Komedia zdecydowanie nie jest moim ulubionym gatunkiem filmowym... Nie przepadam ani za tymi polskimi ani za zagranicznymi... a w szczególności nie znoszę tych typowych durnowatych amerykańskich... Ostatnio jednak oglądałam 2 filmy z tego gatunku i muszę Wam powiedzieć, że o dziwo przypadły mi do gustu a nawet w niejednym momencie szczerze rozbawiły.

1. "Last Vegas"... nie mylić z Kac Vegas, bo to raz próbowałam obejrzeć i po 15 minutach stwierdziłam, że nie ma sensu :P.
Wracając jednak do tego filmu to zdecydowałam się na niego ze względu na obsadę: Michael Douglas, Robert De Niro, Morgan Freeman... toż to przecież prawdziwe Dinozaury kina... Pomyślałam sobie, że skoro takie gwiazdy, które nie są swoją drogą najmłodsze, tam grają to na pewno nie będzie to kolejna głupia komedia. I po części miałam rację ;)
W skrócie: "Czterech przyjaciół po sześćdziesiątce jedzie do Las Vegas, by zaszaleć na imprezie kawalerskiej jedynego, który pozostał jeszcze wolny." 
Ale jak Oni się zbierali na tą wyprawę... Jeden musiał ściemniać swojemu synkowi i wyskakiwać przez okno, drugi dostał pozwolenie od żony, nawet na zdradę a trzeci cóż... był dość oporny bowiem wciąż przeżywał śmierć żony, na pogrzeb której nie przyszedł przyszły Pan Młody i miał do niego o to pretensje, a tak swoja drogą to ten Pan Młody kochał się kiedyś w tej kobiecie ale szczęście kumpla było dla niego ważniejsze no i wiecie... Trochę chyba namieszałam co? Mniejsza o większość...Sami zobaczycie o co chodzi w tej historii :P. Potem akcja się rozkręca i jest już tylko jedna wielka impreza w tym Vegas, więc tu standardowo: alkohol, muza, kobiety... No właśnie... znów pojawi się pewna Dama w której zakocha się dwójka z bohaterów. Ostatecznie wieczór kawalerski odbył się, rożne rzeczy w między czasie działy się ale ślubu i tak nie było :P
Dla większej zachęty zerknijcie sobie na zwiastun KLIK

2. "Gorący towar"
Od czasu jak byłam nastolatką bardzo lubię Sandrę Bullock... nie powiem Wam konkretnie czemu ale lubię i już. Jednak mimo to gdy G. zaproponował ten film, mimo, że jest Ona główną bohaterką, nie byłam przekonana, czy chce go oglądać. Po pierwszych paru minutach stwierdziłam, że będzie to coś w podobnego do "Miss Agent", potem jednak okazało się, że niekoniecznie. Choć oczywiście, Agentka okazała się starą panną dla której praca jest najważniejsza i nie ma czasu na jakieś tam miłości, czyli norma w takich filmach. Akcja jednak rozkręca się gdy bohaterka wyjeżdża na specjalną akcje od której zależy jej ewentualny przyszły awans i musi z kimś współpracować. Tym kimś jest pani oficer z policji która delikatnie mówiąc jest z deka szurnięta i ma swoje dość niekonwencjonalne sposoby na łapanie przestępców. Panie jak się można domyślić miały problem z porozumieniem się i działaniem w duecie, przez co wynikło sporo śmiesznych sytuacji, i choć potem było już lepiej to jednak różnice między nimi cały czas dawały się we znaki ;).
Jeśli macie ochotę to też zerknijcie sobie na zwiastun  KLIK

Podsumowując: Może oba filmy 4 liter za przeproszeniem nie urywają ale jak na amerykańskie komedie według mnie są całkiem niezłe i naprawdę można się przy nich pośmiać. Są idealne na poprawę humoru na zbliżający się koniec lata.



czwartek, 21 sierpnia 2014

Projekt zwierzaki cudaki: Żabka i motylki

Tym razem postanowiłyśmy za jednym zamachem zrobić 2 zwierzaki na Projekt ale na 1 sposób :). Powstała żabka i motylki :)


Do ich przygotowania wykorzystałyśmy głównie rolki po papierze toaletowym, które pocięłam...


... a Dusia pomalowała. Trochę pędzelkiem i farbą a trochę swoimi nowymi mazakami dmuchanymi.


Potem poszczególne kolorowe kawałki połączyłyśmy ze sobą...

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Kocham Cię...

- Mamuś fajnie mieć w domu grzeczną Córeczkę?
-Pewnie, że fajnie.
-A jak czasem trochę łobuzuje to kochasz mnie?
-Oczywiście, że tak.
-A jakbym była bardziej niegrzeczna to też byś mnie kochała?
- Wtedy może bym się częściej na Ciebie złościła ale cały czas bym Cię kochała.
- A jakbym była taka bardzo bardzo niegrzeczna?
- To wtedy mimo wszystko też bym Cię kochała... Jesteś moja Córeczką i obojętnie co by było i jaka byś była to cały czas bym Cię kochała...

Kocham Cię za to, że gdy jadę do pracy, budzisz się i pierwsze co przylatujesz po mój telefon a potem wychodzisz ze mną dajesz buziaka, pytasz czy napiszę Grzesiowi o której wrócę i nie zawsze z uśmiechem ale odprowadzasz mnie do drogi i machasz na pożegnanie. A jak mam dzień wolny to przylatujesz, wskakujesz na łóżko i wołasz "Bajaaaa", albo gdy się bardzo wcześnie budzisz i proszę, żebyś wróciła i spróbowała jeszcze zasnąć a Ty i tak bawisz się na swoim łóżku albo urzędujesz przy biurku. 
Kocham Cię kiedy wracam z pracy a Ty lecisz i wieszasz się na mnie i wtedy gdy jesteś zajęta swoim rzeczami i witasz mnie słowami "Co chciałaś?".
Kocham Cię gdy muszę 10 razy powtarzać i prosić żebyś w końcu poszła myć zęby a potem na ogół zapominasz opłukać umywalkę i zakręcić pastę. 
Kocham Cię również wtedy gdy nadchodzi pora szykowania się spać a Ty nagle stajesz się strasznie zmęczona i nie masz na nic siły a gdy tylko położymy się we dwie to skaczesz i wariujesz na łóżku. A potem zamiast iść w końcu spać to potrafisz godzinę łazić, wymyślając różne rzeczy. Ale jak już zaśniesz to tak słodko wyglądasz a ja zaglądam co i rusz i Cię przykrywam albo kładę na poduszce bo spisz na poprzek łóżka.
Kocham Cię gdy podczas wieczornego czytania uważnie słuchasz i w między czasie pytasz co znaczy jakieś słowo albo po prostu interesują Cię tylko obrazki.
Kocham Cię za te wszystkie Twoje pomysły, za te twoje poklejone "zeszyciki" i "książeczki" i inne prace. I nawet wtedy gdy chcesz żebyśmy coś wspólnie stworzyły a w trakcie Ci się odechciewa.
Kocham Cię za Twoją wyobraźnię, pomysły na zabawy, choć czasami nie chce mi się w kółko coś udawać. I nawet jak gadasz ze wszystkim, obojętnie czy to zwierzak, czy przedmiot czy coś niewidzialnego a ja muszę zmieniać głos i prowadzić te dialogi.
Kocham Cię gdy powiesz coś śmiesznego, albo zaskoczysz mnie jakimś tekstem i wtedy gdy nie chcesz mi odpowiedzieć na jakieś pytanie.
Kocham Cię gdy masz dobry humor, biegasz, śmiejesz się, cudujesz ale jak masz zły nastrój, strzelasz fochy, płaczesz o byle co to też Cię kocham.

piątek, 15 sierpnia 2014

Zrolowane sowy

Wczoraj w sklepie po długich rozmyślaniach na co się zdecydować ostatecznie wybrałam z Dusią zestaw z brokatowymi foliami piankowymi i z tekturkami falistymi. Nie miałam odrazu w głowie planu co z tego zrobimy ale wiedziała, że napewno kiedyś nam to się przyda więc jak jest okazja to kupić trzeba ;).

Dusia koniecznie chciała dzisiaj coś z tego potworzyć, więc dorobiłyśmy małego kurczaczka do kurki z talerzyka papierowego KLIK. Czułyśmy jednak po tym pewien niedosyt, więc kombinowałam co by tu jeszcze... aż przypomniało mi się, że widziałam kiedyś sowy z takich tekturek.
Pomysł zgapiłyśmy i swoje zrobiłyśmy :)

Na początku było rolowanie. 
Zwinęłyśmy 2 paseczki na oczka i 1 dłuższy (posklejany z 3 kawałków ;) ) na brzuszek.



Następnie do tułowia przykleiłam kawałek robiący za skrzydełka...


... dokleiłam uprzednio zrolowane oczy...


... jeszcze dwa małe elemenciki i sowa gotowa :)

środa, 13 sierpnia 2014

Przyroda pod lupą (słuchawką): Ptasie trele

Dusia już od dłuższego czasu ma tak, że budzi się gdy szykuje się do pracy, choć na ogół mogłaby sobie spokojnie jeszcze trochę pospać. Na początku odsyłałam ją zawsze do łóżka ale potem stwierdziłam, że to i tak nie ma sensu bo już i tak nie zaśnie. A to wszystko tylko po to, żeby choć przez chwilę z rana pogadać ze mną, pograć na telefonie ;) i pomachać mi na pożegnanie.
Ostatnio nawet wstała wcześniej ode mnie i wywiązała się między nami taka rozmowa:
Ja: - Ty już nie śpisz? Ranny ptaszek z Ciebie
D: - No własnie to przez te ptaszki, bo mi za oknem ćwierkały i ćwierkały i mnie obudziły.
Ja: - Co to za ptaszki były?
D: - Nie wiem, chyba wróbelki...
Ja: - Pewnie tak.
D: - A wiesz, że jak ostatnio byłam na podwórku to też słyszałam jakiegoś ptaka... ale nie wiem czy to gołąb czy sowa... ale chyba raczej gołąb, bo to nie była noc to sowy przecież w dzień śpią...

Po tej właśnie rozmowie postanowiłam, że następnym tematem jaki opracujemy w ramach Projektu przyroda pod lupą będą właśnie ptaki... a dokładniej odgłosy jakie wydają :)


Mieszkając na wsi jakąś tam (w sumie to nawet całkiem sporą) styczność z ptakami mamy... zarówno z tymi domowymi jak i bardziej "dzikimi" które podczas pierwszych wiosennych poranków budzą nas o świecie albo w ciepłe czerwcowe noce usypiają, bądź poprostu latają w dzień w okolicy. Tylko powiem Wam szczerze, że nie potrafię stwierdzić jakie to konkretnie ptaki tak ładnie u nas śpiewają (pomijam jakiegoś tam gołębia, wróbelka, bociana czy wrony) ;). No ale przecież w internecie można znaleźć (prawie) wszystko...

W poszukiwaniu odgłosów natrafiłam na TĄ STRONĘ gdzie jest cała masa ptasich dźwięków...
Najpierw odszukałam osobniki które znamy... i jakie było Dusi zdziwienie gdy okazało się, że większość sów nie robi wcale "Huuu Huuu", jedynie Puchacz i Puszczyk mszarny (choć tu stwierdziłyśmy, że to takie połączenie sowy z małpą :P). Sytuację uratowała jednak Kukułka, która rzeczywiście robi "kuku kuku" :D.
Potem słuchałyśmy sobie tych ptaszków które kojarzymy z nazwy oraz wybiórczo te które Dusi poprostu podobały się na rysunku. I tak np. przy Bażancie i Przepiórce stwierdziła, że takie odgłosy też kiedyś słyszała ale ich autorów nie widziała, co jest jak najbardziej prawdopodobne, ponieważ na sąsiedzkich polach nie raz te ptaki przebywają :). Natomiast po usłyszeniu Skowronka czy Szczygła powiedziała, że ptaszki kojarzą się jej z wiosną. Podobały się jej też np odgłosy Flaminga, Derkacza, Moskonura czy Kraski.
Mogłabym tak jeszcze długo wymieniać, bo przecież taką np. Mewę możemy spotkać nawet nad naszym zalewem, nie wspominając już o Sroce czy Dymówce które nie raz słyszymy wychodząc na podwórko.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Malowanie na polanie

Przez ostatnie kilka dni była u nas 9 letnia Kasia z naszej rodziny. Tak dokładniej to przyjechała niby do Dziadków którzy mieszkają w domu obok na tym samym podwórku ale w praktyce oczywiście większość czasu spędzała z Dusią :). Kilkukrotnie chodziło mi po głowie by namówić Je na zrobienie czegoś kreatywnego ale Dziewczyny tak świetnie dogadują się i same sobie organizują czas i zabawy, że nie chciałam przeszkadzać :P. Jednak w sobotę po południu widziałam, że trochę zaczyna im się nudzić, więc luźno rzuciłam pewną propozycję, która została przyjęta z entuzjazmem. :)

Wyciągnęłam z garażu kilka większych kartonów które porozkładałam na trawie a z domu przytaszczyłam różne farby i pudełko z "przydasiami" oraz mazaki.


Potem było już tylko wielkie tworzenie. Nie narzucałam nic Dziewczynom, więc miały wolną rękę jeśli chodzi o to co pojawi się na kartonach. Początkowo miały robić jeden wspólny rysunek ale ostatecznie postanowiły, że każdy stworzy swój własny.

piątek, 8 sierpnia 2014

Bóbr Billy na straży tamy

Całkiem niedawno w sieci sklepów Biedronka dostępne był różne mini gry za bodajże 17.99. Długo staliśmy i debatowaliśmy którą z nich wybrać aż w końcu zdecydowaliśmy się na tą z Bobrem Billym firmy Ravensburger.

W pudełku znajduje się podstawa do gry (to zielone), rzeczna kraina z tworzywa sztucznego składająca się z rzeki i skał, 1 drewniany bóbr, 37 kłód, 1 patyczek i 8 żetonów.


Jeśli chodzi o jakość tych elementów to myślę, że są one dość wytrzymałe i nieprędko zostaną uszkodzone.
A o co chodzi w tej grze?
Na początek należy poskładać to wszystko w całość...

wtorek, 5 sierpnia 2014

"Opowiadania na dobranoc"


Książeczka o której dziś napiszę nie należy wprawdzie do nas tylko do naszej Biblioteki Miejskiej ale spodobała się nam i muszę o niej wspomnieć :). Wyfrunęła ona spod skrzydeł Wydawnictwa Jedność a autorem jest Mario Sala Gallini.
Znajdziemy w niej 17 krótkich opowiadań a każda tak jak napisano na okładce "na 5 minut czytania". My z Dusią dozowałyśmy sobie tą przyjemność i czytałyśmy codziennie po 2 historyjki. A o czym one były? Ano np. o Wiewiórce ze strasznie długim ogonem, o gwiazdce Aurorze której znudziło się świecić w jednym miejscu, o przebiegłym świerszczu Amadeuszu czy o Bartusiu który dostał maszynę do wiązania sznurowadeł :). Jak sami widzicie bohaterowie opowiadań są nie do końca normalni a jednocześnie jakże ciekawi ;). 

Teksty same w sobie są bardzo zabawne, niekiedy trochę pouczające i przede wszystkim łatwe do zrozumienia przez Dziecko. Często mam w zwyczaju podpytywać Dusię o czym czytałam i tu o dziwo w skrócie opowiedziała każdą historyjkę . Do tego nie raz słuchając parsknęła śmiechem albo spojrzała na mnie ze zdziwieniem.

Jeśli chodzi o ilustracje to może nie są one jakieś nie wiadomo jakie ale bohaterowie (i to co ich otacza) zostali bardzo sympatycznie narysowani :)

niedziela, 3 sierpnia 2014

Żółwiowe cudaki :)

W piątek gdy wróciłam nieco wcześniej z pacy Dusia przybiegła do mnie i zapytała czy mogłybyśmy porobić coś z masy solnej. Nie widziałam żadnych przeciwwskazań więc od razu poszłam do kuchni po potrzebne składniki i zabrałyśmy się do pacy.

Dusia jak zawsze z entuzjazmem mieszała masę...


... no a potem było lepienie. Najpierw robiła jakieś tam swoje ślimaczki, kwiatuszki, buźkę a potem pomyślałam żeby może tak skleić jakiegoś zwierzaka na PROJEKT... i padło na żółwie.


Powstały dwa o nie co różnych kształtach.


Oczywiście obowiązkowo żółwiki zostały upieczone a gdy przestygły zabrałyśmy się za malowanie. 
O ile lepiłyśmy jest wspólnie to na tym etapie Dusia chciała, żebym jednego ja sama pomalowała a Ona drugiego.