piątek, 28 kwietnia 2017

Obrazeczki w rameczkach ;)

Czy Wasze Pociechy lubią rysować? Wyciągają ciągle kartki i "bazgrolą" na nich? Marzą by ich dzieła zostały oprawione w ramy i stworzyły galerię prac? Jeśli tak to mam dziś dla Was fajną propozycję :)
Wystarczy zakupić brystol w dowolnym kolorze (ja akurat miałam w domu żółty choć myślę, że jasny błękitny albo biały byłby lepszy) a potem poświęcić krótką chwilę na narysowanie na nim różnokształtnych, ozdobnych, małych rameczek :).


Dalej działają już Dzieciaki a to co znajdzie się w ramkach zależy tylko i wyłącznie od ich wyobraźni :)
Idealne zajęcie, gdy potrzebujecie chwili spokoju albo słyszycie "nudzi mi się"lub "chce porysować ale nie na zwykłej kartce".
Ja bynajmniej podkład pod galerię przygotowałam jakieś 3 tygodnie temu a Dusia, pomalutku gdy miała ochotę uzupełniała :)

wtorek, 25 kwietnia 2017

Dzień Ziemi

22  kwietnia, czyli w ostatnią sobotę, wypadał Światowy Dzień Ziemi. 
"Ustanowienie Dnia Ziemi zaproponował senator Partii Demokratycznej Gaylord Nelson, przejęty degradacją środowiska naturalnego, zwłaszcza masowymi wyciekami ropy u wybrzeża Kalifornii. Pomysł Nelsona trafił na żyzny grunt. Na zajęcia nie poszły miliony uczniów i studentów, domagając się walki z wyciekami ropy, trującymi fabrykami i elektrowniami, toksycznymi odpadami i zanikiem dzikiego życia. Pierwszy dzień Ziemi, 22.04.1970 r, zakończył się dużym sukcesem dzięki temu, że zarazili się tą ideą młodzi ludzie aktywnie walczący o pokój i lepszy świat. Na jednym placu w Waszyngtonie zgromadziło się 200 tys. ludzi, a na ulice miast całego kraju wyszło 20 milionów ludzi domagających się troski o środowisko."

Co można zrobić z Dzieckiem z tejże okazji... zwłaszcza z takim prawie 9 letnim? Sprawa nie była łatwa... Dusia nie jest już malutka i choć jeszcze wiele nieznanego i nauki przed nią to jednak takie  rzeczy jak ochrona środowiska nie są jej całkowicie obce. Była już nie jedna lekcja w szkole na ten temat. akademie i przedstawienia, rozmowy w domu, oglądane programy, gdzieś coś przeczytane. Wie doskonale, że jak się myje zęby to należy zakręcić wodę i że śmieci wyrzuca się do kosza  (a najlepiej jak najpierw się je posegreguje),  po co rosną drzewa itd itp. Oczywiście niektóre tematy są wciąż aktualne i warto o nich rozmawiać cały czas ale jakoś tak trzeba podejść do tematu by Dziecka nie zanudzić. Przyznać jednak muszę, że totalnie nie miałam pomysłu i weny by coś specjalnego przygotować więc tak na szybko zaproponowałam stworzenie symbolicznego plakatu. Niestety Dusia nie podeszła do tego zbyt entuzjastycznie ale gdy wyciągnęłam starą książkę od Biologi i Atlas (jeszcze po mnie) to coś ruszyło. Trochę poprzeglądała a potem powycinała kilka odpowiednich fotografii i ostatecznie powstał mały kolaż :).


sobota, 22 kwietnia 2017

Rzepy czepy

Wspominałam Wam już chyba, że ostatnimi czasami jedną z ulubionych Dusi form spędzania wolnego czasu jest zabawa klockami. Mamy w domu kilka gatunków klocuszków, począwszy od tych typu Lego (oryginalnych i podróbek) po giga kartonowe a skończywszy na gumowych KLIK czy jeszcze całkiem innych Incastro KLIK. Choć tak naprawdę to tylko część z tego co obecnie można znaleźć na rynku. Jest jeszcze tyle wspaniałości... niektóre me Dziecko zna np ze świetlicy a inne ja z jakiś wpisów blogowych. Chciałoby się je wszystkie wypróbować i posiadać ale cóż... ;)
I wiecie co? Za każdym razem jak myślę sobie, że ciekawszych/dziwniejszych/ oryginalniejszych klocków już chyba nie da się wymyślić to po jakimś czasie zmieniam zdanie.

Mieszkam od urodzenia na wsi, naturę pod wieloma postaciami mam na wyciągniecie ręki, do wszech obecnych "chwastów" typu pokrzywa czy oset jestem przyzwyczajona ale jest taki jeden dziadowski co mnie zawsze niemiłosiernie wkurzał.... Jaki? Łopian a raczej jego owoce czyli rzepy. Powiedzonko "przyczepił się jak rzep do psiego ogona" nie wzięło się znikąd a owe cosio lubi się przyczepiać nie tylko do futra ale np i do spodni. Pomyślicie - co ma jedno z drugim wspólnego tzn klocki do owoców łopianu ale zaraz przekonacie się, że bardzo dużo :).

Klocki rzepy... Dostępne na rynku od jakiegoś czasu pod nazwą Bunchems.
Tak - widziałam je już kilkukrotnie. Tak - miałam na nie chrapkę. Tak - wiedziałam, że spodobałyby się Dusi. Nie - nie kupiłam ich, bo jak nie wiadomo o co chodzi to chodzi o kasę a jak szukaliśmy prezentów na różne okazję to Dziecko miewało inne propozycje. 
Ale... wczoraj nastał ten dzień w którym klocki rzepy w końcu pojawiły się w naszym domu. :)
Ok, nie są tymi oryginalnymi bo na pudełku nie ma nazwy Bunchems tylko Rzepy - czepy ale nam to ani trochę nie przeszkadza ;) a zakupione zostały w Biedronce za... uwaga... raptem 20zł.

czwartek, 20 kwietnia 2017

Dzieciństwo kiedyś i dziś


Od czasu do czasu buszując po necie, natrafiam na wpisy lub posty na Facebooku mówiące o zabawach z dawnych lat. Zazwyczaj pojawiają się komentarze pełne sentymentów, wspomnień oraz ochów, że to były czasy może trudniejsze ale weselsze. Oczywiście nie brakuje również wypowiedzi typu "Teraz to Dzieciaki nie znają takich zabaw, tylko ekrany, siedzenie w domu itd." Ktoś nawet napisał, "że teraźniejsze Dzieci to biedne są i bez wyobraźni." I tak się nieraz zastanawiam, czy tak naprawdę jest? Czy tak musi być? Oczywiście, że nie. A wiecie co mnie natchnęło do napisania tego postu? Nasze wczorajsze wyjście na podwórko i wspólna zabawa, w trójkę, najpierw piłką w Głupiego Jasia a potem w chowanego zaklepanego :).
Powtórzę więc pytanie: Czy teraz Dzieci naprawdę nie mają/ nie mogą mieć podobnego dzieciństwa to tego naszego, dawniejszego? Mogą! Niektóre nawet mają, np. moja Dusia.

Wiem, że czasy są całkiem inne... Zabawek wszędzie pełno a do tego te laptopy, smartfony i kanały w tv gdzie 24h na dobe lecą bajki. Nie będę czarować, moja Pociecha też siedzi przed ekranami, też ma sporo "gadżetów" do zabawy ale wychodzę z założenia, że wszystko jest dobre lecz z umiarem. A czy Wy w dzieciństwie nie męczyliście Mario, nie strzelaliście do kaczek, nie kupowaliście dyskietek do Pegazusa, nie hodowaliście zwierzaczka w jajeczku Tamagoczi? Bo ja tak i nie jedną godzinę przy tym wszystkim spędziłam. Czy coś mi się przez to stało? Nie! Oczywiście ktoś może teraz napisać, że tamte gry to całkiem co innego a teraz to takie ogłupiające. Jednak z tym nie do końca się zgodzę. Owszem, bywa, że włos się na głowie jeży jak widzi się co można w necie znaleźć ale przecież od tego jesteśmy My-Rodzice, by kontrolować. Czasem trzeba powiedzieć wyraźnie "Kochanie, uważam, że to nie jest odpowiednie dla Ciebie. Jeśli dzieci w klasie w to grają/oglądają nie oznacza, że Ty też musisz". Potem bywa bunt, bo Ona chce ale rozumie, nie to nie i u nas nie działa to na zasadzie: zakazany owoc kusi. A co z czasem spędzonym przed ekranami? Umiar i jeszcze raz umiar. Dusia na tygodniu rzadko odpala laptopa ale w soboty przed południem, gdy nie mamy innych planów spędza przy nim trochę czasu (ale laptop to nie tylko gry... Dziecko me ogląda też filmiki typu zrób to sam albo np ostatnio tworzyło prezentacje o koniach) . Gorzej bywa z telefonem, bo tu czasem ciężko Ją oderwać lecz nie ma przebacz "Kochanie, wystarczy już tego klikania, teraz porób coś innego". I co się wtedy dzieje? Czy mojej Dziecko nagle zaczyna się nudzić i nie widzi innych alternatyw na spędzenie wolnego czasu? NIE!

sobota, 15 kwietnia 2017

Przygotowania do Wielkanocy + życzenia

Jutro już Wielkanoc... Choć chyba mimo wszystko Boże Narodzenie ma dla mnie więcej magii to nie da się ukryć, że i te Święta są fajne. Trochę inny klimat, nieco inne przygotowania ale z reguły jest miło i rodzinnie. Aura za oknem wprawdzie mogłaby być lepsza, bo wtedy i człowiek jakiś taki pełniejszy energii no ale cóż...
A wiecie nad czym niedawno myślałam? Ostatnimi latami mega modne stały się kalendarze Adwentowe... no wiecie, jakieś przygotowane zadanka, prezenciki dla Dzieci i codziennie odkrywanie... Nie to, żebym widziała w tym coś złego, bo i u nas pojawia się taki element ale czemu prawie nikt nie robi kalendarza Wielkopostnego? Tak naprawdę, chyba tylko na dwóch stronkach widziałam coś takiego. Sama zresztą obudziłam się za późno ale za rok muszę to naprawić. Może niekoniecznie będziemy odliczać już od Środy Popielcowej :P ale np ostatnie dwa tygodnie?
Tak czy siak i bez kalendarza różne działania u nas pojawiały się i dziś w ramach ostatniego postu przed Wielkanocną mały skrót :P. Odrazu jednak uprzedzam... jeśli chodzi o nasze przygotowania nie spodziewajcie się przepisów na babki i sałatki oraz złotych rad czym najlepiej umyć okna... pięknych zdjęć niczym z katalogów też nie ujrzycie :P Będzie zwyczajnie, po naszemu i o tym co z Dusią zaliczyłyśmy :)

Zacznę od tego, że w piątki chodziłyśmy do kościoła na Drogę Krzyżową dla Dzieci. Na ostatnią miałam chęć zabrać Dusię na taką która odbywa się na dworze ale niestety padało także pozostałyśmy przy modleniu się pod dachem. Za to wczoraj w planach była Liturgia Męki Pańskiej o 17 ale tak zajęłyśmy się zamiataniem i grabienie na dworze, że straciłyśmy rachubę czasu. W zamian wieczorem sięgnęłyśmy po książkę, jeszcze z po mnie "Dobra Nowina". Teoretycznie czytałyśmy ją już w marcu ale specjalnie opuściłyśmy część rozdziałów mówiących o: Ostatniej Wieczerzy, modlitwie w Ogrójcu, skazaniu Jezusa na śmierć, stacjach Drogi Krzyżowej i Zmartwychwstaniu.


Oczywiście w kościele byłyśmy również w Niedzielę Palmową a Dusia razem z innymi dziećmi brała udział w małej procesji.
Palemki same nie robiłyśmy ale udało nam się kupić naprawdę ładną :)

czwartek, 13 kwietnia 2017

Loteryjka Zwierzęta

W moim rodzinnym domu grało się w karty i planszówki. Uwielbiałam to jako dziecko, uwielbiam jako dorosła kobieta. Chyba nie muszę mówić, że moim hobby chciałabym też zarazić mojego syna? Nie powinno być to trudne, bo małżonek mój również lubi spędzać czas w ten sposób, więc czym skorupka za młodu nasiąknie… ;-)

Franek ma dopiero 19 miesięcy, ale niedawno kupiłam dla niego pierwszą grę typu memory, która od razu stała się u nas hitem, choć gramy jeszcze na uproszczonych zasadach. Potem zaplanowałam zakup gry typu lotto, ale Kapitan Nauka mnie uprzedził i przysłał nam do recenzji swoją najnowszą wersję gry „Loteryjka. Zwierzęta 2+”. Hura!


„Loteryjka” składa się z 6 plansz i 36 żetonów wykonanych z dobrej jakości grubej tektury, zapakowanych w estetyczne i wygodne w transporcie pudełko. Na każdej planszy przedstawiono po 6 zwierząt. Plansze są podzielone tematycznie, spotykamy więc zwierzęta leśne, wiejskie, domowe, łąkowe, afrykańskie i arktyczne. Każdy z graczy otrzymuje po jednej planszy, a jego zadaniem jest jak najszybsze zebranie żetonów odpowiadających rysunkom z jego planszy. Jak zebrać żetony? W dołączonej do gry instrukcji podano cztery warianty rozgrywki, przeznaczonych zarówno dla początkujących graczy pełzaczy, jak i zaawansowanych graczy rozrabiaczy.

poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Obrazek w klimatach Wielkanocnych :)

Tak sobie wczoraj pomyślałam, że przy niedzieli z brzydka pogodą w tle, może coś z Dusią stworzymy... Chodziły mi po głowie kurczaczki i baranki... Dziecko me, może nie oszalało z radości ale jako takie chęci wykazywało więc zaczęłyśmy myśleć na pomysłami, przeglądać w necie inspiracje i... no właśnie nic... Albo nie miałyśmy czegoś co by się przydało albo Dusi się nie podobało więc ostatecznie po 30 minutach obydwie straciłyśmy zapał. Cóż... nic na siłę... może jutro, może pojutrze a może za rok ;). Ja wróciłam do swoich zajęć a  Pociecha ma zamknęłam się w swoim pokoju. Po jakimś niedługim czasie zaciekawiona co Ona tam robi zajrzałam i lekko  przeraziłam się: całe biurko zastawione różnymi rzeczami, na podłodze porozwalane pianki, bloki itd. Generalnie nie było by w tym nic szokującego, bo to częsty widok ale akurat dzień wcześniej wysprzątałam jej pokój na błysk plus poukładałam w szafkach ;). Na szczęście miała coś na swoją obronę, bo pokazała mi kilka rzeczy które zrobiła a mnie owy artystyczny nieład też lekko natchnął. Przecież nie trzeba robić jakiś ozdób z konkretnym z góry narzuconym motywem (przynajmniej nie zawsze) a forma dowolna nie raz już się u nas sprawdziła. 

I tak oto ostatecznie coś jednak powstało... 
Nie jest to wprawdzie coś o czym pierwotnie myślałam (choć pojawia się kurczaczek i baranek), nie posłuży raczej za inspirację dla Was, bo to typ pracy takiej domowej idealnej do schowania na pamiątkę do teczki ,ale zostało zrobione samodzielnie (no tak w 90%) przez Dusię i jest poprostu urocze więc żal nie pokazać :)

Na wstępie z kolorowego bloku przygotowała główne elementy obrazka :)

czwartek, 6 kwietnia 2017

Pentos - czyli karciane czarowanie

W naszym domu dość mocno rozgościły się gry karciane. Może liczebnością nie przeganiają jeszcze planszówek i innych pozycji ale kilka sztuk już posiadamy. Nie ma też co ukrywać, że gdy nadchodzi moment w którym będziemy sobie wspólnie, rodzinnie grać to od jakiegoś czasu Dusia najczęściej wybiera własnie jakieś  pudełeczko z kartami w środku. A w co konkretnie grywamy? Począwszy od Biedronkowych Świeżaków, po Uno a skończywszy na pozycjach z serii Trefl Joker Line.

Niedawno pisałam Wam o Kieszonkowym Bystrzaku KLIK czyli karcianej wersji gry Państwa - Miasta a dziś chciałam zaprezentować coś całkiem innego.

Pentos 
czyli karciane czarowanie, mieszanie w kotłach, tworzenie mikstur, tajemnicze szkarady i całkiem fajna zabawa :)


Zawartość:

-45 kart składników - z czarnym rewersem - karty od 1 do 9, w 5 różnych kolorach
-10 kart specjalnych - szary rewers - różne zaklęcia i karty Joker , która zastępuje każdą inną potrzebną kartę
-instrukcja


poniedziałek, 3 kwietnia 2017

Wielkanocny koszyczek

Wiem, że Ameryki tym stwierdzeniem nie odkryje ale napisać to muszę: ach, jak ten czas zapitala...No bo jak to tak...dopiero co Boże Narodzenie, Sylwester, ferie zimowe a teraz, już niedługo Wielkanoc... serio?! Ok, Ktoś może napisze, że to jeszcze prawie 2 tygodnie ale tak naprawdę z tego "jeszcze" w oka mgnieniu zrobi się "już". W związku z tym trzeba zabrać się za robotę tzn za mycie okien i takie tam. 
Z Dusią też fajnie byłoby coś klimatycznego potworzyć a z tym to już nie takie hop siup. Pomijając chęci a dokładniej ich ewentualny brak, pojawia się też kwestia czasu... W ciągu tygodnia krucho z nim: szkoła, prace domowe, dodatkowe zajęcia (poniedziałek basen i w środę czasem siatka), wizyty u lekarza (dziś laryngolog, w czwartek śmigamy na bilans a za tydzień w środę ortodonta) a na deser piątkowa Droga Krzyżowa. Niby gdzieś tam pomiędzy wolne chwile są ale wychodzę z założenia, że Dziecko potrzebuje też odetchnąć, porobić to co samemu chce albo poprostu, zwyczajnie w świecie nic konkretnego nie działać tylko polenić się. Na szczęście są weekendy... gorzej jak w ich trakcie jest taka cudna pogoda jak teraz przez ostatnie 3 dni... to znaczy nie zrozumcie mnie źle... mega cieszę się ze słoneczka itd tylko wtedy pojawia się dylemat: spędzić czas na dworze czy zaszyć się w domu i tworzyć? Ale dobra, nie ma co narzekać, bo dla chcącego ponoć nic trudnego... na upartego można np tak jak uczyniłyśmy w sobotę wygospodarować pół godzinki pomiędzy zabawą na podwórku a odpaleniem ogniska i raz dwa coś wyczarować.
A co w końcu zrobiłyśmy? Już zdradzam :)
Na tapetę poszły koszyczki... lecz nie takie na święconkę, a zwykłe papierowe służące za dekorację :) Choć pisanki w jednym z nich pojawiły się... :)

Kolorowe jajeczka oczywiście nie były prawdziwe tylko styropianowe i zostały przez Dusię pomalowane farbami a potem obsypane cukrem (bardzo fajnie z tym dodatkiem prezentują się więc polecamy taką metodę) :)