piątek, 30 września 2016

Wesołe papugi

Dusia: - Mamo... a czy w tym miesiącu musimy zrobić jeszcze jakiegoś zwierzaka?
Ja: - Yyyy pytasz o tą zabawę co Ci mówiłam i robiłyśmy już pieski?
D: - Tak.
Ja: - Nie, nie musimy. W założeniach było, że wystarczy wybrać chociaż jednego.
D: - Yhy
Ja: - No chyba, że byś chciała jeszcze jakiegoś to oczywiście możemy. To już zależy od Ciebie.
D: - A jakie były zwierzaki na wrzesień?
Ja: - Pszczółka, pies, papuga i zebra.
D: - Bo ja mam pomysł jak zrobić papugę...
Ja: - Jaki?
D: - Z rolek po papierze... (itd) ...
Ja: - Podoba mi się ten pomysł. 

I wprawdzie nie tego samego dnia w którym była owa rozmowa, bo akurat popołudnie spędziłyśmy na podwórku ale następnego gdy to po zjedzeniu obiadu i odrobieniu lekcji myślałyśmy co by porobić zapytałam:

Ja: - To może wyczarujemy te papugi co wczoraj mówiłaś?
Dusia: - Yyyy... no w sumie to możemy...

Więc przeszukałyśmy szafki w celu wygrzebania jak największej ilości kolorowych różności takich jak np: piórka, sizal, blok, paseczki od quillingu, przy okazji wyciągnęłyśmy jeszcze z szuflady dwie rolki, dobrałyśmy nożyczki, klej i taśmę i zabrałyśmy się do pracy :). 

(przepraszam za jakość zdjęć ale nie byłam przygotowana jeśli chodzi o baterie do aparatu a co by jednak uwiecznić i pokazać, cykałam fotki telefonem)


wtorek, 27 września 2016

"Szary domek"

Mamy w domu kilkadziesiąt rożnych książek... może nie jest ich jakoś bardzo dużo ale i też nie mało... Większość już przeczytana choć znajdzie się kilka z którymi nie było okazji jeszcze zapoznać się. Mimo to, swojego czasu dość często odwiedzałyśmy również Miejską Publiczną Bibliotekę dla Dzieci a teraz w 3 klasie Dusia w końcu przekonała się do wypożyczania książek w szkolnej bibliotece. Ok, może trochę na wyrost napisałam, bo jest dopiero wrzesień i nie wiadomo co będzie dalej, ale póki co dwie pozycje do domu przyniosła ;). Dodatkowo ostatnio korzystamy też z nieco innej, prywatnej wypożyczalni. Jakiej? Mianowicie chodzi mi o zbiór książek które posiada ma Siostra rodzona... a wiedzieć musicie, że ma Dziewczyna fisia na ich punkcie i znaleźć tam można naprawdę wieeeele różności ;).  No i tak np gdy byliśmy u Niej w czerwcu poszperałam z Dusią na półkach i coś tam sobie na wynos zabrałyśmy. ;) O jednej z tamtych książek chciałam napisać już wcześniej ale jakoś tak... Nie ważne zresztą, bo przecież lepiej późno niż wcale ;)

"Szary domek"
Wydawnictwo Zielona Sowa
autor: Katarzyna Szestak

Czemu akurat m.in. tą książkę zabrałyśmy do domu? Tak naprawdę to ja ją chciałam ponieważ kilka dni wcześniej czytałam jej recenzję na jednym z blogów i zaciekawiła mnie. Dodatkowo dowiedziałam się, że to jakiś konkurs Biedronki był także zaintrygowana i tym faktem postanowiłam poznać ją bliżej skoro jest okazja :).


środa, 21 września 2016

Pieski małe dwa

Połowa września zleciała i tak sobie w ostatni weekend pomyślałam, że wypadało by zabrać się w końcu za jakiegoś zwierzaka. Przecież głupio byłoby gdym po wymyśleniu Projektu sama czegoś nie zaprezentowała. Na szczęście Dusia ostatnio nawet ma trochę chęci na wspólne tworzenie także poszło gładko ;).
Pierwotnie myślałyśmy o zrobieniu jakiś pszczółek ale nie ma co ukrywać, że póki co w ramach projektu pojawiło się ich najwięcej. Każda inna i cudna ale ciężko wymyślić coś czego jeszcze nie było. Dlatego narazie postawiłyśmy jednak na pieski. :)

Przypomniało mi się odrazu jak kiedyś (nie pamiętam jednak gdzie) widziałam psiaki zrobione z drewnianych klamerek. Fajnie się złożyło, bo akurat niedawno zakupiłam takowe. Wtedy jednak nie myślałam o tym, że przydadzą nam się do czegoś kreatywnego ;)


Owe klamerki Dusia pomalowała farbami... 


niedziela, 18 września 2016

Moc czarnego bzu

Kiedy żyła jeszcze moja Babcia ciągle coś robiła... Począwszy od corocznego sadzenia warzyw choć zawsze na jasieni mówiła, że więcej już nie będzie, bo nie ma siły, po pranie we frani bo nigdy nie dała się przekonać do zakupu automatu a skończywszy na uzupełnianiu piwnicy w słoikowe zapasy. Jeśli chodzi o to ostanie to w pewnym momencie rozszalała się na maksa... choć tak naprawdę widziałam, że czasem ma już dość ale cóż... dziadek jako osoba niewidoma, siedząca głównie w domu i słuchająca przez wiele godzin radia ciągle coś wymyślał... a raczej co wysłuchał to odrazu kazał babci robić. I nie mówię tu tylko o dżemach czy rożnych wersjach ogórków ale również o bardziej tajemniczych, cudownych miksturach typu chrzan w denaturacie czy napar z pokrzywy czymś tam jeszcze ;). 
Osobiście czasem pomogłam przy produkcji ale dość sceptycznie do owych eliksirów podchodziłam. Raz dałam się namówić i posmarowałam sobie nogę jak mi spuchła no i ok szybko zeszło ale smrodku nie mogłam się cały dzień pozbyć ;). Jedyne co akceptowałam to fakt, że Dusia czasem gdy była pod opieką Babci piła sok z czarnego bzu. Były to jednak czasy w których moje Dziecko chorowało prawie cały czas więc żadne wspomagacze zarówno te naturalne jak i apteczne nie pomagały no ale zaszkodzić też nie mogło. Sytuacja zmieniła się jednak ciut w ubiegłym roku... Stał się cud... Dusia przestała ciągle odwiedzać pediatrę i brać w kółko antybiotyki. Przeziębienia zdarzały się oczywiście ale zawsze wtedy Dziadek mówił: choć weź buteleczkę soku i dodawaj Jej do herbaty. No więc szłam... wprawdzie babcia już nie żyła ale jakieś zapasy w piwnicy zostały. Nie wiem na ile mikstura z owoców bzu przyczyniała się do tego ale z reguły z dodatkiem herbatki z miodem i cytryną i ewentualnym jakimś leciutkim aptecznym syropkiem wszystkie przeziębienia udawało się likwidować i nic poważniejszego nie wykluwało się. 
A teraz... Sezon wakacyjny był zdrowiutki ale wraz z rozpoczęciem szkoły pojawił się i katarek. Tylko cudownego soku nie ma od kogo wziąć ponieważ dziadek nie mieszka już koło nas. Postanowiłam więc, że w tym roku zrobię go sama. Nie mam pewności, czy rzeczywiście to właśnie on pomagał ale jeśli nawet nie, to i tak sam w sobie ma tyle wartościowych rzeczy, że picie go czasami jest jak najbardziej wskazane :)


środa, 14 września 2016

Makijażystka

Może nie wszystkie ale chyba spora cześć małych Dziewczynek miewa chwile w których marzy o tym by być już dorosłą. Lubią czasem założyć mamine obcasy i pokracznie z uśmiechem na twarzy pospacerować w nich po domu, cieszą się jak założą fajną kiecuszkę a jak paznokietki zmienią kolor to już w ogóle bomba. No i jeszcze o dorwaniu się do kosmetyczki nie wspomniałam. ;). 
Dusia niezbyt często ale też tak miewa. Ostatnio np miała fazę na babskie wieczory na których to smarowałyśmy sobie kremem stopy i malowałyśmy paznokcie u rąk. Dla niej to była taka forma zabawy i fajnie spędzony czas z mamą. Ja też nie miałam nic przeciwko, bo czy w wakacje 8 latka nie może mieć przez kilka dni kolorowych paznokci? Zresztą nie chce tu teraz pisać o wychowywaniu i podejściu do rożnych rzeczy a o tym co ostatnio dla Dusi wymyśliłam. 

Czasem zdarza się, że przychodzi do łazienki gdy maluje się i zadaje pytania typu: A do czego to jest?  To do malowania rzęs? Musisz to używać? Cierpliwe odpowiadam i tłumaczę i w duchu cieszę się, że tak naprawdę nie posiadam zbyt wielu kosmetyków i na co dzień ograniczam się do minimum jeśli chodzi o nakładaną na twarz tapetę ;). Dusi "pomalować" się pozwoliłam tylko raz i wyglądała oczywiście dość komicznie. Jednak co by na przyszłość miała wprawę ;) a i mnie tak bardzo nie męczyła wyciągnęłam jeden ze szkicowników które posiada, naszykowałam kilka "upiększaczy" i powiedziałam działaj :) 


Zdziwiła się i w pierwszym momencie nie wiedziała co ma właściwie robić ale gdy jej wyjaśniłam, że musi zamienić się w makijażystkę i ozdobić narysowane Panie, tyle, że tym razem nie kredkami a moim kosmetykami, zaświeciły jej się oczka.

niedziela, 11 września 2016

Pamiętniki z wakacji

Wakacje zakończyły się 1,5 tygodnia temu. Dopiero co leniuchowałyśmy z Dusią całe dnie a teraz trwa już szkoła - 3 klasa. Jakoś tak ciężko było nam się pogodzić z końcem laby gdy o tym myślałyśmy ale na szczęście pogoda póki co dopisuje, nauki narazie dużo nie ma a ja pracy jeszcze nie znalazłam także popołudnia i tak spokojnie spędzamy na dworze bawiąc się albo pluskając w basenie (dobrze, że nie wylałam jeszcze wody). Nawet nad zalew wczoraj wybrałyśmy się bo tak gorąco było a dziś prażyłyśmy się na festynie ;).
 Dziwny ten klimat mamy... nie raz w wakacje "modliłam się" o taką piękną aurę jak ta aktualna ale zamiast tego było dużo zimna i deszczu. Narzekać jednak nie będę bo trzeba się cieszyć tym co jest... Oby tylko jak najdłużej. Niedługo nastanie jesień a ja lubię tylko tą piękną, ciepłą, złotą... 
No ale wróćmy jednak jeszcze na chwilkę do wakacji... Obojętnie jaka była pogoda przez te 2 miesiące to jednak owy czas na różne sposoby przeżyłyśmy. Nie było wielkich wyjazdów, czasem trochę domowej nudy pojawiało się ale jakby tak podsumować wszystko to nie było chyba najgorzej. No właśnie, zazwyczaj tak jest, że gdy Dzieci wracają do szkoły to zaraz na początku proszone są o przyniesienie jakiś pamiątek. A co gdy w sumie żadnych konkretnych nie ma się? My z Dusią znalazłyśmy sposób by z pozoru zwykłe wakacje obrać w ładną otoczkę i mieć się czym pochwalić. :) Stworzone w ten sposób albumy posłużą nie tylko jako materiał do prezentacji na lekcji ale również jako źródło wspomnień za kilka lat :).


Na początku wspólnie ustaliłyśmy kilka głównych punktów wakacyjnych: Poznań, Farma Iluzji, wizyty w MDK-u, woda, odwiedziny u babci na bardziej wiejskiej wsi oraz dodatkowe, różnorakie zabawy. Następnie przygotowałyśmy 6 kopert i 7 kolorowych kartek z bloku. Dalej działała głównie Dusia :)
Ozdabiała koperty, tworzyła napisy, dodawała naklejki...

środa, 7 września 2016

Zabawa na Farmie Iluzji

Wakacje rozpoczęliśmy małym wyjazdem w okolice Poznania do Rodzinki (pisałam o tej wycieczce TUTAJ) a zakończyliśmy wyprawą na Farmę Iluzji. Cieszę się, że udało nam się tam jechać tym bardziej, że i w tym roku nie mogliśmy zrealizować mojego małego marzenia jakim jest zabranie Dusi chociaż na kilka dni nad nasze polskie morze. No cóż... plany to jedno a rzeczywistość drugie... Może uda się w następne wakacje. Tak czy siak fajnie, że choć taką małą wycieczkę udało się zorganizować tym bardziej, że już w lipcu myśleliśmy nad odwiedzeniem owego miejsca. :)

Farma Iluzji znajduje się w gminie Trojanów a dokładniej znaleźć można ją pod adresem Mościska 9. Średnią mam orientację jeśli chodzi o mapę itp rzeczy ale Wujek Google podpowiada mi, że to jakieś 80 km od Warszawy i Lublina. My mamy ciut więcej i dojechanie zajęło nam 2,5 godziny.

Kolejna istotna rzecz która zazwyczaj każdego na wstępie interesuje to ceny biletu.
Bilet normalny - 29zł
Bilet ulgowy (do 12 lat) - 26zł
Bilet rodzinny (2+2) - 99zł.
Dziecko do 100cm - bezpłatnie

Pojawia się tu jednak małe ale... Niby większość rzeczy jest już w cenie biletu ale na Farmie jest też kilka osobno płatnych atrakcji. Powiem szczerze, że średnio sympatycznie do tego podchodzę, bo cena biletu może nie jest jakaś mega wygórowana ale najniższa również nie. Dlatego gdy pojedziecie tam to będąc przy kasie zerknijcie w ulotkę z dodatkowymi punktami i przemyślcie na co Wasze Pociechy ewentualnie chciałyby iść i czy nie warto zainwestować 35zł na złotą opaskę dzięki której Dziecko do woli może korzystać ze wszystkiego.
My, w związku z tym, że wejściówkę mieliśmy za free (wygrany bilet) to skusiliśmy się i zapłaciliśmy za opaskę. Choć gdy na końcu podliczyliśmy to w sumie niewiele zaoszczędziliśmy bo Dusia np nie skorzystała i tak z parku linowego, jazdy na SEGWAY'u oraz wejścia do grobowca faraona ale z drugiej strony "normalnie" darowalibyśmy sobie wejście np na pole mini golfa czy strzelnicy a takto skoro opaska była to zahaczyliśmy i o te miejsca na parę minut.
Lista dodatkowych atrakcji jest oczywiście dłuższa ale nie będę wszystkiego teraz wymieniać (coś tam jeszcze zobaczycie na zdjęciach).

Skupmy się więc już na tym co darmowe bo w gruncie rzeczy na Farmie jest tego sporo. Motywem przewodnim owego miejsca jak sama nazwa wskazuje jest oczywiście iluzja ale pojawia się tam również masa całkowicie innych rzeczy co tworzy pewnego rodzaju misz masz ;).


Lewitujący kran to pierwsze czary mary jakie zobaczyliśmy. Dusia była lekko zdziwiona jak ta woda tam leci i choć ja to wiem to nie zdradziłam jej tajemnicy ;)


Na Farmie znajduje się też sporo labiryntów. Najbardziej spodobał nam się ten wiklinowy ze zdjęć i z lustrami a reszta... malutkie i szału nie zrobiły ;)

piątek, 2 września 2016

Projekt zwierzaki cudaki 2

Po dwóch latach postanowiłam reaktywować zwierzakowo - kreatywną zabawę (podsumowanie pierwszej edycji możecie podpatrzeć TUTAJ). Po wstępnym rozeznaniu widzę, że kilku chętnych jest a jeśli Ktoś chciałby jeszcze dołączyć to serdecznie zapraszam w każdym momencie i najlepiej odrazu kierujcie się na grupę Projektową na FB KLIK, bo to własnie tam możecie dopisać się do listy uczestników no i też w tym miejscu będziemy zbierać wszystkie zwierzakowe propozycje. :)



A teraz tak pokrótce o co w tym wszystkim chodzi :)

1. Zabawa trwać będzie 3 miesiące.
Na każdy miesiąc podaje 3 zwierzaki a Waszym zadaniem jest wybranie minimum 1 i w jakiś kreatywny sposób wykonanie go  razem ze swoimi pociechami. Tutaj wszystko zależy od Was... możecie wybrać 1 zwierzaka i wykonać go na jeden sposób albo tego samego na kilka... Możecie również zdecydować się na 2 lub nawet 3 zwierzaki... Chodzi o dobrą zabawę i możliwości... Nie ma nic na siłę ale jeśli macie czas a Dzieci chęci to działajcie jak najwięcej :).

2. Nie wyznaczam również konkretnych terminów więc i tu macie sporą swobodę. Musicie poprostu wyrobić się od pierwszego do ostatniego dnia danego miesiąca.

3. Swoje poczynania koniecznie uwieczniajcie na zdjęciach :-)

4. Na grupie projektowej na FB na początku każdego miesiąca pojawiać będzie się odpowiednia grafika wraz z podanymi zwierzakami do wykonania. Pod nią zbierać będziemy wszystkie prace.