środa, 22 czerwca 2016

"Zosia i jej Zoo"

Kolejny miesiąc, kolejna środa, kolejny wpis w ramach Przygód z książką :)


Tym razem chciałabym wspomnieć o pewnej serii od Wydawnictwa Zielona Sowa, napisanej przez Panią Amelię Cobb.
 Zaraz po Mikołajku są to aktualnie ulubione książeczki Dusi a mowa o: "Zosi i Jej Zoo". Na chwile obecną w komplecie jest bodajże 8 części: 

-" Zosia i Jej Zoo. Milusia koala"
-" Zosia i Jej Zoo. Zagubiony pingwinek"
-" Zosia i Jej Zoo. Samotne lwiątko"
-" Zosia i Jej Zoo. Radosna śnieżna pantera"
-" Zosia i Jej Zoo. Psotny słonik"
-" Zosia i Jej Zoo. Figlarna panda"
-" Zosia i Jej Zoo. Puchata foczka"
-" Zosia i Jej Zoo. Niesforny miś polarny"

(Zdjęcie tylnej okładki ale nie ma tu wszystkich)

Nasza kolekcja narazie jest dość uboga bo liczy tylko 2 pozycje ale wiem, że napewno na tym nie zakończymy i pojawi się ich więcej. 

poniedziałek, 20 czerwca 2016

Domowa ciastolina

Ufff... w końcu mogę coś nowego opublikować... bo wiecie, tym razem kilku dniowa przerwa nie była spowodowana tylko moim lenistwem czy zniknięciem weny ale również ponad 40 godzinnym życiem w średniowieczu. Brak prądu przez taki okres bywa dość denerwujący... I już huk z laptopem ale niedziałająca lodówka, odkurzacz, prostownica, ciemność gdy jeszcze młoda godzina... ech... Na szczęście jestem już z powrotem w 21 wieku :). 

Niedawno wspominałam Wam, że od jakiegoś czasu Dusia baaardzo często i chyba najchętniej sięga po klocki lego i ciastoplasto. Ową masę można znaleźć w wielu sklepach, od kilku producentów i w różnych cenach. Taka oryginalna od PlayDoh swoje kosztuje no ale wiadomo, że jakościowo super. Natomiast np tania zakupiona w Pepco ciut gorsza ale jest jej sporo i też się sprawdza. Tak czy siak, obojętnie ile kosztowała to prędzej czy później, nawet gdy będzie szczelnie zamykana, zacznie zasychać. Wtedy nadaje się tylko do wyrzucenia (choć wyczytałam wczoraj jakieś triki na odświeżenie) i trzeba wyposażyć się w nową.

Już od dawna chodziło mi po głowie zrobienie domowej ciastoliny ale jakoś tak odkładałam to na kiedyś aż w końcu w ubiegłym tygodniu wyczarowałam ją. 
Przepis ściągnęłam z bloga Mama w domu i wybrałam wersję z mikrofalówki.

Składniki:

1 szklanka wody
1 szklanka mąki
1/3 szklanki soli
1 łyżka oleju
1 łyżka proszku do pieczenia
barwniki spożywcze


wtorek, 14 czerwca 2016

Detektywi przyrody :)

Od jakiegoś czasu jesteśmy (a raczej Dusia jest) w posiadaniu pewnej książki która odrazu przypadła nam do gustu. Ciekawi jesteście dlaczego? Ano, bo pełno w niej przyrody a dodatkowo w bardzo fajny sposób opracowana została. :) Mowa bowiem o "Detektywie przyrody. Świat roślin" od  Centrum Edukacji Dziecięcej.


W świat natury wprowadza nas detektyw Alojzy Mniszek który okazuje się świetnym kompanem podczas spacerów i nie tylko. Główny bohater towarzyszy nam przez 20 rozdziałów w których to zawarte jest wiele informacji o rozwoju i zwyczajach roślin. Na początku każdego z nich zadane jest pytanie główne a potem przewodnik w sposób zrozumiały dla Dziecka ale również i interesujący o wszystkim opowiada. I tak z książki dowiecie się np dlaczego rośliny nie mają rąk i nóg, skąd biorą jedzenie, dlaczego więdną i czy lubią wiatr, czy przyjaźnią się ze sobą, jakie rośliny "mieszkają" w wodzie a jakie w lesie itp itd.
Oprócz sporej dawki informacji zobaczyć można też wiele realistycznych fotografii i obrazków.

sobota, 11 czerwca 2016

Pan Pierdziołka dla każdego

"Do tej pory pisałam o książkach dla najmłodszych, a dziś chciałabym Wam pokazać coś, co
sprawi frajdę zarówno maluchom, jak i starszym oraz zupełnie starym czytelnikom. Znacie Pana Pierdziołkę? Jeśli nie, to koniecznie musicie zajrzeć do choćby jednej z czterech książek od Wydawnictwa Prószyński i S-ka, których głównym bohaterem jest ów jegomość:

- „Pan Pierdziołka spadł ze stołka”,
- „Nowe fikołki Pana Pierdziołki”,
- „Sny i tobołki Pana Pierdziołki”,
- „Wiejskie gryzmołki Pana Pierdziołki”.




Książki te to wspaniały zbiór zabawnych wierszyków, rymowanek, piosenek, wyliczanek. Niektóre z nich na pewno pamiętacie z dzieciństwa. Inne tylko wydadzą się Wam znajome, bo autorzy postanowili zrobić czytelnikom psikusa i nieco zmienili ich treść. Poznacie też mnóstwo zupełnie nowych tekstów, które wywołają uśmiech na Waszych twarzach.


środa, 8 czerwca 2016

Obrazki z makaronem

Ostatnio gdy gotowałam makaron kokardki do zupy pomidorowej przypomniało mi się, że widziałam kiedyś w necie taki fajny obrazek z motylkami z takich właśnie kluseczek. Odłożyłam kilka sztuk i po zjedzeniu obiadu zapytałam Dusi czy chciała by zrobić podobną pracę. Odpowiedź była pozytywna więc odrazu "pokolorowałam" makaronik korzystając z barwników spożywczych w proszku rozpuszczonych w ciepłej wodzie. 


Gdy kokardki wyschły zabrałyśmy się do pracy.
Najpierw wspólnie umieściłyśmy na bloku brzuszki naszych motylków...


... a potem Dusia doklejała makaron i domalowywała kwiatuszki :)

niedziela, 5 czerwca 2016

Korzystamy i się bawimy.

Gdzieś tam pewnie nie raz już wspominałam, że mieszkamy na wsi koo małego miasteczka w woj. łódzkim. Pamiętam, że mając lat naście czasem myślałam, że fajnie byłoby wyrwać się gdzieś dalej, gdzieś gdzie dzieje się więcej... Wraz z wiekiem oczywiście mi to przeszło a od momentu jak urodziła się Dusia (miałam 20 lat) to już wyjścia nie kusiły tak bardzo... Aktualnie jakiś pup aby raz na pół roku wybrać się Grześkiem na piwko zawsze znajdzie się, kino mamy, czasem jakiś koncert... Wiadomo, bywają chwile, że wyszło by się z domu, chciało by się coś pobawić ale... Nie o tym dziś...
Od kilku lat ważniejsze jest dla mnie by me dziecko miało fajnie, żeby było wesoło. I tu powiedzieć Wam muszę, że z roku na rok coraz bardziej pozytywnie zdziwiona jestem, że w tym moim małym miasteczku coś dla najmłodszych dzieje się. Mamy basen, zimą lodowisko, latem po zalewie można popływać łódeczką... tylko wiadomo, że takowe atrakcje kosztują... Nie możemy sobie pozwolić by często z tego korzystać ale od czasu do czasu... Raz w roku oczywiście też większa impreza plenerowa czyli dni naszego miasta, co któryś rok dożynki a i dwa razy finał Milki (pochwale się, że moja Rawa raz zajęła 3 miejsce a potem 2 :d). Jest koncert, jest wesołe miasteczko... każda karuzela po kilka złoty, wokół pełno pierdółek kuszących dziecko no i wata cukrowa... Zazwyczaj bywamy i jest fajnie. Dusia wiadomo, że chciałaby wszędzie a i coś do domy też przynieść jednak nie zafundujemy każdej karuzeli i stu tysięcy baloników więc na wstępie jest umowa... 3 atrakcje i popcorn... a jak chce jednak na 4 to rezygnujemy z zakupu świecidełka... Oczywiście pojawiają się smuteczki i foszki gdy zabawa kończy się ale zawsze potem gdy wracamy już do domu to Dziecko Nasze stwierdza, że było super :).