sobota, 20 września 2014

Wypadki - przypadki - wpadki

Nie lubię pisać sama o sobie ale jakbym miała użyć jednego słowa do opisania mnie, to chyba było by to: roztrzepaniec :P.
Gdy byłam dzieckiem Tata zawsze mówił, że ja to bym się nawet na prostej drodze przewróciła albo na pustyni o drzewo zabiła :P (tak między nami to Dusia chyba odziedziczyła to po mnie, bo ostatnio np idąc przewróciła się i nabiła sobie guza). Choć w dorosłym życiu rzadko zdarza mi się o tak przewrócić czy coś to jednak nie raz różne "przygody miałam".

Tak np ostatnio: 10 września czyli dzień tak zwanej Matki Pieniężnej. Po pracy pojechałam do marketu by zrobić większe zakupy. Obeszłam cały sklep, naładowałam pełny koszyk, podchodzę do kasy i już mam zamiar wykładać wszystko na taśmę gdy nagle... olśnienie, że przecież miałam iść najpierw do bankomatu, bo w portfelu mam aż 1zł i 40gr. No to pięknie... więc poszłam do znajomej kasjerki, zostawiłam jej napakowany koszyk i mówię, że zaraz wrócę... O matko... Pół biedy, że zorientowałam się w miarę wcześnie... bo gorsza wtopa byłaby gdyby przyszedł już moment płacenia.

Albo np. kiedyś... Latam po mieście, sporo spraw do załatwienia miałam, zmachana i zmęczona idę już do samochodu i niespodzianka... Kluczyka nie mogę włożyć... Nosz kurcze co się dzieje...? No tak to przecież nie mój samochód... Kolor niby ten sam ale model całkiem inny... Ufff... dobrze, że alarmu nie miał. :P

Z kluczykami to w ogóle różne akcje miewam... Ileż to razy np dom próbowałam otworzyć tymi od samochodu... Albo wczoraj, koleżanka chciała zapalniczkę a jej kluczyki daje...

Największe gafy oczywiście musza mieć miejsce tam gdzie dużo ludzi, czyli na mieście i to najlepiej w dzień targowy podczas którego człeków jak mrówek. Zdarzyło się Wam np wyjść kiedyś z drogerii z koszyczkiem? Bo jak tak miałam... Zapłaciłam, próg drzwi przekroczyłam i idę...odeszłam kawałek i widzę, że ekspedientka coś tam do mnie krzyczy... Pierwsze co to pomyślałam, że czegoś nie wzięłam ale zaraz potem patrze a ja koszyk w ręku trzymam.
Albo ile to razy z przedszkola wychodziłam w butach ochronnych... :P



Ostatnio zdarzyło mi się też coś przez co zła byłam przeokropnie... jestem sobie z Dusią na festynie... stoimy w dosyć długiej kolejce na trampoliny, gadamy i chciałam zobaczyć która godzina... Sięgam do torebki po telefon i... telefonu nie ma... Jak to nie ma? No przecież był. Przegrzebałam torebkę 10 razy, coraz bardziej zdenerwowana, Dziecko już mi zaczęło płakać co ja teraz bez smart fona pocznę i że grać nie będzie mogła, dwóch Panów pyta co się stało... No jak to co? Ukradli mi telefon! Załamana totalnie, z zerem chęci do dalszego przebywania na festynie z resztkami nadziei po raz 11 zerkam do torebki i co się okazuje...? Odpruła mi się trochę podszewka i telefon tam wpadł... Co za ulga... I trochę wstyd za wszczęcie paniki ;)

Takich rożnych scenek było w moim życiu o wiele więcej... Oczywiście są też sytuacje które wynikają nie tyle co z mojego gapiostwa ale ze zwykłej sklerozy i roztrzepania.
Np. Kochanie zrobisz mi herbatę? Oczywiście. No i idę wstawić wodę... zanim czajnik pstryknie stwierdzam, że coś tam się zakręcę jeszcze a po 15 minutach... Nie zrobiłaś mi tej herbaty? Yyyy... znaczy, wstawiłam wodę... i... Już idę robić...
Ileż to razy np. 5 razy szłam po coś a koniec końców przyniosłam to dopiero za 6 razem... ale jak to się mówi, kto nie ma głowie ten ma w nogach :P
O ile takie sytuacje to pikuś ale jak zdarzy mi się zostawić włączoną prostownicę czy patelnie na gazie to skutki mogą już być nieciekawe :/

A Wam też zdarzają się takie przypadki i gafy? Z chęcią poczytam i pośmieje się ;)

10 komentarzy:

  1. dziś zapomniałam otworzyć drzwi jak wychodziłam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. tez mi sie czesto zdarzaja takie rzeczy... tyle razy wode na gazie zostawilam wlaczona i zapomnialam o niej... raz jajka na wieczor gotowalam zeby miec na sniadanie i zapomnialam. o 3 w nocy wstalam do kuchni, patrze, gaz sie pali, garner przekrzywiony, wody i jajek nie ma. patrze, a tam jajka rozprysniete na suficie. nie wyobrazam sobie tej sily z jaka one wybuchly... dobrze ze nikogo nie bylo w tej kuchni i dobrze ze ogien sie palil, a nie ulatnial... kiedys jak bylam mlodsza jechalam do siostry ciotecznej na wakacje. siedzimy na dworcu, ja jak zwykle sprawdzam po 1000 razy czy wszystko wzielam. nagle nie widze swoich okularow bez ktorych jestem slepa jak kret. no i szukam we wszystkich kieszonkach. gdzie te okulary. siostra sie na mnie patrzy jak na glupka, bo okulary sa na moim nosie :p sytuacji takich jest mnostwo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha powinaś mieć po tym ksywkę Pani Hilary ;-)
      A z tymi jajkami to mogło być nieciekawie, dobrze że tylko na brudnym suficie się skończyło.

      Usuń
  3. Po prostu ciekawe masz życie. :) U nas czasem też zdarzają się jakieś gafy, ale wszytko bije pomysłowość mojej Kinii. Raz, gdy mąż chrapał (był po nocy, a ja i Kinia już nie spałyśmy) córcia wzięła skarpetkę i ... wsadziła mu ją do buzi mówiąc po swojemu: "tata chlapał nie". :) A dwa dni temu przyszła do mnie z podciągniętymi nogawkami od spodni i mówi: "mama pomalowałam nóżki" i uśmiech od ucha do ucha. Pomalowała je oczywiście pisakiem i to od kolana, aż do stopy. :)

    OdpowiedzUsuń
  4. zupe kiedys gotowalam :) z ryzem jakas. i tak sie gdzies zakrecilam ze garczka z wywarem wrzucilam 2 torebki ryzu. dopiepo po chwili sie skapnelam ze trzeba bylo ten ryz najpierw wysypac z torebek :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Uśmiałam się:D Z tym otwieraniem nie swojego auta wymiotłaś:D
    Ja mam kilka gaf na koncie, ale na szybko nie mogę sobie wszystkich przypomnieć. Kilka lat temu wychodząc z piekarni szłam do swojego autka gdzie tata na mnie czekał, otwieram, siadam i co? Jakiś facet się śmieje. Wsiadłam do takiego samego auta, ale kierowca się nie zgadzał:O Parę dni temu popełniłabym tę gafę co i Ty z płaceniem - poszłam z Martynką po lody do sklepu. Wybieramy lody, daję dłonie do kieszeni i skapłam się, że kasy nie wzięłam. Na szczęście wtedy a nie jak byłaby kolej na nasze płacenie:) Na szczęście sklep mamy obok domu, więc raz dwa i byłyśmy z powrotem po lody, ale już z kaską:)

    OdpowiedzUsuń
  6. Oj ja codziennie muszę coś odwalić, inaczej wszyscy pomyśleliby, że chora jestem :)

    OdpowiedzUsuń