niedziela, 17 maja 2015

Chemiczne jojo

Ostatnio buszowałam po necie w poszukiwaniu jakiś inspiracji do zrobienia czegoś fajnego z Dusią... Chciałam jednak żeby było to coś innego, ciekawego, niekoniecznie jakaś praca plastyczna... może jakiś eksperyment? No i natrafiłam na pewien filmik na YouTube. Zjawisko nosiło nazwę "chemiczne jojo". Odrazu wiedziałam, że to jest to. Szczegóły na temat wykonania tego cudu wyczytałam TUTAJ i TUTAJ a dziś znalazłyśmy trochę czasu by tak się pobawić.

Do wykonania owego eksperymentu potrzebne nam były następujące rzeczy:
- olej
- soda
- ocet
- barwniki spożywcze
- słoik
- strzykawka

Na początku Dusia wsypała do słoika sodę a potem pomalutku bo ściance wlewała olej.





W międzyczasie naszykowałam w kubeczkach barwniki rozpuszczone w occie. Skorzystałyśmy z koloru niebieskiego, zielonego, czerwonego i żółtego. 
No a potem zaczęła się zabawa. :)
Dusia za pomocą strzykawki nabierała "miksturę" i pomalutku wkrapiała do słoika.


Jak widać na zdjęciach barwniki zamieniały się w kuleczki i opadały na dno. Jednak to nie koniec eksperymentu. W momencie zetknięcia się kolorowych kropelek z sodą zaczęła zachodzić pewna reakcja. Chemikiem nie jestem więc w szczegóły wolałabym się nie wdawać... Bynajmniej nasze kuleczki zostały "otoczone" dwutlenkiem węgla przez co stały się lżejsze i zaczęły unosić się do góry. Nazwa eksperymentu wzieła się zapewne stąd, że gdy kropelki wypłyną na powierzchnię, dwutlenek węgla ulatnia się, i wtedy znów stają się one ciężkie i opadają na dno... A potem na nowo zachodzi owa reakcja i wędrują na górę.


Po dłuższej zabawie i wkropleniu większej ilości barwników, zaczynały się one mieszać ze sobą i osadzać na dnie w "kupce". Wtedy zaczęły powstawać, jak to Dusia nazwała, wulkany... Wyglądało to równie fajnie :)


W pewnym momencie nasz olej był już tak "zabrudzony", że dalsze obserwacje stały się niemożliwe.... ale Dusia i tak znalazła sposób by coś z tym jeszcze sobie porobić ;) Troszkę się naciapciało wokół, ubrudziło kilka miseczek, łyżeczek itd ale to nic ;).


W ramach końcowego podsumowania, chyba najlepszym dowodem na to, że owy eksperyment bardzo przypadł do gustu memu Dziecko będzie to, że po krótkiej chwili wytchnienia, z błagalnym wzrokiem poprosiło abym wylała to co zostało i jeszcze raz przygotowała świeżą oliwę :)
Widząc jej poprzednią euforię i zaangażowanie, oczywiście zgodziłam się i magiczne kuleczki zaczęły powstawać na nowo :)



9 komentarzy:

  1. Pierwszy raz widzę takie doświadczenie :) Wygląda na świetną zabawę!

    OdpowiedzUsuń
  2. Swietna! Jutro zrobie z chlopami moimi!

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawe eksperymenty, ale jaka córcia zainteresowana ;-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ciekawy eksperyment, musimy zrobić ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. my robiliśmy bez sody i bez octu. z sodą muszę spróbować, ale po co ocet? na zwykłej wodzie pokolorowanej farbą zwykłą wodną też dawało radę - ma ktoś porównanie czy faktycznie dużo lepszy efekt? bo nie wiem czy się przemóc do zapachu octu (nie znoszę..) czy nie muszę ;) Świetne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń