wtorek, 9 września 2014

Szkolnie

Czas leci jak szalony i wiem, że Ameryki tym stwierdzeniem nie odkryłam, ale ostatnio dni przelatują mi przez palce jak szalone... :/. Właśnie mija 2 tydzień szkoły... Oj już tyle razy się zbierałam by coś o tym napisać i jakoś nie wychodziło...

Chyba nie ma sensu żebym się teraz rozwodziła nad rozpoczęciem roku szkolnego, bo to już trochę przedawniony temat. Tak ogólnie mogę Wam napisać, że od samego początku nie było problemu z Dusią... Oczywiście troszkę się bała i denerwowała ale cały czas była i jest bardzo dzielna. Choć po weekendzie troszkę po marudziła, że nie chce iść, że szkoła już się nie podoba itd ale szybko przeszło. Ja byłam nieco mniej dzielna, bo łezki poleciały jak pierwszy raz zostawiałam ją w klasie ale cóż... mamy tak mają ;). Powiem Wam jeszcze, że do tej pory nawiedzają mnie myśli typu: " moje Dziecko chodzi już do szkoły? Nie możliwe, nie wierzę..." ;)

Szkoła do której uczęszcza Dusia jest dla Niej nowym miejscem, tak samo jak większość Dzieci z klasy, bo wprawdzie kilkoro z nich zna z widzenia z przedszkola ale tylko z jedną Dziewczynką była w grupie. I właśnie z nią (z Ewą) Dusia siedzi ławce, dzięki czemu jest Jej raźniej. Pomału zaczyna zapoznawać się też z resztą co mnie cieszy, bo jak wiadomo prędzej czy później zdarzy się, że jej ulubionej koleżanki nie będzie i fajnie jakby wtedy miała kogoś innego do rozmowy i zabawy. W sumie jest ich w klasie 24 ze znaczną przewagą dziewczynek :).
Wychowawczyni póki co wydaje się sympatyczna ale zobaczymy jak będzie wyglądać ta"współpraca";).

Co do książek to oczywiście Dusia też otrzymała darmowy Elementarz, tak jak i książkę do angielskiego itd. Przez pierwsze dni podręczniki i ćwiczenia wędrowały z Dusią do domu ale ogólnie jeśli nie będzie potrzeby to będą zostawać w klasie.

W szkole był też w wakacje remont i teraz każde dziecko ma w szatni swoją szafeczkę zamykaną na kluczyk co ogólnie mi się podoba. Za moich czasu wyglądało to całkiem inaczej ;).

Wczoraj natomiast odbyło się pierwsze zebranie ale wrażenia takie średnie... a to wszystko za sprawą jednej z Mam która była bardzo "mądra" i zaczęła wygłaszać jak według niej powinno wyglądać organizowanie niektórych rzeczy, po czym po 20 minutach ewakuowała się i tak naprawdę nic do końca w tym temacie nie zostało ustalone :/ Potem było trochę spraw ogólnych takich jak ubezpieczenie, co tam trzeba jeszcze donieść i podpisanie kilku papierków. 
Szkoła do której chodzi Dusia bierze udział w 2 bardzo fajnych akcjach: Mleko w szkole i Owoce i warzywa w szkole.
Niestety nie było mi dane zostać do końca zebrania ponieważ po godzinie musiałam wyjść (tak jak prawie połowa rodziców) i pędzić do Kościoła gdzie odbywało się nabożeństwo poświęcenia plecaków itd. Dusia bardzo chciała jechać, więc wyjścia nie było ;). Szkoda tylko, że Dyrektorka tak kiepsko dogadała się z Księdzem i zebranie nie zostało przełożone na inny dzień :/


Moja mała uczennica lekcje ma do 11.30 albo 12.35. Przez pierwszy tydzień tak to organizowałam, że albo ja wychodziłam wcześniej z pracy albo moja mama, żeby ją od razu odbierać. Ale że nie mogę tak w kółko kończyć pracy w południe to musiałam zapisać ją dzisiaj na świetlicę. Na szczęście rzadko będzie musiała tam długo siedzieć, ponieważ mam wokół siebie wiele dobrych Dusz, tzn moją mamą, brata ciotecznego i byłą teściową, które będą mi pomagać jeśli chodzi odbiór Dusi ze szkoły.  Tylko tu już trochę muszę kombinować i ustalać kto i kiedy i o której... no ale...
W tym tygodniu np ja rano podjeżdżam po synka mojego brata (mieszkamy na jednej wsi) bo on też chodzi do tej samej szkoły, potem po lekcjach i Dusia i On idą na świetlicę a o 13.30 przyjeżdża po nich brat, odstawia Dusie do babci gdzie czeka sobie aż wrócę z pracy. 
Jak będzie wyglądać "grafik" po niedzieli jeszcze nie wiem... po cichu liczę, że może G. już wróci...

No właśnie... Ci co są też z nami na FB wiedzą, że narzeczony mój powrócił do pracy kierowcy i nie ma go z nami od ponad 2 tygodniach (ale o tym pojawi się kiedyś oddzielny wpis). Powiem Wam szczerze, że jak mam dzień wolny czy wracam wcześniej to spoko... znajdzie się czas i na zrobienie czegoś z Dusią i coś sprzątnę i ugotuje... Gorzej jak pracuje do 17... tak jak np. dziś... Zanim zahaczyłam o sklep, dojechała, zabrałam Dusię od Babci to była już 18. Więc chwile sobie pogadałyśmy, powygłupiałyśmy i musiała lecieć napalić w piecu, zrobić kolacje, nakarmić zwierzaki i pora szykowania się do spania... I generalnie ja nie chce tu narzekać ale nie zawsze jest lekko, jednak nie mam wyjścia i przez jakiś czas tak będzie...

Natomiast gdy jestem więcej w domu i tak jak ostatanio była ładna pogoda to korzystałyśmy i spędzałyśmy dużo czasu na dworze: na podwórku, na rowerach w parku... Coś sobie też potworzyłyśmy... 

Na koniec niestety muszę napisać, że Dusie zdążyło złapać już przeziębienie, więc jutrzejszy dzień stoi pod znakiem zapytania. Wiem, że nie ma sposobu by Dziecko w ogóle nie chorowało ale cały czas mam nadzieję, że po zabiegu będą widoczne efekty i opuszczonych dni będzie znacznie mniej niż w przedszkolu.

Jeśli chodzi o pierwszą szkolną relację to by było na tyle... Za jakiś czas dam znać jak tam sprawuje się moja Mała Uczennica :).

1 komentarz:

  1. Fajnie, że ogólnie Klaudia jest zadowolona:) Byle tak jej zostało:) Faktycznie masz grafik napięty, ale co zrobić jak pracować też trzeba;) Zdrówka dla Małej, niech dalej będzie taka dzielna w szkole:) Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń