Powiem szczerze, że gdy weszliśmy do namiotu poczułam wielkie rozczarowanie i spodziewałam się że będzie lipnie. Nie było wielkiej areny a wokół niej ławeczek tylko mała scena i plastikowe krzesełka. No ale jak już się zapłaciło za bilety to szkoda było by wyjść, więc z średnim nastawieniem czekaliśmy na rozpoczęcie występów. I... z przyjemnością stwierdziliśmy, że jest nieźle... ;)
Ekipa cyrkowa dosyć skromna ale za to jaka... Kolejny raz okazało się, że nie ilość tylko jakość się liczy.
Założycielami jest polsko-rosyjskie małżeństwo, na scenie występują też dwie ich Córki, do tego jeden główny asystent/artysta i... półfinalista ostatniej edycji "Mam talent" czyli... Marek Born - -Chłopak z piłkami :D. Jakby ktoś go nie kojarzył to proszę KLIK na jego występ :).
Co do samego spektaklu (użyłam takiego słowa ponieważ według mnie było to takie połączenie sztuki cyrkowej z teatrem) to obejrzeliśmy akrobacje w powietrzu, pokaz z hula hop, rzeczy typu tajemnicza skrzynia w której to znikała Pani podźgana najpierw sztyletami, kilka śmiesznych scenek, żonglerkę z piłkami, cyrkową wersję Kopciuszka w której to w "magiczny" sposób główna bohaterka kilkukrotnie na "naszych oczach" zmieniała sukienki itp. Nie było jakiś wielkich zwierząt ale za to pojawił się wesoły piesek i gołębie. O obecności stoiska z popcornem, wata, balonikami i rożnych świecącymi zabaweczkami chyba nie muszę wspominać ;). Dusia oczywiście też nas naciągnęła na małe co nieco ;)
Cały show trwał 2 godziny z jedną 15 minutową przerwą.
Czy wyszliśmy stamtąd usatysfakcjonowani i zadowolenie? Oj tak... Wbrew początkowej naszej reakcji, twierdzimy, że było super. Dusia też zachwycona, prawie cały czas śledziła co się działo na scenie, ukradkiem widziałam, że pojawiały się uśmieszki na jej buzi i mina zdziwienia w pewnych momentach.
Szczerze mogę Wam polecić pójście na show tego cyrku, więc jeśli będzie kiedyś w Waszych miasteczka to zawitajcie tam. Od siebie dodam jeszcze, że warto dopłacić po te 5 zł by usiąść sobie przy samej scenie i wszystko z bliska widzieć.
Ciekawscy mogą TUTAJ zobaczyć krótki filmik z mixem występów Cyrku Juremix.
Na koniec muszę Wam napisać jakie gapy z nas są. Do cyrku pojechaliśmy na dwa samochody tzn G. z Dusią z domu a ja prosto z pracy. Spotkaliśmy się pod jednym z marketów, przesiadłam się do nich i już w Trójkę podjechaliśmy do miejsca docelowego. Po wszystkim zapakowaliśmy się wszyscy, spokojnie wracaliśmy i... będąc już praktycznie pod samym naszym domem przypomniało mi się, że przecież moje auto zostało w mieście. :P Rada nie rada trzeba było zawracać... Na szczęście nie było daleko ;)
Najważniejsze, że wyprawa do cyrku się udała i wszyscy są zadowoleni :) Jak będzie okazja, to również się wybierzemy na ich występ :)
OdpowiedzUsuńSzczerze polecam :)
Usuń