Czas na kolejny wpis w ramach Projektu Przygody z książką.
Inspiracją to tego postu stała się "Pocahontas" od Wydawnictwa Egmont. Ale nie jest to jakaś tam zwykła pozycja... To jedna z tych książek którą Dusia ma jeszcze po mnie, czyli swoje już przeżyła (co zresztą widać).
Pierwsze podejście do owej lektury robiłyśmy już jakiś czas temu... Początkowo Dusię zainteresowała ta opowieść ale w połowie chciała przerzucić się na coś innego. Potem gdzieś tam po drodze Córcia oglądała bajkę... minął kolejny rok... książka odleżała swoje aż w końcu znowu ją wyciągnęłyśmy. I tym razem została przeczytana cała :)
Tak naprawdę nie widzę sensu w opisywaniu historii w niej zawartej, bo chyba nie ma Osoby która nie znałaby przygód Pocahontas. ;) Umieszczę tylko małą charakterystykę tej bohaterki którą niedawno znalazłam ;)
"Pocahontas, której imię można przetłumaczyć na „Psotnica”, jest wesołą, niezależną, odważną i rządną przygód młodą kobietą Żyje w jedności z naturą, zna każde drzewo, każdy wodospad i każde stworzenie w swoim lesie. Zawsze stara się znaleźć właściwą drogę w życiu, a jej inteligencja i wewnętrzna... siła wpływają nie tylko na kapitana Johna Smitha, ale na wszystkich, którzy ją znają.
To teraz pewnie się zastanawiacie - skoro nie o książce to oczym ona chce pisać? Ano np. o tym, że ową pozycję darzę nutką sentymentu. :)
Spod skrzydeł Disneya wyfrunęło wiele produkcji ale jednak z mojego Dzieciństwa kojarzę najbardziej Królewne Śnieżkę, Małą Syrenkę, Piękną i Bestię i własnie np. jeszcze Pocahontas. W związku z tym za każdym razem gdy ta książka wpada mi w ręce z automatu pojawiają się wspomnienia.
Powiem Wam w sekrecie, że choć nigdy nie miałam długich czarnych włosów, lubiłam sobie wyobrażać, że jestem tą Indianką... Stawałam na pewnym ściętym pniu, wyciągałam klatę do przodu unosiłam podbródek do góry i nagle wiatr rozwiewał mą czuprynę a gdzieś z ukrycia jakiś przystojny chłopak obserwował mnie i zakochował się we mnie ;).
Po ciuchu pragnęłam też, żeby naprawdę istniało gadające drzewo... że będę się na nie wdrapywała, rozsiadała wygodnie na gałęzi i żaliła, radziła, rozmawiała... Że będzie to taki mój azyl. Ech, dzieci to jednak takie naiwne bywają ;)
A wiecie co przychodzi mi na myśl gdy widzę tą ilustrację?
Oczywiście, że ta piosenka :D
To jednak nie wszystkie moje wspomnienia. Kiedyś tam, nie wiem już z jakiej okazji, rodzice kupili nam (tzn mi i mojej siostrze) puzzle z Pocahontas, takie z 1000 elementów. I wiecie co? Było kilka podejść ale nigdy nie zostały one złożone w całości. Pamiętam, że raz byłyśmy już bardzo blisko, podczas kilku wieczorów układałyśmy Je z pomocą mamy ale w związku ze zbliżającą się wizytą Księdza chodzącego po kolędzie trzeba było je sprzątnąć... A było tak blisko ;). Oczywiście jak to u mnie bywa, owe puzzle mam do dziś. Choć podejrzewam, że brakuje już kilku elementów.
Niedawno pisałam o baśniach... że cieszę się, że od małego zapoznawałam Dusię z nimi, że je lubi i zna... To samo tyczy się właśnie takich bajek jak Pocahontas... Że nie tylko jakieś super nowoczesne bohaterki potrafią urzecz dziecko w XXI wieku.
I kolejny raz utwierdzam się w przekonaniu, że warto zostawiać m.in. swoje książki dla własnych Pociech... Bo kiedyś po iluś latach gdy się po nie sięgnie wracają np. takie fajne wspomnienia :)
No ale jak tak już o obecnych czasach wspomniałam, to chcecie zobaczyć jak mogłaby wyglądać teraz Pocahontas? Ano np tak ;)
Na koniec mała dawka indiańskiej, relaksacyjnej muzyczki :)
uwielbiam bajki Disneya, nawet na dzień dziecka kupiłam "Złotą księgę bajek" z kolekcji Disney'a
OdpowiedzUsuńp.s gdzie Ty zachomikowałaś przez tyle lat te wszystkie skarby ze swojego dzieciństwa? ;D
Hihi w różnych miejscach :-P. U mamy, na strychu u dziadków i na naszym malutkim stryszku ;-)
Usuńach jaka szkoda, że nie mam strychu...pewnie fajnie buszować na nim z dzieckiem i odkrywać tajemne z przeszłości
UsuńJako dziecko uwielbiałam buszować u dziadków na strychu... Teraz Dusia też się cieszy jak coś odnajdzie :-)
UsuńZresztą ja należe do ludzi którym żal jest wyrzucać swoje rzeczy ;-)
Miałam Pocahontas <3 niestety podczas przeprowadzki została przeniesiona w pudle do pinicy ( mieliśmy to pudło przenieść jak firma dowiezie meble), ale przyszło oberwanie chmury, i zalało pół miasta włacznie z piwnicami:/. Kilkadziesiąt świetnych bajek i książek w ten sposób poszło sobie do kosza:/
OdpowiedzUsuńOj... To wielka szkoda :-(
UsuńPamiętam jak bardzo kochałam Pocahontas! Bawiłam się w nią bez ustanku ;)
OdpowiedzUsuńJa tez do dzisiaj mam książki Disneyowskie, które dostawałam od rodziców. Teraz czytam je dzieciakom :)
OdpowiedzUsuńA mój mąż ostatnio znalazł książkę, którą mu czytano w dzieciństwie. To jednak starsza bajka niż Pocahontas, ale już czytamy mojej córci i zaplanowałam sobie o niej wpis na blogu ;)
OdpowiedzUsuńCo to za książka?
UsuńJedna z moich ulubionych bajek z dzieciństwa, dla moich szkrabów jeszcze za trudna :) I smutna :)
OdpowiedzUsuńHej, czy posiadasz nadal te puzzle?
OdpowiedzUsuńMusiałabym przejrzeć strych ale chyba tak.
Usuń