Jednak sama teoria i suche fakty to i tak ciut za mało. Może nie robię z Dusią jakiś wielkich eksperymentów ale czasem coś Jej pokaże... niby nic takiego a jednak patrzy z zaciekawieniem... Wystarczy np wlać oliwię do wody a będzie 5 razy próbować ją zmieszać, albo urządzić "konkurs" z którego pojemniczka (wąskiego czy szerokiego) szybciej wyparuje woda.
Przed świętami trafił w nasze ręce pewien zestaw właśnie do małych domowych eksperymentów.
Pudełeczka może wyglądają niewinnie ale uwierzcie, że znajduje się w nich źródło fajnej i ciekawej zabawy.
My na początku postanowiłyśmy sięgnąć po sztuczny śnieg. Tej zimy było go niewiele i czujemy mały niedosyt a Dusia pamiętając jeszcze zabawę z innym nieprawdziwym śniegiem zrobionym z pianki i sody czuła, że to się jej spodoba.
Zestaw składa się z białego proszku zwanego poliakrylanem sodu, próbówki i instrukcji obsługi.
Przygotowanie owego śniegu jest bardzo proste. Wystarczy np. do jakieś miski wsypać FUN i zalać go odpowiednią ilością wody... a potem są czary... Wszystko dzieje się samo... Żałuję, że nie mam jak Wam pokazać wielkich oczu Dusi gdy siedziała i patrzyła zaszokowana na "pulchniejące" coś ;)
Powstały śnieg był przyjemny w dotyku, wilgotny i sypki... Ilościowo może nie było go jakoś dużo no i nic z niego ulepić się nie dało ale Dziecko me znalazło inne sposoby na zabawę nim... A zabawa trwała nieco ponad godzinę ;)
Jak to na ogół bywa troszkę wymsknęło się to spod kontroli i śnieg znalazł się na połowie pokoju ale dość łatwo się go sprząta, nawet z dywanu. I to co ważne... owa biała substancja, nie podrażnia skóry, więc Dziecko spokojnie może się nią bawić.
Dusia na koniec, upchnęła śnieg do próbówki i schowała na kiedyś ;)
Następnego dnia sięgnęłyśmy po kolejne pudełeczko aby zrobić swoją własną prywatną tęczę ;)
Zawartość już ciut inna, (bowiem w środku znajdywał się: hydrożel w proszku, barwniki spożywcze no i próbówka oraz instrukcja)...
... za to przeprowadzanie eksperymentu było równie poste i ciekawe jak w przypadku śniegu.
Do 3 szklanek wlałam wodę a następnie do każdej z nich Dusia dodała barwniki.
Potem należało podzielić hydrożel na 3 mniej więcej równe część i powysypywać.
Jak myślicie co było dalej? Ano znowu czary... Na naszych oczach malutkie kryształki zaczęły pochłaniać wodę pęczniejąc przy tym aż w końcu kolorowa ciecz zamieniła się w coś przypominającego konsystencją galaretkę.
Dusia oczywiście musiała zanurzyć swoje malutkie dłonie, by poczuć na własnej skórze z czym ma do czynienia ;)
Po wstępnym zapoznaniu, zaczęła przenosić galaretę do próbówek. W jednej układała ładne warstwy, w drugiej powstał misz masz ;)
Próbówki odstawiłyśmy w widoczne miejsce, bowiem to jeszcze nie koniec eksperymentu.
Z upływem czasu, żele zaczęły się ze sobą mieszać i powstawały nowe barwy.
Dusia wprawdzie odrazu wiedziała, że np z żółtego i niebieskiego zrobi się zielony ale i tak z ciekawością obserwowała.
Następnego dnia nasza galaretowa tęcza prezentowała się tak :)
No i zostało nam ostatnie pudełeczko z cieczą newtonowską.
Opakowanie zawierało: koncentrat PVA, boraks, drewniany patyczek, próbówkę i instrukcję.
Niestety na tym muszę zakończyć prezentację tego eksperymentu, ponieważ w trakcie wlewania składników do miseczki zdarzył się mały wypadek :(.
Dusia była lekko rozczarowana ale cóż poradzić... Obiecałam, że w najbliższej przyszłości zamówię ten zestawik i zrobimy ciągnącego się zielonego glutka ;)
Na podstawie dwóch pierwszych eksperymentów spokojnie mogę stwierdzić, że to naprawdę super zestawy. Dusia była dzielnym małym chemikiem, choć tak naprawdę nie mąciłam jej w głowie pojęciami typu polimery oraz nie do końca wie czemu powstawały owe substancje... ale to nic... bo i tak było to dla niej bardzo ciekawe doświadczenie a przede wszystkim fajna zabawa. :)
rzecz godna polecenia :)
A jakby ktoś swoim Pociechą chciał sprezentować takie zestawy to znajdziecie je TUTAJ. Cena jednego to 15,90.
Kurcze aż sama bym z chęcią takie eksperymenty porobiła:) Muszę o tym pomyśleć!:)
OdpowiedzUsuńJestem oczarowana, zafascynowana i mam pomysl na prezent dla pewnej ciekawskiej panienki ;)
OdpowiedzUsuńMyślę, że owej Panience spodoba się coś takiego :-)
Usuńteż chcę taką galaretkową tęczę! a może jednak bardziej śnieg?
OdpowiedzUsuńciekawe dlaczego na chemii w szkole nie można tak się uczyć o polimerach - dzieciaki na pewno byłyby zachwycone (a przy okazji więcej zapamiętały!)
a wiecie, ze siarczek ołowiu po ochłodzeniu wytrąca się z ciepłego roztworu w postaci złotych drobinek (przypomina brokat) i ponownie "znika" (rozpuszcza się) po ogrzaniu roztworu? i znów wytrąca... ja to odkryłam dopiero na studiach - ale była zabawa :P
na eksperymenty nigdy nie jest za późno, ani za wcześnie :)
fajne zestawy
Ja chodziłam do technikum ochrony środowiska więc chemi było sporo... Nawet praktyki w laboratorium miałam... Wstyd jednak przyznać, bo niewiele z tego kumałam i zapamiętałam ;-)
UsuńTen śnieg jest wielokrotnego użytku? Szkoda, że się nie lepi... A tęczę zróbcie z galaretek, przy okazji będzie deser ;)
OdpowiedzUsuńTak. U nas z tydzień stał w tej próbówce po czym Dusia znowu się nim bawiła. Nadal był wilgotny i sypki.
UsuńBardzo fajne te eksperymenty! Widziałam je już wcześniej i chyba za jakiś czas, jak dziewczynki trochę podrosną, pobawimy się nimi :)
OdpowiedzUsuń