Niech Was nie zwiodą te krótkie tytuły, bowiem te książeczki na pewno nie są typowymi biografiami przedstawiającymi suche fakty z życia świętych. Są to lekkie, rymowane opowieści o ludziach, którzy zaczynali zupełnie zwyczajnie, tak jak my: jedni pochodzili z bogatych domów, u innych się nie przelewało, jedni od urodzenia odznaczali się dobrym sercem, drudzy musieli przejść wyboistą drogę. Łączy ich to, że wszyscy w pewnym momencie swojego życia spotkali Boga, z którym zawarli serdeczną przyjaźń, a dziś Eliza Piotrowska opowiada o ich przygodach.
czwartek, 31 marca 2016
"Święci Uśmiechnięci"
Chciałabym polecić wspaniałą serię książek dla dzieci pt. „Święci Uśmiechnięci”. Autorką cyklu jest Eliza Piotrowska, którą zapewne wielu rodziców kojarzy z popularnym Tupciem Chrupciem. Dziś jednak nie o dzielnej myszce mowa, bowiem bohaterami tych barwnie ilustrowanych tomików są… święci. W tej chwili nakładem Wydawnictwa Święty Wojciech pojawił się na rynku następujące tytuły: „Święta Urszula Ledóchowska”, „Święty Franciszek”, „Święty Jan Bosko”, „Święty Filip Neri”, „Święty Mikołaj z Miry”, „Święty Jan Paweł II”, „Święta Faustyna Kowalska”, „Święty Brat Albert”.
Niech Was nie zwiodą te krótkie tytuły, bowiem te książeczki na pewno nie są typowymi biografiami przedstawiającymi suche fakty z życia świętych. Są to lekkie, rymowane opowieści o ludziach, którzy zaczynali zupełnie zwyczajnie, tak jak my: jedni pochodzili z bogatych domów, u innych się nie przelewało, jedni od urodzenia odznaczali się dobrym sercem, drudzy musieli przejść wyboistą drogę. Łączy ich to, że wszyscy w pewnym momencie swojego życia spotkali Boga, z którym zawarli serdeczną przyjaźń, a dziś Eliza Piotrowska opowiada o ich przygodach.
Niech Was nie zwiodą te krótkie tytuły, bowiem te książeczki na pewno nie są typowymi biografiami przedstawiającymi suche fakty z życia świętych. Są to lekkie, rymowane opowieści o ludziach, którzy zaczynali zupełnie zwyczajnie, tak jak my: jedni pochodzili z bogatych domów, u innych się nie przelewało, jedni od urodzenia odznaczali się dobrym sercem, drudzy musieli przejść wyboistą drogę. Łączy ich to, że wszyscy w pewnym momencie swojego życia spotkali Boga, z którym zawarli serdeczną przyjaźń, a dziś Eliza Piotrowska opowiada o ich przygodach.
wtorek, 29 marca 2016
Prezent od zajączka
Święta Święta i po Świętach... Jak zawsze w mgnieniu oka zleciało. W sumie to tylko dwa dni...
U nas w niedzielę, najpierw kościół a potem oczywiście Wielkanocne śniadanko. Ten dzień spędziliśmy w domu w towarzystwie mojej mamy i Jej przyjaciela. Pogoda tak jak sobie marzyłam w miarę dopisała więc co by nie tylko za stołem siedzieć, wybraliśmy się również na mały spacerek. Choć w sumie nie taki mały on był, bo z 1,5 godziny na świeżym powietrzu spędziliśmy. Poczłapaliśmy się (z wyjątkiem Dusi która śmigała na rowerku) do miasta a tam zahaczyliśmy o park i nasze ruiny zamku.
Dziś tylko takie dwa kadry ale zdjęć mam sporo więc za jakiś czas przy podsumowaniu pory roku coś więcej wstawię ;)
U nas w niedzielę, najpierw kościół a potem oczywiście Wielkanocne śniadanko. Ten dzień spędziliśmy w domu w towarzystwie mojej mamy i Jej przyjaciela. Pogoda tak jak sobie marzyłam w miarę dopisała więc co by nie tylko za stołem siedzieć, wybraliśmy się również na mały spacerek. Choć w sumie nie taki mały on był, bo z 1,5 godziny na świeżym powietrzu spędziliśmy. Poczłapaliśmy się (z wyjątkiem Dusi która śmigała na rowerku) do miasta a tam zahaczyliśmy o park i nasze ruiny zamku.
Dziś tylko takie dwa kadry ale zdjęć mam sporo więc za jakiś czas przy podsumowaniu pory roku coś więcej wstawię ;)
W poniedziałek natomiast do południa leniliśmy się a potem pojechaliśmy do moich Dziadków (mimo, że planowo mieliśmy również siedzieć w domu) gdzie jak to często bywa zebrało się pół rodzinki. Ogólna atmosfera sympatyczna tylko ja to zabardzo nie lubię takich wielkich spotkań i tego siedzenia przez kilka godzin. ;). Dla rozluźnienia chociaż trochę z wodą polataliśmy ;). Nie było wprawdzie tak wielkiego lania jak dwa lata wstecz ale kilka litrów poszło. Bawiły się głównie Dzieciaki no ale i kilkoro z nas dorosłych na małe co nieco sobie pozwoliło. Jak ja się cieszę, że świeciło słoneczko i było ładnie i wiosennie :D
sobota, 26 marca 2016
Wesołego Alleluja :)
Posprzątane? Koszyczki poświęcone? Odpoczywacie już czy buszujecie nadal w kuchni?
Ja się w tym roku nie popisałam... Dwa okna nie umyte, nic specjalnego nie gotowałam ale to nic... Gości chyba się nie spodziewamy więc nie było takiego parcia. Święta zapowiadają się spokojnie i w gronie naszej malutkiej rodzinki... Mam nadzieję, że pogoda dopisze coby na jakiś spacerek się udać a w poniedziałek ciut woda polać ;).
Tymczasem mam do pokazania jeszcze małe co nieco z wczoraj czyli pisankowanie. :)
Skorzystałyśmy z barwników w proszku i o ile początkowo jajeczka miały być jedno kolorowe to w trakcie stwierdziłyśmy, że zaszalejemy i zrobimy tęczowe ;).
Jak dla mnie już po samym barwieniu pisanki prezentował się uroczo ale Dusia jak to Dziecko wolała dodać jeszcze trochę naklejeczek. ;)
piątek, 25 marca 2016
To wszystko mija...
Mijają godziny... dni... miesiące... lata... Chyba każda mama czasem zastanawia się czemu ten czas tak pędzi? Dlaczego Dzieci muszą tak szybko rosnąc? A po drodze różne wychowacze kryzysy, setki przemyśleń, miliony wzruszeń. Coś o tym wiem bo w końcu jestem mamą prawie od 8 lat. Jednak tym razem nie ja chce napisać słów kilka o tym więc i o Dusi nic nie będzie. Pałeczkę przekazuje mojej Siostrze którą poznaliście przy recenzji książeczek kontrastowych :-).
"Kiedy urodziłam synka, czułam się naładowana energią. Poporodowa adrenalina sprawiała, że nie potrzebowałam snu i ciągle mnie nosiło. Jednak te zapasy mocy dość szybko się wyczerpały i okazało się, że bycie matką nie oznacza bycia supermenem i że jednak nadal jestem tylko człowiekiem potrzebującym choć chwili odpoczynku. Przyszły kolki, potem zaczęło się ząbkowanie, a ja zamieniłam się w tykającą bombę. Każdego wieczoru zagłuszanego przez ryk cierpiącego dziecka (tak, ryk, a nie płacz - płacz to jest na głód ewentualnie tęsknotę, a na kolkę jest ryk) i każdej nocy przespacerowanej z popłakującym synkiem na rękach bałam się, że w końcu wybuchnę. Ze zmęczenia, z niewyspania, z braku pomysłu na to, jak ulżyć własnemu dziecku.
Któregoś dnia doznałam olśnienia - przecież TO WSZYSTKO MINIE! Minie kolka, minie ząbkowanie, miną skoki rozwojowe. Miną nieprzespane noce, wiszenie na piersi, brak możliwości zniknięcia z pola widzenia dziecka. Ale dzisiaj, właśnie DZISIAJ jestem potrzebna temu maleństwu, które nie rozumie, dlaczego brzuszek boli, dlaczego dziąsła swędzą, dlaczego sen nie przychodzi mimo zmęczenia. To magiczne zaklęcie "wszystko minie" dodawało mi cierpliwości, choć jeszcze przed sekundą wydawało mi się, że zużyłam wszystkie jej zapasy. W tych trudnych chwilach oddaję się cała mojemu dziecku, odrzucając domowe obowiązki, rezygnując z własnych przyjemności, przesuwając w czasie poczynione wcześniej plany.
"Kiedy urodziłam synka, czułam się naładowana energią. Poporodowa adrenalina sprawiała, że nie potrzebowałam snu i ciągle mnie nosiło. Jednak te zapasy mocy dość szybko się wyczerpały i okazało się, że bycie matką nie oznacza bycia supermenem i że jednak nadal jestem tylko człowiekiem potrzebującym choć chwili odpoczynku. Przyszły kolki, potem zaczęło się ząbkowanie, a ja zamieniłam się w tykającą bombę. Każdego wieczoru zagłuszanego przez ryk cierpiącego dziecka (tak, ryk, a nie płacz - płacz to jest na głód ewentualnie tęsknotę, a na kolkę jest ryk) i każdej nocy przespacerowanej z popłakującym synkiem na rękach bałam się, że w końcu wybuchnę. Ze zmęczenia, z niewyspania, z braku pomysłu na to, jak ulżyć własnemu dziecku.
Któregoś dnia doznałam olśnienia - przecież TO WSZYSTKO MINIE! Minie kolka, minie ząbkowanie, miną skoki rozwojowe. Miną nieprzespane noce, wiszenie na piersi, brak możliwości zniknięcia z pola widzenia dziecka. Ale dzisiaj, właśnie DZISIAJ jestem potrzebna temu maleństwu, które nie rozumie, dlaczego brzuszek boli, dlaczego dziąsła swędzą, dlaczego sen nie przychodzi mimo zmęczenia. To magiczne zaklęcie "wszystko minie" dodawało mi cierpliwości, choć jeszcze przed sekundą wydawało mi się, że zużyłam wszystkie jej zapasy. W tych trudnych chwilach oddaję się cała mojemu dziecku, odrzucając domowe obowiązki, rezygnując z własnych przyjemności, przesuwając w czasie poczynione wcześniej plany.
środa, 23 marca 2016
"Mikołajek"
Wyfrunęły one spod skrzydeł Wydawnictwa Nasza księgarnia.
Autorem natomiast jest René Goscinny a ilustratorem Jean-Jacques'a Sempé.
poniedziałek, 21 marca 2016
W Wielkanocnym klimacie
Ostatnio troszkę marudziłam, że nie wiem jak to będzie z tym naszym Wielkanocnym tworzeniem ale często tak miewam a potem okazuje się, że jednak coś udało się zrobić. Nie powstało wprawdzie nic wielkiego i szałowego, wręcz przeciwnie. To takie małe prace wyczarowane na szybko, można by rzecz w oka mgnieniu ;). Idealne do wciśnięcia w ramy czasowe pomiędzy powrotem ze szkoły/pracy, zjedzeniem obiadu, krótkiej zabawie na dworze/ w domu i odrobieniu lekcji a jedzeniem kolacji, wieczornej kąpieli i czytaniem na dobranoc. Na to wszystko mamy średnio około 4 godzin a i jeszcze czasem trza coś w domu ogarnąć itp. Także w związku z tym wolnych chwili gdzie mam jeszcze wenę a Dusia chęci na tygodniu jest bardzo mało. No ale... jak już wspomniałam gdzieś tam coś powstało ;).
Np. takie oto wyklejone plasteliną jajo ze wzorkami :)
Dusia jak to Ona, na ogół nie bawi się w jakieś konkretne kolory i wyraźne oddzielanie ich... zdecydowanie bardziej woli artystyczne miksy dzięki którym efekt końcowy jest bardzo barwny i poprostu ciekawy ;). Dodam jeszcze, że wszelakie wyklejanie nie jest Jej ulubioną forma plastyczną i wymaga częstych odpoczynków no ale od czasu do czasu daje rade coś w taki sposób zrobić :P
Za to późniejsze ozdabianie pisanki za pomocą widelczyka i długopisu zdecydowanie przypadło do gustu Dziecka mego. :)
sobota, 19 marca 2016
Nie dla wrażliwych
Nie ma co ukrywać, że straszna beksa ze mnie i o wzruszenie u mnie nie trudno... Czasem potrafię to uczynić nawet na jakimś głupowatym serialu a o wzruszeniach w życiu codziennym (często związane są one z Dusią) wspominać nawet nie będę. Jakby tego było mało to taki ze mnie typ co to wszystko musi analizować, rozpamiętywać, przeżywać nadmiernie i często gęsto panikować na wyrost. Ach, sama czasem mam się dość a i G. nie ma ze mną momentami lekko ;).
Wracając jednak konkretniej do tych wzruszeń to na niejednym filmie łezkę uroniłam ale na ogół słona kropla poleci, akcja się zakończy i tyle. Czasem jednak trafia się jakaś produkcja która rujnuje mnie totalnie. Potok łez jest spory a i potem niespokojny umysł posiadam. Dziś chciałam Wam wspomnieć właśnie o dwóch takich filmach. Jeden oglądałam kilka miesięcy temu a drugi w tym tygodniu. Obydwa nakręcone zostały na podstawie książek i choć tematyka różna to napewno na długo je zapamiętam.
"Bohaterką "Gwiazd" jest Hazel Grace Lancaster, 17-latka z wyrokiem śmierci. Gdy miała 13 lat, zdiagnozowano u niej raka tarczycy i nie dawano dużych szans na przeżycie. Udało się ją uratować dzięki eksperymentalnej kuracji, która jednak ma znaczące efekty uboczne – w płucach Hazel zbiera się woda, która pewnego dnia może doprowadzić do jej uduszenia. Każdy dzień bez ataku to dla dziewczyny błogosławieństwo i jednocześnie strach przed nieuniknionym. Kiedy na grupie wsparcia pozna 18-letniego Augustusa Watersa – weterana raka kości z amputowaną nogą – jej policzone dni nabiorą nowego wymiaru."
Wracając jednak konkretniej do tych wzruszeń to na niejednym filmie łezkę uroniłam ale na ogół słona kropla poleci, akcja się zakończy i tyle. Czasem jednak trafia się jakaś produkcja która rujnuje mnie totalnie. Potok łez jest spory a i potem niespokojny umysł posiadam. Dziś chciałam Wam wspomnieć właśnie o dwóch takich filmach. Jeden oglądałam kilka miesięcy temu a drugi w tym tygodniu. Obydwa nakręcone zostały na podstawie książek i choć tematyka różna to napewno na długo je zapamiętam.
"Gwiazd naszych wina"
reżyseria: Josh Boone
gatunek: Dramat, Romans
produkcja: USA
premiera: 6 czerwca 2014 (Polska) 16 maja 2014 (świat)
2 godz. 5 min.
Całej historii nie będę wklejać ale zerknijcie na zwiastun ;)
środa, 16 marca 2016
Ortograficzna bitwa
Hałas i wrzawa rozgorzały o brzasku, kiedy rycerze ze skłóconych królestw ruszyli ochoczo do walki. Czy odważysz się przenieść na nieznane ziemie kilkunastu królestw, by zmierzyć się z przeciwnikami i najtrudniejszymi polskimi wyrazami? Podbijaj okoliczne królestwa i uważaj na innych śmiałków. Jeżeli wkroczysz na ich teren, musisz być gotowy na ortograficzną bitwę! Ten, kto będzie najdzielniejszy w tej niesamowitej przeprawie i zdobędzie najwięcej państw – zostanie zwycięzcą.
To taki "fabryczny" krótki opis gry którą chciałam Wam dziś zaprezentować. Jest ona u nas już któryś miesiąc ale jakoś tak nie mogłam się zebrać, żeby ją pokazać. A mowa o: "Ortograficznej bitwie" od Trefla.
Już na samym początku muszę Wam napisać, że nie jest to ulubiona gra Dusi. I nawet nie chodzi o wygląd pudełka, bo Ci dwaj rycerze wcale Jej nie zrażają a o moty przewodni czyli ortografię. No bo wiecie, dla takiej zbuntowanej prawie 8 latki nauka czasem bywa złem koniecznym. Ale ja jako mama czuje na sobie obowiązek by Dziecku swemu trochę pomóc. Pozatym jak wiadomo trening czyni mistrza jednak nie będę przecież katować Jej długimi dyktandami czy "wykuciem"" na pamięć pisowni słów. Za to fajnie jak w ramach jakiś zabaw można coś poćwiczyć a przy tym wszystkim nie robić nic na siłę więc dlatego pojawiła się u nas ta gra a sięgamy po nią tylko wtedy gdy Dusia wykaże chęci.
poniedziałek, 14 marca 2016
Kartki Wielkanocne cz.3
Pomału zbliżają się kolejne Święta... Szczerze mówiąc o sprzątaniu, myciu okien itd nie chce mi się nawet myśleć ale coś tam ogarnąć by wypadało. No i jakiś akcencik Wielkanocny wprowadzić co by się w nastrój odpowiedni wczuć... Co będę z Dusią robić jeszcze nie wiem. Nic nie planuję bo to że ja coś obmyślę nie oznacza, że będzie na to czas i Dziecko me wykaże chęci. Napewno pojawi się ozdabianie jajeczek do święconki i wspólne zaniesienie jej a na chwile obecną udało się zrobić 3 karteczki. W ubiegłym roku poszłyśmy na łatwiznę i zakupiłyśmy gotowe więc teraz powróciłyśmy do samodzielnego ich zrobienia. :)
Etapów tworzenia chyba nie muszę opisywać, bo wszystko widać na zdjęciach ale ogólnie było sporo wycinania i klejenia a do tego trochę ozdobnego dziurkowania, gąbkowego stemplowania i kilka naklejek.
Każda z kartek jest inna i różnią się też one od tych które robiłyśmy kiedyś KLIK
piątek, 11 marca 2016
Wiosenne witrazyki
Przestałyśmy czekać już na zimę... No cóż, nie chciała do nas powrócić to nie, jej strata. Teraz marzymy o ładnej wiośnie... dużo słoneczka i zieleni wokół. Narazie niestety pogoda bardziej szarobura ale na drzewach widać już pączki także lada moment przybędzie. A żeby ją jeszcze bardziej zachęcić to postanowiłyśmy coś zrobić. Może pojawienie się w domu małego, kolorowego akcentu pomoże?
Wraz z Dusią bardzo lubimy różne zestawy kreatywne i nie raz gdy trafi się jakiś w dobrej (czytaj niskiej) cenie to kupujemy. Potem trochę pracy własnej i może powstać coś fajnego. Dlatego gdy w znanym wszystkim markecie zobaczyłyśmy komplet do wyczarowania witrażyków za jedyne 8.99 to odrazu wrzuciłyśmy go do koszyka. Do wyboru były albo z pisankami albo w wiosennymi motywami. Jak widać my wybrałyśmy ten drugi. ;)
W zestawie znajdowały się farbki, pędzelek i 6 małych wzorów.
Po powrocie do domu Dziecko me odrazu zabrało się do pracy. Wystarczyło wedle własnego uznania pomalować przygotowane witraże. Choć w sumie nie tyle co pomalować a wypełnić je farbkami.
środa, 9 marca 2016
Ziemniaki jako nasz organizm - eksperyment
Dawno nie było u nas żadnego eksperymentu... Mam kilka "zapisanych" po listopadowym Dziecku na warsztat gdzie rządziły rzeczy właśnie w tym klimacie ale dziś jednak zrobiłyśmy coś co pojawiło się w Dusiowym szkolnym ćwiczeniu. Ci co mają aktualnie swe Pociechy w drugiej klasie podstawowej zdążyli już poznać to doświadczenie albo lada dzień poznają jednak, że zaglądają tu Rodzicie posiadający Dzieci w rożnym wieku to postanowiłam go zaprezentować.
Dusia przerabia teraz m.in. temat dotyczący zdrowia, czyli witaminki, jak dbać, co dobre a co szkodzi itd. W ramach pracy domowej w części dla chętnych pojawiło się właśnie przeprowadzenie eksperymentu. A że my na ogół jeśli tylko czasu wystarczy realizujemy dodatkowe polecenia to teraz też tak się stało.
Do naszego doświadczenia potrzebowałyśmy 3 ziemniaczki i 3 różne płyny: zwykłą wodę niegazowaną, wodę z solą i słodki sok. Z tym ostatnim pojawił się mały problem, bo nie mówię, że Dziecko me w ogóle nie pija słodkich napoi ale od jakiegoś dłuższego czasu kupujemy głównie soki naturalne na ogół z jabłek. No ale wymieszałyśmy go z cukrem i taka mikstura też był ok.
Jak widać na zdjęciach w ziemniakach musiałam wydłubać trochę wnętrzności tak aby powstały małe miseczki a potem do każdego z nich Dusia wlała po parę łyżeczek poszczególnych płynów.
poniedziałek, 7 marca 2016
sobota, 5 marca 2016
Twórczość własna Dziecka mego cz. 4
Nim pokaże Wam coś nowego co z Dusią zrobiłam i wrzucę też pewną recenzję chce nadrobić zaległości bo wiszą mi w wersjach roboczych dwie rzeczy a dawno tego nie było :-). Następnym razem pojawi się foto podsumowanie ostatnich 3 miesięcy a dziś... Taki mały zbiór prac różnorakich które Dziecko me gdzieś tam kiedyś w wolnych chwila samo stworzyło :-)
Zestawiki z ciastoplasto zakupione w Biedronce. Z tyłu opakowania pokazana była instrukcja jak zrobić zwierzaki i myślę że wyszły Jej naprawdę ślicznie :-)
A poniżej próba samodzielnego ulepienia jednego z Kucyków.
środa, 2 marca 2016
Wiosenny, kurtkowy lans ;)
Mieszkam na małej wsi koło małego miasteczka i muszę Wam powiedzieć, że wszelakich marketów u nas nie brakuje. Do jednych chodzę częściej, inne odwiedzam sporadycznie, ale w tym wszystkim zdecydowanie brakuje mi Lidla. Czasem przeglądam sobie gazetki albo gdzieś widzę reklamy i żałuję, że tego i owego nie mogę kupić. Chodzi mi tu głównie o wszelakie artykuły dla Dzieci począwszy od kreatywnych drobiazgów po ubrania. Jedyne co mi pozostaje to poprosić od czasu do czasu Siostrę by u siebie coś zakupiła i potem wysłała.
Jednak tym razem sam Wielki Lidl wyciągnął do mnie rękę i... przysłał super pakę a w niej coś idealnego na nadchodzącą wiosnę czyli kurtki trekkingowe dla mnie i dla Dusi z najnowszej oferty :D.
Subskrybuj:
Posty (Atom)