piątek, 30 sierpnia 2013
czwartek, 29 sierpnia 2013
Pożegnanie z Dobranocką
Kończą się wakacje, jesień już od jakiegoś czasu czuć w powietrzu a w tv trąbią o powrocie większości programów i seriali. Niestety wraz z nadejściem września, coś również zniknie.
O tym, że Dobranocka ma zniknąć na zawsze, słyszałam już jakiś czas temu. Wczoraj rzuciła mi się w oczy informacja, że ma to się stać 2 września, czyli za kilka dni. Nie wiem jak Wasze Pociechy ale moja Dusia wieczorynkę oglądała praktycznie codziennie. Był to stały element wieczoru, w czasie roku szkolnego był wyznacznikiem, że po tej bajce nadchodzi czas na szykowanie się do spania itd.
Dobranocka była za moich czasów, moi rodzice jak byli dziećmi też oglądali a teraz co... ma zniknąć... bo za słaba oglądalność, bo według statystyk 30% widzów to emeryci, bo coś tam. Wiem, że czasy zmieniły się bo są kanały na których bajki lecą całe dnie, w internecie można znaleźć ich całą masę albo kupić na dvd. Moja Duśka też np wieczorem ogląda bajki na TVS ("Reksio" i "Bolek i Lolek" głównie) ale zawsze robiła przerwę na Dobranockę. Wprawdzie już dawno miałam uwagi co do jej formy, bo raz: nie jest tak jak dawniej, że trwała od 19 do 19.30 tylko 10-15 minut, dwa: ostatnio zdarzało się, że w ciągu tygodnia była taka sama bajka ale była... Nawet ostatnio puszczają "Kulfona i Monikę" i "Miś Uszatek" też czasem jest.
Nie wiem, może ja jestem zbyt sentymentalna poprostu i tak to odbieram...
Wczoraj poinformowaliśmy Duśkę, że za kilka dni już nie będzie co wieczór oglądać Dobranocki. Na początku popatrzyła na Nas a potem ze zdziwioną, smutną miną zapytała dlaczego?. Zapewne za jakiś czas wogóle zapomni, że coś takiego było ale coś czuję, że na początku chociażby ze zwykłego przyzwyczajenia będzie dopominać się o Dobranockę.
Jakoś tak nie podoba mi się to i już...
O tym, że Dobranocka ma zniknąć na zawsze, słyszałam już jakiś czas temu. Wczoraj rzuciła mi się w oczy informacja, że ma to się stać 2 września, czyli za kilka dni. Nie wiem jak Wasze Pociechy ale moja Dusia wieczorynkę oglądała praktycznie codziennie. Był to stały element wieczoru, w czasie roku szkolnego był wyznacznikiem, że po tej bajce nadchodzi czas na szykowanie się do spania itd.
Dobranocka była za moich czasów, moi rodzice jak byli dziećmi też oglądali a teraz co... ma zniknąć... bo za słaba oglądalność, bo według statystyk 30% widzów to emeryci, bo coś tam. Wiem, że czasy zmieniły się bo są kanały na których bajki lecą całe dnie, w internecie można znaleźć ich całą masę albo kupić na dvd. Moja Duśka też np wieczorem ogląda bajki na TVS ("Reksio" i "Bolek i Lolek" głównie) ale zawsze robiła przerwę na Dobranockę. Wprawdzie już dawno miałam uwagi co do jej formy, bo raz: nie jest tak jak dawniej, że trwała od 19 do 19.30 tylko 10-15 minut, dwa: ostatnio zdarzało się, że w ciągu tygodnia była taka sama bajka ale była... Nawet ostatnio puszczają "Kulfona i Monikę" i "Miś Uszatek" też czasem jest.
Nie wiem, może ja jestem zbyt sentymentalna poprostu i tak to odbieram...
Wczoraj poinformowaliśmy Duśkę, że za kilka dni już nie będzie co wieczór oglądać Dobranocki. Na początku popatrzyła na Nas a potem ze zdziwioną, smutną miną zapytała dlaczego?. Zapewne za jakiś czas wogóle zapomni, że coś takiego było ale coś czuję, że na początku chociażby ze zwykłego przyzwyczajenia będzie dopominać się o Dobranockę.
Jakoś tak nie podoba mi się to i już...
Przy okazji wyczytałam również, że TVP chce wystartować z nowym kanałem dla Dzieci i że miało to pokryć się ze zniknięciem z anteny Dobranocki. Jak widać mają jednak mały poślizg, bo nowy kanał ma ruszyć dopiero 2014r.
środa, 28 sierpnia 2013
Dusiowe rozmowy z Dinozaurem
W niedzielę, byliśmy na małej wycieczce w DinoParku. Dusia oczywiście musiała kupić sobie na pamiątkę jakąś figurkę dinozaura. Jak się okazało nowy przyjaciel o świecie niewiele wiedział i w drodze powrotnej Córcia musiała to i owo mu wytłumaczyć. Żałuję, że nie nagrałam tej rozmowy, bo dinozaur był strasznie ciekawski (głos podkładała oczywiście mama czyli ja) i pytań zadał całe mnóstwo. W związku, że Dusia sama jeszcze nie wszystko wie, to jej tłumaczenia czasem wychodziły śmiesznie. Kilka dialogów udało mi się zapamiętać... i postanowiłam spisać je :)
-Wiesz, że dinizurów już nie ma?
-Jak nie ma? Przecież ja jestem i moi koledzy tam...
-Tak, ale wy jesteście tacy prawdziwi ale sztuczni. Dinozaury były dawno temu jak jeszcze mnie nie było i nawet mamy i Grzesia też jeszcze nie było... i nie było ulic, i drzew... no może drzewa jednak były...
-A co to jest mleko?
-Takie do picia, białe, dobre.
-A skąd bierze się mleko?
-Z butelki.
(I tu się trochę zdziwiłam, bo fakt, mleko kupujemy ale Dusia zawsze mówiła, że od krowy).
(Mijamy duże wiatraki)
-Co to jest, tam, takie duże, białe?
-To wiatraki.
-A po co one tam są?
-Bo zobacz, one tak się kręcą i jest chłodniej.
Dusia zaczyna tłumaczyć dinozaurowi:
-Ty się urodziłeś z jajka, bo dinozaury tak się rodzą a ja z brzuszka. Mamusia i Grześ też z brzuszka, bo ludzie tak się rodzą. Mogą wyjść brzuszkiem albo dupcią (Dusia obydwie swoje części ciała tak nazywa). Ale tylko dziewczynki mogą urodzić tak jak mama, ale chłopaki jak Grześ to nie.
-Dlaczego chłopaki nie mogą?
-Bo tak jest...
-Ty jesteś dziewczynką to kiedy urodzisz Dzidziusia?
-Jak urosnę i będę taka jak mama albo jeszcze większa.
-A skąd ten dzidziuś bierze się w brzuszku? (dosyć ryzykowne pytanie ale co tam)
-No tak poprostu tam jest i już i rośnie.
(Na tym etapie wypytywanie dinozaur zakończył bo więcej szczegół Dusia póki co znać nie musi).
Pytań było jeszcze całe mnóstwo: o tory, ciuchcie, autobus, misie, pszczółki, miodek itd. Jednak po jakiś 20 minutach ciągłego wypytywania, Dusia lekko zirytowana powiedziała do dinozaura: " Nie pytaj mnie tak o wszystko!" i na tym zakończyło się :P
-Wiesz, że dinizurów już nie ma?
-Jak nie ma? Przecież ja jestem i moi koledzy tam...
-Tak, ale wy jesteście tacy prawdziwi ale sztuczni. Dinozaury były dawno temu jak jeszcze mnie nie było i nawet mamy i Grzesia też jeszcze nie było... i nie było ulic, i drzew... no może drzewa jednak były...
-A co to jest mleko?
-Takie do picia, białe, dobre.
-A skąd bierze się mleko?
-Z butelki.
(I tu się trochę zdziwiłam, bo fakt, mleko kupujemy ale Dusia zawsze mówiła, że od krowy).
(Mijamy duże wiatraki)
-Co to jest, tam, takie duże, białe?
-To wiatraki.
-A po co one tam są?
-Bo zobacz, one tak się kręcą i jest chłodniej.
Dusia zaczyna tłumaczyć dinozaurowi:
-Ty się urodziłeś z jajka, bo dinozaury tak się rodzą a ja z brzuszka. Mamusia i Grześ też z brzuszka, bo ludzie tak się rodzą. Mogą wyjść brzuszkiem albo dupcią (Dusia obydwie swoje części ciała tak nazywa). Ale tylko dziewczynki mogą urodzić tak jak mama, ale chłopaki jak Grześ to nie.
-Dlaczego chłopaki nie mogą?
-Bo tak jest...
-Ty jesteś dziewczynką to kiedy urodzisz Dzidziusia?
-Jak urosnę i będę taka jak mama albo jeszcze większa.
-A skąd ten dzidziuś bierze się w brzuszku? (dosyć ryzykowne pytanie ale co tam)
-No tak poprostu tam jest i już i rośnie.
(Na tym etapie wypytywanie dinozaur zakończył bo więcej szczegół Dusia póki co znać nie musi).
Pytań było jeszcze całe mnóstwo: o tory, ciuchcie, autobus, misie, pszczółki, miodek itd. Jednak po jakiś 20 minutach ciągłego wypytywania, Dusia lekko zirytowana powiedziała do dinozaura: " Nie pytaj mnie tak o wszystko!" i na tym zakończyło się :P
poniedziałek, 26 sierpnia 2013
Kwiecista łąka
Prace którą dziś zaprezentuje robiłyśmy na początku sierpnia a pomysł ściągnęłyśmy z blogu Babylandia KILK.
Na początek wzięłyśmy białą kartkę i przy użyciu małego kawałeczka gąbeczki oraz zielonej i niebieskiej farby Dusia zrobiła tło. (ta cześć podobała się Jej chyba najbardziej)
Następnie z kolorowego papieru wycięłyśmy kółeczka o różnych wielkościach...
...które potem Duśka według własnego uznania ponaklejała na wcześniej pomalowanej kartce
Kwiatki oczywiście muszą mieć łodyżki i listki, które zostały zrobione z bibuły...
... i zostały doklejone do kwiatuszków. Na koniec dodałyśmy coś od siebie, czyli motylki które również powstały z bibuły.
Śliczna łąka powstała, prawda? Martuś dziękujemy za pomysł :)
piątek, 23 sierpnia 2013
Mazaki dmuchane
Ostatnio na kilku blogach mamy pisały o mazakach dmuchanych a prace wykonane nimi były bajecznie kolorowe. Postanowiłam, że Dusia też musi je mieć. Okazało się, że są akurat w Biedronce więc następnego dnia wysłałam G. żeby kupił. Niestety zabrakło już ... w drugim sklepie tak samo. Rozczarowana byłam strasznie ale uruchomiłam kontakt w innym mieście... Nie było łatwo, bo Siostra w Poznaniu odwiedziła tak samo 2 Biedronki i też nie udało się ich zdobyć. Pomału zaczęłam się godzić z faktem, że jednak nie będziemy miały takich fajnych mazaków ale jednak pojawiła się dobra wiadomość. Siostra najwyraźniej powołała w swojej pracy sztab kryzysowy i jednej z Jej koleżanek udało się kupic.
Dzisiaj do Nas dojechały... Dusia od razu chciała wypróbować i była (jest) zachwycona. Z miejsca powstały 3 prace (zapewne zrobiłaby ich więcej, gdyby nie musiała szykować się spać).
Teraz i My się chwalimy :)
Dzisiaj do Nas dojechały... Dusia od razu chciała wypróbować i była (jest) zachwycona. Z miejsca powstały 3 prace (zapewne zrobiłaby ich więcej, gdyby nie musiała szykować się spać).
Teraz i My się chwalimy :)
czwartek, 22 sierpnia 2013
Koreczkowy szał
Kilka miesięcy temu, kiedy Dusia była chora i nie mogła wychodzić na dwór brakowało mi pomysłów na zabawy dla Niej. Aż tu nagle coś mi w głowie zaświtało... Miałyśmy w domu całą torbę koreczków, które zbieramy a potem zanosimy do przedszkola. Wyciągnęłam ją, wysypałam na dywan i po zobaczeniu jakie mają różnorodne kolory odrazu stwierdziłam, że można by ułożyć z nich jakieś obrazki.
Gdy znudziło Nam się tworzenie obrazków, zaczełyśmy robic mini budowle :)
Od tego dnia koreczki przez dłuższy czas gościły u Nas prawie codziennie. Dusia albo układała albo używała ich do innych celów. Na przykład, najpierw segregowała je kolorami a potem urządzała sklep z warzywami i owocami w którym żółte koreczki zamieniały się w cytrynki i banany, czerwone w truskawki itd. Zastosowań było całe mnóstwo i potrafiła pół dnia bawić się nimi a ja potem chodziłam i wszędzie znajdowałam jakieś koreczki :P
Po jakimś czasie poszły w odstawkę, Dusia sięgała po nie tylko od czasu do czasu. Ostatnio jednak znowu je wyciągnęłyśmy i wszystko zaczęło się na nowo: układanie obrazków i mini budowli ale oczywiście nie tylko. Z koreczków można np. robić babeczki, które najpierw należy pookładać na tacy a potem zanieść oczywiście do piekarnika... a że koreczków sporo to i babeczek całe mnóstwo powstało więc zajęcie na godzinę gotowe.
Koreczki również mogą zamienić się w ludziki czekające w kolejce na karuzelę :P
Niby zwykłe koreczki a jaką frajdę potrafią sprawić. Pomysłów na wykorzystanie ich jest całe mnóstwo, wystarczy, że dziecko wykaże się wyobraźnią i kreatywnością. Wiem, że musimy mieć zawsze zostawioną w szafie rezerwową torbę koreczków, bo pewnie jeszcze nie raz po nie sięgniemy. Polecam taką zabawę :)
Pozdrawiamy
wtorek, 20 sierpnia 2013
"W imię Twoje"
Pierwsza książka wchodząca w skład trylogii ukraińskiej napisanej przez Marię Nurowską.
38 letnia Amerykanka Elizabeth Connery wyrusza do Lwowa w poszukiwaniu męża, który zaginął podczas służbowego wyjazdu. Okazuje się, że na miejscu Elizabeth nie może liczyć na pomoc ani ze strony ukraińskiej prokuratury ani na konsulat amerykański. Mimo to główna bohaterka postanowiła sama zająć się odkryciem tajemnicy jaką było zaginięcie Jej męża.
Jedyną osobą, którą znała na Ukrainie i do której postanowiła się zwrócić z prośbą o pomoc był poznany w samolocie mężczyzna (jak później okazuje się, jest On bardzo dobrym, wpływowym i bogatym adwokatem). Poszukiwania okazały się jednak bardzo skomplikowane i ryzykowane.
Książkę czyta się ją łatwo i przyjemnie, mimo iż jest w niej dużo opisów związanych historią i polityką Ukrainy, Rosji, Polski, Czeczeni itd.
Z jednej strony historia dość banalna... Główna bohaterka zakochuje się z wzajemnością w mężczyźnie który bezinteresownie zaczął Jej pomagać a pojawiający się w Jej życiu chłopczyk okazuje się Synem jej zaginionego męża. Jednak powieść gdzieś tam do końca trzyma w napięciu... Były momenty w których myślałam, że pewnie odnajdzie męża ale jednak nie stało się tak. Podsumowując: Ciekawa zagadka kryminalna, wciągająca fabuła z wątkiem
miłosnym oraz niespodziewane zwroty akcji. Polecam.
Mam nadzieję, że w niedługim czasie uda mi się zdobyć 2 cześć tej trylogii - "Powrót z Lwowa"
niedziela, 18 sierpnia 2013
Ziemniakowe stempelki
Pamiętam jak w dzieciństwie niejednokrotnie robiłam sobie stempelki z kartofelków. Wczoraj postanowiłam zrobić dla Dusi. W połówce ziemniaka wycinałam nożykiem wzorek. Przygotowałam kilka, bardzo prostych, bo moje zdolności manualne na nic bardziej skomplikowanego nie pozwoliły :P
Przy drugim było trochę więcej pracy, bo najpierw poodbijałyśmy kilka wzorków a następnie Dusia musiała domalowac farbami resztę.
Który rysunek bardziej Wam się podoba?
Na początku Dusia postanowiła sprawdzić jak to będzie wychodzić a następnie stworzyłyśmy rysunki. Borąc pod uwagę jakie stempelki przygotowałam stwierdziłam, że mozna by zrobic zimową noc i wiossenny dzień.
Pierwszy obrazek zrobiłyśmy odbijając tylko stempelki.
Który rysunek bardziej Wam się podoba?
czwartek, 15 sierpnia 2013
Garśc wspomnień z dzieciństwa
Przedwczoraj u sąsiadów na polu zjawił się kombajn więc wyszłam z Dusią na łąkę, bo chciała popatrzeć, a kombajny, traktory, koparki to Ona bardzo lubi. :) I tak napłynęła do mojej głowy (po raz kolejny w tym miesiącu) fala wspomnień z dzieciństwa. No cóż... to ewidentnie jakiś znak, bym streściła Wam, jak te moje dziecięce lata na wsi mi mijały. Nie martwcie się, nie będę nudzić o wszystkich zabawach itd, skupie się tylko na niektórych rzeczach. :P
Z racji, że mamy lato, pierwsze co, nasuwają się wspomnienia z sianokosami i żniwami. Pamiętam jak to dawniej dziadek latał jeszcze po polu z kosą, babcia i mama z sierpami i wiązały snopki. My jako Dzieciaki oczywiście dzielnie pomagaliśmy... tzn związało się kilka sztuk, po czym zaczynały się marudzenia, że gorąco, że w ręce drapie... ale siłę na bieganie po świeżym rżysku to się miało... i nie przeszkadzało, że nogi podrapane. Tak samo, z koszeniem trawy... Trzeba było przegrabiac ze dwa razy, potem ustawiać w kopki... a potem... najlepsza była zabawa w chowanego... czym więc kopek tym oczywiście lepiej :P.
Z czasem na polu zaczął pojawiać się kombajn ale co tam... siedzenie w kontenerku ze zbożem i nabieranie w wiaderka a następnie nasypywanie w worki też było fajne :P
Po wakacjach przychodził oczywiście wrzesień, powrót do szkoły i... wykopki... Pamiętam jak wracałam do domu, zjadałam szybko obiad i leciałam na pole zbierać kartofelki... Nie pomyślcie, że to był mój obowiązek. No niby trzeba było coś tam pomagać ale ja to robiłam bo poprostu lubiłam. Jak się znudziło to można było posiedzieć na wozie pełnym ziemniaczków, porzucać się nimi albo szukać w nich jakiś o fajnych kształtach. Najlepsze było oczywiście na koniec, palenie łętów i pieczenie kartofelków. Ten zapach... smak... :D
Potem jesienią, gdy zbliżały się już przymroski trzeba było wykopywać warzywka, następnie obicnac natki i zwozić do piwnicy... Tu by należało się cofnąć kilka miesięcy wstecz, bo wiadomo, żeby zebrać plon najpierw trzeba go zasiać. Bardzo lubiłam robić to z mamą albo z babcią.
Tak naprawdę to w dzieciństwie o wiele bardziej wolałam np. grabić liście, zbierać pościnane przez tatę gałązki czy wszystko to o czym wspominałam, niż sprzątać w domu. Po części zostało mi to do dziś...
Na wakacje jeździliśmy do Naszej drugiej Babci... też na wieś. A tam... powtórka z rozrywki...
Ech... miło wspominam te "prace" na polu. Teraz nie ma już u Nas zboża, mały ogródek uprawia tylko babcia... Dusia nie będzie miała już takich wspomnień... Kombajn da się jeszcze zauważyć gdzieś na polu... Ale co to kosa, sierp nie ma pojęcia. Teraz wieś to nie to samo co "za moich czasów". No ale mimo to cieszę się, że nadal mieszkam w tym samym miejscu, że Córcia ma całkiem spore podwórku do zabawy, że ma gdzie pobawić się jesienią w liściach, że czasem na polu zobaczy bociana... Ciekawe co On będzie wspominać za 20 lat :)
Ps. Zdjęcie było zrobione 4 lata temu... Tam gdzie kiedyś było zboże, duże akacje w których bawiliśmy się w domki i robiliśmy sto tysięcy innych rzeczy, pobudowany jest dom. Więc kombajnu tam już nie zobaczę.
Z racji, że mamy lato, pierwsze co, nasuwają się wspomnienia z sianokosami i żniwami. Pamiętam jak to dawniej dziadek latał jeszcze po polu z kosą, babcia i mama z sierpami i wiązały snopki. My jako Dzieciaki oczywiście dzielnie pomagaliśmy... tzn związało się kilka sztuk, po czym zaczynały się marudzenia, że gorąco, że w ręce drapie... ale siłę na bieganie po świeżym rżysku to się miało... i nie przeszkadzało, że nogi podrapane. Tak samo, z koszeniem trawy... Trzeba było przegrabiac ze dwa razy, potem ustawiać w kopki... a potem... najlepsza była zabawa w chowanego... czym więc kopek tym oczywiście lepiej :P.
Z czasem na polu zaczął pojawiać się kombajn ale co tam... siedzenie w kontenerku ze zbożem i nabieranie w wiaderka a następnie nasypywanie w worki też było fajne :P
Po wakacjach przychodził oczywiście wrzesień, powrót do szkoły i... wykopki... Pamiętam jak wracałam do domu, zjadałam szybko obiad i leciałam na pole zbierać kartofelki... Nie pomyślcie, że to był mój obowiązek. No niby trzeba było coś tam pomagać ale ja to robiłam bo poprostu lubiłam. Jak się znudziło to można było posiedzieć na wozie pełnym ziemniaczków, porzucać się nimi albo szukać w nich jakiś o fajnych kształtach. Najlepsze było oczywiście na koniec, palenie łętów i pieczenie kartofelków. Ten zapach... smak... :D
Potem jesienią, gdy zbliżały się już przymroski trzeba było wykopywać warzywka, następnie obicnac natki i zwozić do piwnicy... Tu by należało się cofnąć kilka miesięcy wstecz, bo wiadomo, żeby zebrać plon najpierw trzeba go zasiać. Bardzo lubiłam robić to z mamą albo z babcią.
Tak naprawdę to w dzieciństwie o wiele bardziej wolałam np. grabić liście, zbierać pościnane przez tatę gałązki czy wszystko to o czym wspominałam, niż sprzątać w domu. Po części zostało mi to do dziś...
Na wakacje jeździliśmy do Naszej drugiej Babci... też na wieś. A tam... powtórka z rozrywki...
Ech... miło wspominam te "prace" na polu. Teraz nie ma już u Nas zboża, mały ogródek uprawia tylko babcia... Dusia nie będzie miała już takich wspomnień... Kombajn da się jeszcze zauważyć gdzieś na polu... Ale co to kosa, sierp nie ma pojęcia. Teraz wieś to nie to samo co "za moich czasów". No ale mimo to cieszę się, że nadal mieszkam w tym samym miejscu, że Córcia ma całkiem spore podwórku do zabawy, że ma gdzie pobawić się jesienią w liściach, że czasem na polu zobaczy bociana... Ciekawe co On będzie wspominać za 20 lat :)
niedziela, 11 sierpnia 2013
Gazetowe ubieranki
Dusia lubi sobie pograć czasem w gierki typu: ubieranki, dekorowanie tortu, urządzanie pokoju itp. Wczoraj gdy tak sobie właśnie siedziała przy laptopie a ja obok prasowałam wpadłam na pewien pomysł. Wyglądał On tak, że najpierw, że starych gazet (najlepsze są takie typowo babskiej w których dużo o modzie jest) powycinałam poszczególne części garderoby, głowy i nogi.
Powstało w sumie 8 postaci. A na każdej kartce pojawiły się dodatkowe ozdoby narysowane mazakami.
Na tym etapie mój wkład zakończył się, bo dalej wszystko należało do Córci. Dusia zamieniła się w stylistkę i musiała skomponować Panie, dopierając poszczególne elementy i naklejając je na kartce.
Taka zabawa Dusi bardzo przypadła do gustu więc myślę, że jeszcze kiedyś do tego wrócimy :)
piątek, 9 sierpnia 2013
Podwodny świat
Do wykonania pracy potrzebne są:
-biała kartka
-niebieska farba (mogą byc dwa odcienie)
-mały kawałek gąbeczki
-kolorowy papier
-klej, nożyczki
-mazaki
Dusia malowała sobie ostatnio swoimi nowymi farbami plakatowymi. Naszła ją ochota na zrobienie rysunku przy użyciu gąbeczek, więc pocięłam zmywak kuchenny na małe kwadraciki i pozostawiłam moją małą Artystkę samą w pokoju. Po paru minutach kierowana ciekawością co Ona tam tworzy, zajrzałam i okazało się, że cała kartka staje się niebieska.
-biała kartka
-niebieska farba (mogą byc dwa odcienie)
-mały kawałek gąbeczki
-kolorowy papier
-klej, nożyczki
-mazaki
Dusia malowała sobie ostatnio swoimi nowymi farbami plakatowymi. Naszła ją ochota na zrobienie rysunku przy użyciu gąbeczek, więc pocięłam zmywak kuchenny na małe kwadraciki i pozostawiłam moją małą Artystkę samą w pokoju. Po paru minutach kierowana ciekawością co Ona tam tworzy, zajrzałam i okazało się, że cała kartka staje się niebieska.
Córcia sama nie wiedziała co to właściwie ma być a mi odrazu skojarzyło się to ze wzburzoną wodą. I tak oto powstał pomysł na stworzenie małego morskiego światka.
Powycinałam z kolorowego papieru rybki (które Dusia ozdabiała mazakami), muszelki i roślinki.
Na koniec, Klaudia przykleiła te elementy na uprzednio pomalowanej kartce i praca gotowa :)
środa, 7 sierpnia 2013
"Moja pierwsza encyklopedia zwierząt"
Dzisiaj coś dla Dzieci uwielbiających zwierzęta (do tego grona bez wątpienia należy moja Córcia).
"Moja pierwsza encyklopedia zwierząt" - Marta Kotecka; wydawnictwo Publicat S.A.
W książce tej ukazane jest aż 107 zwierzaków, zarówno domowych jak i tych bardziej egzotycznych. Do każdego zwierzaka jest krótki opis, zawierający najważniejsze informacje a niekiedy też jakąś ciekawostkę. Do tego przepiękne zdjęcia. Fotografie są duże, kolorowe i wyraźne.
Bez wątpienia jest to jedna z ulubionych książek Dusi. Czasem oglądamy sobie ją od tak jak najdzie Ją ochota a innym razem w ramach czytania na dobranoc, wybiera sobie kilka zwierzaków o których czytam Jej.
Serdecznie polecam :)
poniedziałek, 5 sierpnia 2013
Trio z Michałem Żebrowskim na czele
Dziś będzie aż o 3 filmach... polskich... Przedstawię je "w
pakiecie" nie bez powodu... mianowicie w każdym z nich, jednym z
głównych bohaterów jest Michał Żebrowski. Każdy z nich całkiem inny, co
pokazuje, że Aktor potrafi wcielić się w różne role i myślę, że całkiem
nieźle wychodzi Mu to.
Taki mały wstęp wystarczy więc przechodzę do prezentacji :)
1. "Tajemnice Westerplatte" Gatunek: dramat wojenny;
Historia bohaterskiej obrony Westerplatte przez polskich żołnierzy. Akcja obejmuje siedem dni września 1939 roku. Ukazuje nie tylko bitwę jaką toczyli z niemieckim wojskiem ale również co działo się w głowach Osób, które brały w tym udział. Jaki wpływ na ludzkie zachowanie może mieć obawa przed śmiercią, bycie w ciągłym napięciu, w gotowości do ataku.
Może trochę wstyd, ale nie znam zbyt dobrze historii Polski. Kojarzę różne fakty, bitwy, osoby ale nie na tyle bym wypowiadała się czy w filmie była ukazana prawda albo czy poszczególni bohaterowie nie zostali zbyt zmienieni. Trochę sobie poczytałam i bardzo dużo osób krytykuje, że za mało efektów specjalnych, że zła gra aktorów, że to jakaś kpina, że z dowódcy zrobili schizofrenika i wogóle, że wszystko jest nie takie. Ja tak nie uważam, bo film spodobał mi się... Dramat wojenny to jeden z moich ulubionych gatunków więc może dlatego przypadł mi do gustu? Może poprostu nie znam się? Ech, nie ważne, o gustach nie dyskutuje się ;)
Na koniec dodam, że gra w nim niezła "elita": oczywiście Michał Żebrowski, Robert Żołędziewki (Jego akurat nie kojarzę z innych filmów), Piotr Adamczyk, Borys Szyc, Przemysław Cypryański, Jakub Wesołowski, Mirosław Baka, Jerzy Englert i wielu innych mniej lub bardziej znanych.
2. "Sęp" Gatunek: thriller, akcja;
Tego filmu tak naprawdę nie jestem w stanie ocenić, bo przyznam się szczerze, że w połowie zasnęłam ale nie dlatego że był jakiś mega nudny czy coś. Zapowiadał się w miarę dobrze, jak na polski film akcji. Mój G. (dopatrzył go do końca) stwierdził, że był taki sobie, ani bardzo zły ani jakiś super.
Tutaj również obsada prezentuje się całkiem nieźle: Michał Żebrowski, Daniel Olbrychski, Paweł Małaszyński, Anna Przybylska, Mirosław Baka, Andrzej Grabowski, Piotr Fronczewski itd
W przypadku tego filmu wkleję opis znalezione w sieci, bo sama mogłabym streścić tylko początek.
"W centrum Europy nagle, bez śladu, zaczynają znikać ludzie. Śledztwo trafia w ręce Sępa - policjanta, który wydaje się być pozbawiony uczuć. Twardy, nieprzekupny, bez zobowiązań i przysług do wyświadczenia innym. Do czasu, aż poznaje Nataszę - kobietę inną niż te, które spotykał do tej pory. Sęp rozpocznie niebezpieczną grę z przeciwnikiem wyprzedzającym go wciąż o krok. Odkryje świat, w którym ludzie prowadzą podwójne życie. Pierwszy raz, logiczne myślenie wpędzi go w pułapkę bez wyjścia. Nagle z łowcy zamieni się w zwierzynę. Balansując na granicy namiętności i rozumu, świata logiki i sprytnej manipulacji, będzie musiał odpowiedzieć na pytanie: czy jest coś ważniejszego niż życie?"
Może Ktoś z Was oglądał i napisze coś więcej o tej produkcji?
3. "Nad życie" Gatunek: dramat biograficzny
Natomiast ten film podejrzewam, że wszyscy widzieli albo chociażby o nim słyszeli. Przedstawia on bowiem historię jednej z polskich siatkarek Agaty Mróz, Jej karierę sportowa, walkę o własne życie (tuż przed rozpoczęciem mistrzostw świata, siatkarka dowiaduje się, że jest chora na białaczkę) oraz o życie nienarodzonego jeszcze Dziecka. Pojawia się oczywiście również wątek wielkiej miłości głównej bohaterki.
Do obejrzenia filmu skłoniły mnie oczywiście liczne reklamy w mediach. Ogólnie nie czułam się rozczarowana, choć czegoś mi brakowało, żebym mogła powiedzieć, że był super. Gdzieś tam mnie zaciekawił, wzruszyłam się kilkukrotnie, poleciało kilka łez pod koniec i chyba to wszystko w tym temacie :)
Na koniec trailer do każdego z filmów (tak gdyby Ktoś jeszcze nie oglądał i był ciekaw)
1. "Tajemnica Westerplatte" KLIK
2. "Sęp" KLIK
3. "Nad życie" KLIK
Taki mały wstęp wystarczy więc przechodzę do prezentacji :)
1. "Tajemnice Westerplatte" Gatunek: dramat wojenny;
Historia bohaterskiej obrony Westerplatte przez polskich żołnierzy. Akcja obejmuje siedem dni września 1939 roku. Ukazuje nie tylko bitwę jaką toczyli z niemieckim wojskiem ale również co działo się w głowach Osób, które brały w tym udział. Jaki wpływ na ludzkie zachowanie może mieć obawa przed śmiercią, bycie w ciągłym napięciu, w gotowości do ataku.
Może trochę wstyd, ale nie znam zbyt dobrze historii Polski. Kojarzę różne fakty, bitwy, osoby ale nie na tyle bym wypowiadała się czy w filmie była ukazana prawda albo czy poszczególni bohaterowie nie zostali zbyt zmienieni. Trochę sobie poczytałam i bardzo dużo osób krytykuje, że za mało efektów specjalnych, że zła gra aktorów, że to jakaś kpina, że z dowódcy zrobili schizofrenika i wogóle, że wszystko jest nie takie. Ja tak nie uważam, bo film spodobał mi się... Dramat wojenny to jeden z moich ulubionych gatunków więc może dlatego przypadł mi do gustu? Może poprostu nie znam się? Ech, nie ważne, o gustach nie dyskutuje się ;)
Na koniec dodam, że gra w nim niezła "elita": oczywiście Michał Żebrowski, Robert Żołędziewki (Jego akurat nie kojarzę z innych filmów), Piotr Adamczyk, Borys Szyc, Przemysław Cypryański, Jakub Wesołowski, Mirosław Baka, Jerzy Englert i wielu innych mniej lub bardziej znanych.
2. "Sęp" Gatunek: thriller, akcja;
Tego filmu tak naprawdę nie jestem w stanie ocenić, bo przyznam się szczerze, że w połowie zasnęłam ale nie dlatego że był jakiś mega nudny czy coś. Zapowiadał się w miarę dobrze, jak na polski film akcji. Mój G. (dopatrzył go do końca) stwierdził, że był taki sobie, ani bardzo zły ani jakiś super.
Tutaj również obsada prezentuje się całkiem nieźle: Michał Żebrowski, Daniel Olbrychski, Paweł Małaszyński, Anna Przybylska, Mirosław Baka, Andrzej Grabowski, Piotr Fronczewski itd
W przypadku tego filmu wkleję opis znalezione w sieci, bo sama mogłabym streścić tylko początek.
"W centrum Europy nagle, bez śladu, zaczynają znikać ludzie. Śledztwo trafia w ręce Sępa - policjanta, który wydaje się być pozbawiony uczuć. Twardy, nieprzekupny, bez zobowiązań i przysług do wyświadczenia innym. Do czasu, aż poznaje Nataszę - kobietę inną niż te, które spotykał do tej pory. Sęp rozpocznie niebezpieczną grę z przeciwnikiem wyprzedzającym go wciąż o krok. Odkryje świat, w którym ludzie prowadzą podwójne życie. Pierwszy raz, logiczne myślenie wpędzi go w pułapkę bez wyjścia. Nagle z łowcy zamieni się w zwierzynę. Balansując na granicy namiętności i rozumu, świata logiki i sprytnej manipulacji, będzie musiał odpowiedzieć na pytanie: czy jest coś ważniejszego niż życie?"
Może Ktoś z Was oglądał i napisze coś więcej o tej produkcji?
3. "Nad życie" Gatunek: dramat biograficzny
Natomiast ten film podejrzewam, że wszyscy widzieli albo chociażby o nim słyszeli. Przedstawia on bowiem historię jednej z polskich siatkarek Agaty Mróz, Jej karierę sportowa, walkę o własne życie (tuż przed rozpoczęciem mistrzostw świata, siatkarka dowiaduje się, że jest chora na białaczkę) oraz o życie nienarodzonego jeszcze Dziecka. Pojawia się oczywiście również wątek wielkiej miłości głównej bohaterki.
Do obejrzenia filmu skłoniły mnie oczywiście liczne reklamy w mediach. Ogólnie nie czułam się rozczarowana, choć czegoś mi brakowało, żebym mogła powiedzieć, że był super. Gdzieś tam mnie zaciekawił, wzruszyłam się kilkukrotnie, poleciało kilka łez pod koniec i chyba to wszystko w tym temacie :)
Na koniec trailer do każdego z filmów (tak gdyby Ktoś jeszcze nie oglądał i był ciekaw)
1. "Tajemnica Westerplatte" KLIK
2. "Sęp" KLIK
3. "Nad życie" KLIK
piątek, 2 sierpnia 2013
Bzyczące kinder jajka :)
Przeglądałam sobie wczoraj blog "Mama w domu" który od niedawna odwiedzam i znalazłam super pomysł na pszczółki z jajek od Kinder niespodzianek KILK. I postanowiłam, że koniecznie też musimy takie zrobić. Dusi pomysł odrazu przypadł do gustu :) Wymyśliłam, że można by tak nie tylko pasiaste owady stworzyć ale jeszcze np biedronkę i motylka :)
Najpierw z drutu (niestety nie miałam takiego fajnego kreatywnego druciku jaki tam był używany ale w garażu znalazłam zwykły, dosyć giętki) wygięłam obramówki do skrzydełek.
Następnie owijałyśmy je bibułą. Każdy owad dostał skrzydełka w innym kolorze.
Kolejnym krokiem było ozdobienie jajek tak przy przypominały dane stworzonko. Do tego użyłyśmy wyciętych z kolorowego papieru pasków, które przyklejałyśmy. Dodatkowo mazakiem zostały dorysowane oczka i buźki
Na koniec w zrobione wcześniej dziurki powkładałam skrzydełka i patyczki od szaszłyków. I tak oto Nasze bzyczące stworzonka były gotowe. Dusia odrazu zabrała je na dwór żeby polatały sobie. Odwiedziły m.in. babci ogródek, bo jak wiadomo takowe owady uwielbiają kwiaty i inne roślinki :)
Najpierw z drutu (niestety nie miałam takiego fajnego kreatywnego druciku jaki tam był używany ale w garażu znalazłam zwykły, dosyć giętki) wygięłam obramówki do skrzydełek.
Następnie owijałyśmy je bibułą. Każdy owad dostał skrzydełka w innym kolorze.
Kolejnym krokiem było ozdobienie jajek tak przy przypominały dane stworzonko. Do tego użyłyśmy wyciętych z kolorowego papieru pasków, które przyklejałyśmy. Dodatkowo mazakiem zostały dorysowane oczka i buźki
Na koniec w zrobione wcześniej dziurki powkładałam skrzydełka i patyczki od szaszłyków. I tak oto Nasze bzyczące stworzonka były gotowe. Dusia odrazu zabrała je na dwór żeby polatały sobie. Odwiedziły m.in. babci ogródek, bo jak wiadomo takowe owady uwielbiają kwiaty i inne roślinki :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)