czwartek, 15 sierpnia 2013

Garśc wspomnień z dzieciństwa

Przedwczoraj u sąsiadów na polu zjawił się kombajn więc wyszłam z Dusią na łąkę, bo chciała popatrzeć, a  kombajny, traktory, koparki to Ona bardzo lubi. :) I tak napłynęła do mojej głowy (po raz kolejny w tym miesiącu) fala wspomnień z dzieciństwa. No cóż... to ewidentnie jakiś znak, bym streściła Wam, jak te moje dziecięce lata na wsi mi mijały. Nie martwcie się, nie będę nudzić o wszystkich zabawach itd, skupie się tylko na niektórych rzeczach. :P
Z racji, że mamy lato, pierwsze co, nasuwają się wspomnienia z sianokosami i żniwami. Pamiętam jak to dawniej dziadek latał jeszcze po polu z kosą, babcia i mama z sierpami  i wiązały snopki. My jako Dzieciaki oczywiście dzielnie pomagaliśmy... tzn związało się kilka sztuk, po czym zaczynały się marudzenia, że gorąco, że w ręce drapie... ale siłę na bieganie po świeżym rżysku to się miało... i nie przeszkadzało, że nogi podrapane. Tak samo, z koszeniem trawy... Trzeba było przegrabiac ze dwa razy, potem ustawiać w kopki... a potem... najlepsza była zabawa w chowanego... czym więc kopek tym oczywiście lepiej :P.
Z czasem na polu zaczął pojawiać się kombajn ale co tam... siedzenie w kontenerku ze zbożem i nabieranie w wiaderka a następnie nasypywanie w worki też było fajne :P
Po wakacjach przychodził oczywiście wrzesień, powrót do szkoły i... wykopki... Pamiętam jak wracałam do domu, zjadałam szybko obiad i leciałam na pole zbierać kartofelki... Nie pomyślcie, że to był mój obowiązek. No niby trzeba było coś tam pomagać ale ja to robiłam bo poprostu lubiłam. Jak się znudziło to można było posiedzieć na wozie pełnym ziemniaczków, porzucać się nimi albo szukać w nich jakiś o fajnych kształtach. Najlepsze było oczywiście na koniec, palenie łętów i pieczenie kartofelków. Ten zapach... smak... :D
Potem jesienią, gdy zbliżały się już przymroski trzeba było wykopywać warzywka, następnie obicnac natki i zwozić do piwnicy... Tu by należało się cofnąć kilka miesięcy wstecz, bo wiadomo, żeby zebrać plon najpierw trzeba go zasiać. Bardzo lubiłam robić to  z mamą albo z babcią.
Tak naprawdę to w dzieciństwie o wiele bardziej wolałam np. grabić liście, zbierać pościnane przez tatę gałązki czy wszystko to o czym wspominałam, niż sprzątać w domu. Po części zostało mi to do dziś...
Na wakacje jeździliśmy do Naszej drugiej Babci... też na wieś. A tam... powtórka z rozrywki...
Ech... miło wspominam te "prace" na polu. Teraz nie ma już u Nas zboża, mały ogródek uprawia tylko babcia... Dusia nie będzie miała już takich wspomnień... Kombajn da się jeszcze zauważyć gdzieś na polu... Ale co to kosa, sierp nie ma pojęcia. Teraz wieś to nie to samo co "za moich czasów". No ale mimo to cieszę się, że nadal mieszkam w tym samym miejscu, że Córcia ma całkiem spore podwórku do zabawy, że ma gdzie pobawić się jesienią w liściach, że czasem na polu zobaczy bociana... Ciekawe co On będzie wspominać za 20 lat :)


Ps. Zdjęcie było zrobione 4 lata temu... Tam gdzie kiedyś było zboże, duże akacje w których bawiliśmy się w domki i robiliśmy sto tysięcy innych rzeczy, pobudowany jest dom. Więc kombajnu tam już nie zobaczę.

2 komentarze:

  1. Dobrze, że nikt nam wspomnień nie zabierze:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wspomnienia są bezcenne... Ja niedawno też myślałam na ten temat i uświadomiłam sobie, że choć dla niektórych takie wakacje byłyby karą, to my nigdy nie narzekałyśmy. Oczywiście zdarzało się marudzenie, jak to u dzieci, ale byłyśmy takie szczęśliwe, kiedy mogłyśmy jechać na żniwa do babci, a ona codziennie rano wyciągała z portmonetki drobniaki na jagodzianki dla nas, a na pole zabierało się świeżo zaparzoną lipę... :-)

    OdpowiedzUsuń