Zdarzyło się Wam kiedyś, że zbierając pranie z suszarki i parując skarpety okazało się, że jakieś brakuje? Albo nawet i kilku? U mnie nie raz w niewyjaśnionych okolicznościach ginęły pojedyńcze sztuki i nie zawsze udało się je odnaleźć. Teraz jednak mam pewną teorię co się z nimi stało... A raczej kto się nimi zaopiekował... To napewno sprawka Skarpetkowego Potwora... Ostatnio nawet jednego razem z Dusią poznałyśmy... Ma na imię Flusi... i jest bohaterem takiej oto książki:
Pozycja ta wyfrunęła spod skrzydeł wydawnictwa Egmont a autorem jest Bine Brandle.
Na początku przedstawię Wam głównego bohatera. Tak jak wspomniałam Flusi jest skarpetkowym potworem... A czemu? Bo po prostu uwielbia skarpetki... najbardziej takie czyściutki, pachnące świeżo wyjęte z pralki... Może godzinami chować się w nich, ogrzewać gdy jest zimno, używać jako czapek, maskować i krążyć potajemnie po domu albo po prostu spać w nich.
W książce pojawia się również przesympatyczna Dziewczynka Majka...
...która pewnego dnia odkrywa, że w Jej domu oprócz mamy Ktoś jeszcze jest...
Szybko zaprzyjaźnia się ze Skarpetkowym Potworkiem i spędza z nim każdą wolną chwilę.
Ich znajomość wystawiona jest jednak na próby, ponieważ Flusi okazuje się być bardzo honorowym stworzeniem i strzelił raz wielkiego focha o to, że został położony do lalkowego łóżeczka pośród jakiś tam zwykłych pluszaków ;). Miał też pewną nieprzyjemną przygodę, w trakcie której prawie utonął ale w ostatniej chwili przybiegła mu na ratunek Majka.
Koniec końców Dwójka Bohaterów dogadała się między sobą, ustaliła pewien kompromis i na nowo została Przyjaciółmi. Wszystko to oczywiście odbywało się w wielkiej konspiracji przed Mamą która pewnie wciąż zastanawiała się co się dzieje z Tymi skarpetkami ;).
I tak w skrócie to tyle. Jeśli chcecie poznać szczegóły tej znajomośći to koniecznie sięgnijcie po tą książkę. Mi i Dusi strasznie się ona spodobała... Wesoła historyjka, ładne ilustracje i bardzo ciekawy włochaty Bohater...
Więc gdy następnym razem będziecie zastanawiać się gdzie kurczę podziała się ta skarpetka, przypomnijcie sobie, że istnieją Skarpetkowe Potwory... a ich rodzinka jest całkiem spora... i nigdy nie wiadomo czy przypadkiem nie w Waszym domu jeden z nich postanowił zamieszkać ;)
Na sam koniec dodam, że wpis ten pojawił się z okazji rozpoczęcie nowego Projektu Blogowego pt Przygoda z książką zorganizowanego przez Dziką Jabłoń . Od dziś co dwa tygodnie w środy będzie pojawiał się tu jakiś książkowy post (mam nadzieję, że uda mi się dostosować do wyznaczonych teminów).
Osz kurcze a ja głupiutka zastanawiałam się ostatnio gdzie się podziały skarpetki, których skompletować nie mogłam! :)
OdpowiedzUsuńZagadka została właśnie rozwiązana ;)
UsuńHahaha u mnie też jest taki skarpetkowy potwór :)
OdpowiedzUsuńSkarpetkowy potwór mieszka w każdym domu :D
OdpowiedzUsuńU mnie też jest. Przedwczoraj robiłam pranie i zwinął jedną skarpetkę mojego T. !!! Ciekawe kiedy odda:-p
OdpowiedzUsuńObawiam się, że nie tak szybko ;-)
OdpowiedzUsuńU nas na bank mieszka!
OdpowiedzUsuńFajna moda skarpetkowa na ostatnim zdjęciu ;-)
U nas to chyba cała rodzinka mieszka ;-)
OdpowiedzUsuńHm... A ja właśnie czytam "Niedoparki" (córka kazała - ona już przeczytała ;-)
OdpowiedzUsuńChetnie kupie tą ksiazke
OdpowiedzUsuń