piątek, 10 kwietnia 2015

Mini eksperymenty

Ponoć Dzieci chłoną wiedzę jak gąbka... Może nie wszystko rozumieją i zapamiętują ale gdzieś tam w ich główkach z każdym rokiem ilość informacji znacznie wzrasta. Dusia chyba tak jak i każda z Waszych Pociech jest strasznie ciekawska... wszystko chciała by wiedzieć, wszystko ją interesuje i zadaje multum pytań... Na ogół staram się Jej na nie odpowiadać... ale oczywiście niestety nie zawsze potrafię wyjaśnić, wytłumaczyć tak by zakapowała o co kaman...
Jednak sama teoria i suche fakty to i tak ciut za mało. Może nie robię z Dusią jakiś wielkich eksperymentów ale czasem coś Jej pokaże... niby nic takiego a jednak patrzy z zaciekawieniem... Wystarczy np wlać oliwię do wody a będzie 5 razy próbować ją zmieszać, albo urządzić "konkurs" z którego pojemniczka (wąskiego czy szerokiego) szybciej wyparuje woda.

Przed świętami trafił w nasze ręce pewien zestaw właśnie do małych domowych eksperymentów.


Pudełeczka może wyglądają niewinnie ale uwierzcie, że znajduje się w nich źródło fajnej i ciekawej zabawy.


My na początku postanowiłyśmy sięgnąć po sztuczny śnieg. Tej zimy było go niewiele i czujemy mały niedosyt a Dusia pamiętając jeszcze zabawę z innym nieprawdziwym śniegiem zrobionym z pianki i sody czuła, że to się jej spodoba.

Zestaw składa się z białego proszku zwanego poliakrylanem sodu, próbówki i instrukcji obsługi.


Przygotowanie owego śniegu jest bardzo proste. Wystarczy np. do jakieś miski wsypać FUN i zalać go odpowiednią ilością wody... a potem są czary... Wszystko dzieje się samo... Żałuję, że nie mam jak Wam pokazać wielkich oczu Dusi gdy siedziała i patrzyła zaszokowana na "pulchniejące" coś ;)


Powstały śnieg był przyjemny w dotyku, wilgotny i sypki... Ilościowo może nie było go jakoś dużo no i nic z niego ulepić się nie dało ale Dziecko me znalazło inne sposoby na zabawę nim... A zabawa trwała nieco ponad godzinę ;)


Jak to na ogół bywa troszkę wymsknęło się to spod kontroli i śnieg znalazł się na połowie pokoju ale dość łatwo się go sprząta, nawet z dywanu. I to co ważne... owa biała substancja, nie podrażnia skóry, więc Dziecko spokojnie może się nią bawić.

Dusia na koniec, upchnęła śnieg do próbówki i schowała na kiedyś ;)



Następnego dnia sięgnęłyśmy po kolejne pudełeczko aby zrobić swoją własną prywatną tęczę ;)
Zawartość już ciut inna, (bowiem w środku znajdywał się: hydrożel w proszku, barwniki spożywcze no i próbówka oraz instrukcja)...


... za to przeprowadzanie eksperymentu było równie poste i ciekawe jak w przypadku śniegu.

Do 3 szklanek wlałam wodę a następnie do każdej z nich Dusia dodała barwniki. 


Potem należało podzielić hydrożel na 3 mniej więcej równe część i powysypywać.
Jak myślicie co było dalej? Ano znowu czary... Na naszych oczach malutkie kryształki zaczęły pochłaniać wodę pęczniejąc przy tym aż w końcu kolorowa ciecz zamieniła się w coś przypominającego konsystencją galaretkę.


Dusia oczywiście musiała zanurzyć swoje malutkie dłonie, by poczuć na własnej skórze z czym ma do czynienia ;)


Po wstępnym zapoznaniu, zaczęła przenosić galaretę do próbówek. W jednej układała ładne warstwy, w drugiej powstał misz masz ;)


Próbówki odstawiłyśmy w widoczne miejsce, bowiem to jeszcze nie koniec eksperymentu. 
Z upływem czasu, żele zaczęły się ze sobą mieszać i powstawały nowe barwy.
Dusia wprawdzie odrazu wiedziała, że np z żółtego i niebieskiego zrobi się zielony ale i tak z ciekawością obserwowała.
Następnego dnia nasza galaretowa tęcza prezentowała się tak :)



No i zostało nam ostatnie pudełeczko z cieczą newtonowską.
Opakowanie zawierało: koncentrat PVA, boraks, drewniany patyczek, próbówkę i instrukcję.


Niestety na tym muszę zakończyć prezentację tego eksperymentu, ponieważ w trakcie wlewania składników do miseczki zdarzył się mały wypadek :(.
Dusia była lekko rozczarowana ale cóż poradzić... Obiecałam, że w najbliższej przyszłości zamówię ten zestawik i zrobimy ciągnącego się zielonego glutka ;)


Na podstawie dwóch pierwszych eksperymentów spokojnie mogę stwierdzić, że to naprawdę super zestawy. Dusia była dzielnym małym chemikiem, choć tak naprawdę nie mąciłam jej w głowie pojęciami typu polimery oraz nie do końca wie czemu powstawały owe substancje... ale to nic... bo i tak było to dla niej bardzo ciekawe doświadczenie a przede wszystkim fajna zabawa. :)
rzecz godna polecenia :)

A jakby ktoś swoim Pociechą chciał sprezentować takie zestawy to znajdziecie je TUTAJ. Cena jednego to 15,90.

8 komentarzy:

  1. Kurcze aż sama bym z chęcią takie eksperymenty porobiła:) Muszę o tym pomyśleć!:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem oczarowana, zafascynowana i mam pomysl na prezent dla pewnej ciekawskiej panienki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że owej Panience spodoba się coś takiego :-)

      Usuń
  3. też chcę taką galaretkową tęczę! a może jednak bardziej śnieg?
    ciekawe dlaczego na chemii w szkole nie można tak się uczyć o polimerach - dzieciaki na pewno byłyby zachwycone (a przy okazji więcej zapamiętały!)
    a wiecie, ze siarczek ołowiu po ochłodzeniu wytrąca się z ciepłego roztworu w postaci złotych drobinek (przypomina brokat) i ponownie "znika" (rozpuszcza się) po ogrzaniu roztworu? i znów wytrąca... ja to odkryłam dopiero na studiach - ale była zabawa :P
    na eksperymenty nigdy nie jest za późno, ani za wcześnie :)
    fajne zestawy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja chodziłam do technikum ochrony środowiska więc chemi było sporo... Nawet praktyki w laboratorium miałam... Wstyd jednak przyznać, bo niewiele z tego kumałam i zapamiętałam ;-)

      Usuń
  4. Ten śnieg jest wielokrotnego użytku? Szkoda, że się nie lepi... A tęczę zróbcie z galaretek, przy okazji będzie deser ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak. U nas z tydzień stał w tej próbówce po czym Dusia znowu się nim bawiła. Nadal był wilgotny i sypki.

      Usuń
  5. Bardzo fajne te eksperymenty! Widziałam je już wcześniej i chyba za jakiś czas, jak dziewczynki trochę podrosną, pobawimy się nimi :)

    OdpowiedzUsuń