Strony

poniedziałek, 31 lipca 2017

Plastelinowe salamandry

Dusia w swej domowej biblioteczce nie posiada zbyt dużo książek z gatunku tych kreatywnych z masą pomysłów na zrobienie czegoś, ale coś tam jednak na półce stoi. W sumie bardzo rzadko z nich korzystamy co nie oznacza, że nie są w jakimś stopniu fajne. Czasem jednak nastaje dzień w którym me Dziecko wyciąga je i przegląda w poszukiwaniu inspiracji. I tak było np 2 dni temu. Ciekawa byłam co wpadnie Jej w oko... trochę to trwało... aż w końcu zdecydowała się na salamandry z książki "Wszystko co zrobić z modeliny, plasteliny, koralików" od Wydawnictwa Zielona Sowa.


Trochę żałowałyśmy, że akurat nie mamy modeliny, bo jednak fajniej jak potem zrobiona rzecz staje się twarda i trwalsza ale cóż... Dusia w ciągu ostatniego miesiąca wylepiła 3 duże opakowania i nie uzupełniłam zapasów :P. Na szczęście w szafce czekała nowiutka plastelina z Bambino więc skorzystałyśmy z niej :).

Ulepienie salamander tak naprawdę jest mega proste. Należy zacząć od uwałkowania tułowia... z jednej strony grubsze, z drugiej cieńsze...
Jaki kolor i wzór będzie miała płaz zależy od tego co wybierzemy. 
Można np zrolować dwa kawałki plasteliny i będzie wyglądać to mniej więcej tak:

czwartek, 27 lipca 2017

Czym sprząta nieperfekcyjna Pani Domu

Przyznam się bez bicia, że perfekcyjną Panią Domu nie jestem... ba... nawet strasznie daleko mi do niej. Powiedzmy, że staram się mieć jako taki ład w domu, co by jak Ktoś niezapowiedziany przyjdzie nie przestraszył się, ale zdarzają się też dni w których są paprochy na panelach i kurz zalega na szafkach. Może to lenistwo, bo przecież aktualnie nie pracuje, a może szkoda mi życia na ciągłe sprzątanie.. ;).  Czy mi z tym źle? Czasem tak ale nie można być idealnym :P. Pozatym czy Wy też odnosicie wrażenie, że wszelaki bród pojawia się w tempie błyskawicznym? Co z tego, że poodkurzałam wczoraj i pomyłam naczynia jak dziś już znowu trzeba było to zrobić... Żeby jednak nie było, czasem grubsze sprzątanie urządzam ale muszę czuć jakiś "przymus" lub mieć poprostu wenę na to... a wtedy jak już się wezmę za robotę to umyję okna i zmienie firanki i łazienkę od a do z wypucuje itd.:)

Kolejna rzecz przez którą stwierdzam, że nie jestem perfekcyjną Panią Domu to to, że nie znam tych wszystkich magicznych trików... No wiecie, że można domowymi sposobami, korzystając z czegoś co ma się np w szafce kuchennej coś innego wyczyścić itd. Generalnie to tylko czasem ocet biorę w obroty a poza tym to stawiam na kupne, chemiczne środki. Tu napisać Wam muszę, że tylko przy 2, 3 produktach zazwyczaj jestem wierna jakieś marce a w innych przypadkach skacze z kwiatka na kwiatek ;).
Ostatnio jednak w moim domu pojawiły się produkty, ułatwiające sprzątanie, z którymi chyba zaprzyjaźnię się ciut mocniej... Przynajmniej z dwoma :). Tak czy siak, wszystkie posiadają logo Meglio a ich dystrybutorem jest Firma Womax.

(Gapa jestem i nie cykłam zdjęcia odrazu zanim zaczęłam używać, ale spokojnie, wszystko było zamknięte i pełne)

piątek, 21 lipca 2017

Wydrapywanki

Coś mi ostatnio średnio idzie pisanie. Niby o czym to jest ale z weną średnio. Marudzić jednak dalej nie zamierzam i biorę się do działania ;).
Dziś coś bardziej plastycznego co zapewne spora część z Was doskonale zna a i u nas w domu już się pojawiało. Jednak jest na tyle fajne, że warto powtórzyć od czasu do czasu. A mowa bowiem o wydrapywankach :)


Gdyby jednak Ktoś nie wiedział jak takie dzieła zrobić to już szybciutko tłumacze :)
Na początku należy wyciągnąć białe kartki z bloku, najlepiej techniczne, a potem naszykować pastele olejne (od biedy, mogą być też zwykłe świecówki). My używałyśmy tych z Bambino.
Ta część jest chyba najbardziej żmudna ale cóż, trzeba pomęczyć łapki i ubarwić wszystko. Czym więcej kolorów tym lepiej :)


sobota, 15 lipca 2017

Mała, ptasia lekcja przyrody

Dnia pewnego, w sumie tak całkiem przypadkiem odkryłam coś ciekawego. Otworzyłam okno w naszym pokoju aby cyknąć zdjęcie pięknemu zachodowi słońca a przy okazji zobaczyłam małe ptasie gniazdko... w środku były jajeczka.


Wokół naszego domu jest sporo drzew a w ich koronach sporo gniazd, nie raz z daleka widziałyśmy siedzącego w środku ptaszka, gdzieś tam kiedyś na spacerze wyczaiłyśmy i jajeczka ale nigdy wcześniej nie miałyśmy gniazdka pod samym nosem, w bliskim zasięgu wzroku, no dosłownie na wyciągnięcie ręki. Szczerze mówiąc byłam zdziwiona, że tak pod samym oknem, bo przecież na parapecie ciągle siedzą koty i w ogóle ale widocznie jakiś skrzydlaty osobnik uznał nasz winogron i ścianę za dobre miejsce :).
Mijały dni, w sumie to nawet zapomniałam o gniazdku aż tak, mniej więcej po tygodniu od zobaczenia jajeczek, tchnęło mnie i znowu wyjrzałam. Co zobaczyłam? Pisklaczki...Takie tyci tyci, dopiero co wyklute :)

 

wtorek, 11 lipca 2017

Może trochę pomnożymy...?

Są rzeczy, czy może bardziej umiejętności, które musi posiąść każde Dziecko już na samym początku nauki w szkole. Bez nich ani rusz w kolejnych, wyższych klasach a i tak ogólnie w życiu byłoby bardzo ciężko. Na języku polskim to oczywiście czytanie i pisanie a na matmie... liczenie. Dodawanie i odejmowanie oraz chyba trudniejsze: dzielenie i mnożenie.

Dusia po wakacjach zaczyna 4 klasę (czas za szybko leci) także sporo ma już opanowane... no ale oczywiście wszystkiego tak samo musiała się nauczyć. Z mnożeniem nie było jakiś mega problemów, przynajmniej w zakresie do 50 :P. Potem troszkę więcej czasu trzeba było poświęcić ale wolałam nie stosować metody: wykucia tabliczki na pamięć. Zdecydowanie lepszym pomysłem były różne zabawy a gdy doszły w działaniach dwucyfrowe liczby dodatkowe zadania i poprostu trenowanie.  Pojawiła się u nas również fajna gra od firmy Alexander Toys - "Może pomnożę" z serii Sowa Mądra Głowa.


Nie będę Wam tu ściemniać i pisać, że to ulubiona gra Dusi, bo tak nie jest ale to tylko dlatego, że me dziecko poprostu nie pała miłością do pozycji czysto edukacyjnych. Choć uważam, że najlepsza nauka to ta poprzez zabawę to nie ma nic na siłę. Udało się jednak namówić Ją 2 razy jeszcze w roku szkolnym (raz w ramach powtórki przed kartkówką) i w ostatni weekend (co by przez wakacje wszystkiego nie zapomniała) na małe partyjki. Może nie skakała z radość przy liczeniu kolejnych działań z mnożenia ale pomijając ten element (mimo, że najważniejszy) to ocenia grę dobrze :). Biorąc pod uwagę powyższe, znamy ją już na tyle dobrze, że przyszedł czas i na małą recenzję.

niedziela, 9 lipca 2017

Wyniki konkursu na 4 urodziny bloga

4 urodziny bloga były i minęły... Taka to w sumie żadna znowu wielka data... ale konkurs postanowiłam zorganizować ;). 

Najpierw szukanie sponsorów... i tu chyba należą się największe podziękowania, zarówno dla tych którzy zgodzili się odrazu jak i dla Osób które już po zakończeniu sami postanowili coś dorzucić. To dzięki nim było o co walczyć a tak szczerze mówiąc to naprawdę fajne nagrody pojawiły się :).

Potem zebranie wszystkiego w całość.

Kolejny etap, jakże ważny, to czekanie i oglądanie zgłoszeń. Konkurs rozkręcał się pomalutku i dzień przed zakończeniem było mniej chętnych niż fantów. Ale tu się okazało, że szanowny facebook coś info ukrywał więc przedłużyłam go o 2 dni i się zaczęło dziać :) Super, że ostatecznie pojawiło się tylu chętnych na zabawę - jesteście świetni i pomysłowi :)

Na koniec wyniki. Najgorsza część dla organizatora, serio. Nie chodzi nawet o czas jaki trzeba poświęcić ale o wybór tych naj życzeń... 34 zgłoszenia a tylko (albo aż, zależy jak na to spojrzeć) 19 nagród. Przeglądałam setki razy, kilku faworytów odrazu wytypowałam a reszta... tutaj fajny pomysł, tam sporo pracy włożone a jeszcze gdzie indziej kilka chwytliwych zdań. Musiałam wezwać posiłki... Ostatecznie wspólnie z Dusią, po burzliwych obradach wyłoniłyśmy zwycięzców. 

Dziękuję każdemu kto postanowił złożyć życzenia :)
Gratuluję tym którzy coś zgarną... resztę przeprasza, ale to w końcu konkurs. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi :)

I na koniec bardzo ważna wiadomość. 
Osoby które wygrały proszone są o kontakt ze mną! Wystarczy wiadomość: hej to ja, zgłaszam się, a potem dam info czy należy przekazać swoje dane bezpośrednio sponsorowi czy ja to muszę załatwić. Czemu tak? Bo kilku prosiło abym to ja przesłała a nie zwycięzca a w 3 innych przypadkach jak napiszecie sami na facebooku to Osoba która się nim zajmuje nie będzie wiedziała o co chodzi ponieważ ja z kimś innym ustalałam sprawę mejlowo.


A teraz to co Was najbardziej interesuje, czyli wyniki :)

czwartek, 6 lipca 2017

Wodne królestwo meduz

Pamiętacie podsufitową, wiosenno - ptasią dekorację w Dusi pokoju?


Ostatnio leżałyśmy sobie, w nie wiadomo jakim celu, na dywanie, patrzyłyśmy na nią i stwierdziłyśmy zgodnie, że wisi już dość długo... może nawet za długo? Niby fajne te ptaszorki i lubimy je ale lekko podkurzone się zrobiły i takie jakieś obyte. Więc rzuciłam hasłem "Stworzymy coś nowego? Dziecko me odpowiedziało: "Czy ja wiem? Może tak, ale co?". Hmmm... Myślimy... Mamy już lato, wakacje... wprawdzie słońca mało ale jakoś tak wodę ma się przed oczami... No i coś tam w głowach nam zaświtało. 

Najpierw powstały kolorowe meduzy... głównie z bloku i bibuły...

wtorek, 4 lipca 2017

Kreatywna sztuka z Artkiem

Gdy Dusia była mniejsza, miała tak 4-5 lat, bardzo lubiła wszelakie książeczki z zadaniami. Rozwiązywała ich dziesiątki lecz pod koniec przedszkola ciut zmieniła ilość i swe preferencje co do rodzaju łamigłówek choć nadal dość często spędzała w taki sposób czas. No i oczywiście na topie były kolorowanki :). Och, ile ja tego nakupowałam, ile razy obiecywałam sobie, że nie skuszę się na nową pozycję dopóki nie skończy któreś z tych 5 co ma już w domu :P. Potem jednak nastąpił początek szkoły a wraz z nim małe książeczkowe kryzysy. Choć w sumie to wcale się nie dziwię, bo przecież na lekcjach były zadania i ćwiczenia a potem w domu jeszcze prace domowe. Wprawdzie trening czyni mistrza ale nie ma nic na siłę. Oczywiście nie oznacza to, że w ogóle przestałam wyposażać me Dziecko w nowe książeczki tylko poprostu ograniczyłam pozycje bardziej edukacyjne. Z kolorowankami też już nie szaleje, bo wiem, że nie będzie tak jak dawniej siedzieć przy nich godzinami. Tylko problem polega na tym, że Dusia to taka typowa sroczka a do tego rozpuszczona ciut, w związku czym często podczas odwiedzin w sklepie woła: zobacz jaka fajna ta książeczka, kupisz mi?" A ja cóż... dokonuje szybkiego przeglądu i czasem odmawiam a czasem "daje się naciągnąć". No i pośród tych naciągniętych pozycji trafiają się zarówno takie co to są na topie tylko przez pół godziny po powrocie domu i takie które może niekoniecznie w jeden dzień zostają zrobione, ale często idą w ruch. Mówiąc, krótko, dana książeczka musi mieć w sobie to coś co sprawi, że me Dziecko nie zapomni o niej lecz z przyjemnością będzie sobie w danych chwilach spędzać przy niej czas. Czy jest jakiś złoty klucz? Nie. Może to być fajnie wydany szkicownik do projektowania ubrań albo coś o kotach i psach, czasem decydująca jest ilość zawartych naklejek albo poprostu pomysł na ciekawe i nietypowe zadania.

Dziś właśnie chciałam pokazać Wam jedną z pozycji, która niedawno pojawiła się w naszym domu i bardzo spodobała się zarówno Dusi jak i mi. Mogę chyba nawet stwierdzić, że takiej książeczki jeszcze u nas nie było.

"Sztuka, że szok"
Autorzy: Nikolas Catlow, David Sinden
Wyd. JUPI


Co jest takiego niezwykłego w tej pozycji?
Bez wątpienia główny bohater - Artek, który zaprasza i zachęca Dziecko do wspólnego tworzenia.