Strony

niedziela, 30 października 2016

Poprzez wzburzone fale...

Kolejny miesiąc dobiega końca... Ach jak to leci... a teraz po zmianie czasu to już w ogóle dni będą przez palce przeciekać...pogoda też kiepskawa ostatnio, bo głównie deszczowa, ale co zrobić, trzeba przeżyć tą jesień a potem zimę... pogodzić się z faktem, że mniej czasu na dworze będzie się spędzać i kombinować by w domu się nie zanudzić ;).
Kreatywne działania nie są już Dusi ulubionymi ale ostatnio jakieś chęci ma więc korzystam. Tylko najlepiej jak jest fajnie, szybko i w miarę prosto ;).


Październikowymi zwierzakami cudakami są: lew, nietoperz, ślimak i delfin. 


Jesiennego króla zwierząt już zrobiłyśmy i choć w założeniach Projektu jest, że wystarczy wykonać jednego zwierzaka to tak wstępnie założyłam sobie, że ja z Dusią będę wyczarowywać dwa (choć są Dziewczyny co i całą 4 robią:) ). 
W planach były jeszcze nietoperze ale stwierdziłyśmy, że wystarczy nam Halloweenowych akcentów... mamy już duszki i mumie, kupiłyśmy klimatyczne, żelowe ozdoby no i wygrałyśmy świecące balony :P. Ślimak natomiast nie przypadł Dziecku memu do gustu więc zostały delfiny. A pomysł do głowy na ich wykonanie przyszedł mi szybko. Choć tak naprawdę, konkretnie przy owych pływających ssakach niewiele roboty było. Bardziej skupiłyśmy się na wodzie i pięknych falach.

Do wykonania naszej pracy potrzebowałyśmy: papierowego talerzyka, niebieskie farby, małe gąbeczki, blok w 3 kolorach, klej, brokat i nożyczki


czwartek, 27 października 2016

Mąka ziemniaczana = fajna zabawa

Mąka ziemniaczana (mączka ziemniaczana, skrobia ziemniaczana) – produkt zawierający w ok. 84% skrobie, uzyskiwany z bulw pędowych ziemniaków. Proces otrzymywania polega na rozdrobnieniu świeżych, wymytych ziemniaków, wypłukiwaniu i osadzaniu skrobi z wydajnością około 12%. Uzyskany krochmal poddawany jest czyszczeniu, suszeniu i przesianiu. Ostatecznie ma postać sypkiego, matowego proszku o barwie czysto białej, bez śladów obcych zapachów i posmaków.

Do czego wykorzystuje się mąkę ziemniaczaną? Chyba takie najbardziej popularne zastosowania to jako zagęstnik do zup i sosów i składnik np kisieli. Ale i w przemyśle farmaceutycznym często gości i pojawia się np w pudrach i przysypkach. Oczywiście to nie wszystko,bo w Wikipedii wyczytałam, że ową mąkę używa się również w przemyśle chemicznym i włókienniczym. Nie napisali tam natomiast, że jest ona także super materiałem do zabaw. Tak tak, dobrze czytacie... No może nie sama mąka ale wystarczy dodać do niej małe co nie co i powstają bardzo fajne masy :).

A, że dzisiejsze popołudnie spędziłam z Dusią bawiąc się właśnie jedną z takich mas to postanowiłam stworzyć ten wpis :)
Wprawdzie to wszystko było już kiedyś pokazane tu na blogu ale zapewne nie każdy widział, także kolejna wspominajka nie zaszkodzi ;)


Piasek księżycowy, czyli domowa podróbka jakże popularnego (i stosunkowo drogiego) piasku kinetycznego. 
Składniki: mąka ziemniaczana, olej, barwniki spożywcze.

Zarówno w tym przypadku jak i w pozostałych nie podam Wam dokładnie ile czego należy dodać, bo zawsze robimy na czuja... ;) Bynajmniej gdy dodacie za mało oliwy, piasek będzie zbyt sypki i nie uda się zbudować zamku czy babki, natomiast jej nadmiar sprawi, że masa będzie bardzo lepka.

Sięgamy po niego nie pierwszy raz i zapewne nie ostatni. Tym bardziej, że tą mieszankę spokojnie można przechowywać i to przez długi czas. Część piasku jest już z nami od lutego a reszta zmieszana została w wakacje.

niedziela, 23 października 2016

Mumie, duszki i pomarańcza

Co mają ze sobą wspólnego te trzy rzeczy które wymieniłam w tytule postu? Hmmm... Kolor? Niekoniecznie, bo mumia i duszki to ok białe ale pomarańcza ma już całkiem inną barwę. To może jakieś starożytne czasy? Tu mi chyba tylko mumia pasi... W takim razie co? Odpowiedź jest prosta... Hallowen :D

Zdania swego co do tego "święta" nie zmieniłam tzn poprostu nadal zarówno ja, jak i Dusia lubimy ten klimacik więc co roku jakąś prace, dekoracje sobie robimy. Po domach, wołając "cukierek albo psikus" nie chodzimy ale szczerze mówiąc gdyby np u nas na wsi zapanowała taka moda to kto wie... Jednak póki co dla nas to tylko fajny pretekst do stworzenia czegoś i wygłupów (zakupiłyśmy farbki do malowania buziek więc pewnie 31 zamienimy się w wampiry). Nie oznacza to jednak, że wierzymy w jakieś cuda niewidy a i Dusia wie doskonale, że to tylko zabawa. Wprawdzie wiem co by Ojciec Jerzy który przygotowuje me Dziecko do Komunii powiedziałby na ten temat ale każdy ma swój rozum i ja grzechu w tym nie widzę ;)
Skończę już jednak ten dość śliski temat i przejdę do konkretów :)

Co tam sobie tworzyłyśmy z racji Hallowen w ubiegłych latach zobaczyć możecie TUTAJ a w tym roku myśląc na pomysłami kierowałam się dwoma wytycznymi: aby nie powtarzało się i do tego było proste, szybkie i fajne, w sam raz dla mego Dziecka, które łapie przeziębienie i specjalnie wygramoliło się spod kołdry :)

Na pierwszy ogień poszły mumie. 
Chyba każdy w domu znajdzie kawałek bandaża, słoik, rolkę po papierze i ewentualnie gotowe oczka.
Wystarczy owinąć dane przedmioty i w sumie prawie skończone :)



środa, 19 października 2016

Zagadki Detektywa Pozytywki

W ubiegłym miesiącu pomyliły mi się terminy publikacji wpisu w ramach Projektu Przygody z z książka więc pojawił się on z tygodniowym opóźnieniem. Teraz w październiku za wczasu sprawdziłam dzień co by kolejny raz gafy nie strzelić. Ok, późna już godzina ale wyrobiłam się ;)


Pisałam już Wam o dwóch seriach książeczek, które są mega lubiane przez Dusię tzn "Zosia i jej Zoo" KLIK oraz "Mikołajek" KLIK i choć nadal są na topie, bo mają po kilka części więc co i rusz jakąś kolejną czytamy, to jednak pojawiają się i nowe tytuły.
Zacznę może od tego, że to nie jest też tak, że w naszej biblioteczce pojawiają się odrazu wszystkie część danej serii... Wręcz przeciwnie. Zdarza się, że mamy dwie, trzy sztuki a resztę np Dusia wypożycza z biblioteki. Bywa też tak, że na własność nie posiadamy nawet jednej ale to nie przeszkoda, by daną serię poznać i polubić. Było tak np. z "Petsonem i Findusem"no i z książeczkami które zaraz Wam zaprezentuje. :)
Żeby jednak nie było, że tylko same ochy i achy nad wszystkim to napisać Wam muszę, że owszem, Dziecku memu ostatnio podoba się większość tego co czytamy ale od czasu do czasu zdarzy się wyjątek. Chodzi mi tu głównie o chyba dość popularnego Tappiego. Miałyśmy jedną książeczkę z jego przygodami i cóż... nawet nie skończyłyśmy. Niby odłożyłyśmy na później ale w końcu została oddana i Dusia nie wspomina by chciała do niego wracać. Mniej tragicznie ale miłość nie pojawiła się również do Martynki... Tzn posiadamy dwie sztuki, ze trzy lata temu je czytałyśmy i ogólnie w jakimś stopniu podobały się ale aktualnie po przeczytaniu kolejnej części nie zaiskrzyło. Zdecydowanie bardziej lubiana jest Basia.

Wróćmy jednak, to tego co fajne i co wraz z Dusią polecamy. :)


"Detektyw Pozytywka"
Wydawnictwo Nasza Księgarnia
Autor: Grzegorz Kasdepke
Ilustracje: Piotr Rychel


sobota, 15 października 2016

Jesienny lew

Tak jak dary jesieni typu: kasztany i żołędzie zbieramy z Dusią co roku tak samo jest i z pięknymi, kolorowymi listkami. Teoretycznie mogłybyśmy nawet nie wychodzić poza teren naszego podwórka/ogródka by mieć ich całą masę w różnych kształtach ale fajnie jest też pójść sobie na spacerek po wsi bądź do parku i nazbierać ich jeszcze więcej. :) Potem hop siup w jakąś książkę i gdy nadejdzie odpowiedni moment wyciągamy...


Co można zrobić z takich listków? Ano baaaardzo dużo...

Przy niedawnym poście kasztanowym na wstępie zebrałam w ramach przypominajki i dawki inspiracji wszystko to co robiłyśmy w poprzednich latach więc teraz czynie podobnie. :)

W ubiegłym roku hitem były liściaste suknie oraz cudaczki z plastelinowymi dodatkami.
Gdzieś tam pojawiła się też metoda frotażu ;)

środa, 12 października 2016

Czarne kolorowanie

Czy Wasze Pociechy lubią kolorować? U nas z miłością do owej czynności bywa różnie. Raz Dusia ma wenę raz przez 2-3 tygodnie nie czyni tego ale w sumie kolorowanek mamy sporo i to rożnych. Począwszy od zwykłych w formie książeczek po takie w rozmiarach XXL a skończywszy np na takich fajnych domkach zakupionych niedawno w Pepco.


Jednak wszystkie te kolorowanki łączy pewna cecha... Są one stworzone na białych tłach. 
A wiecie, że nie zawsze tak musi być? 
Wydawnictwo Olesiejuk stworzyło całkiem inne kolorowani... nie na białym a na zielonym, pomarańczowym, różowym albo czarnym tle. 
Ostatnio skusiłam się i jedną takową zakupiłam :)


Czemu wybrałam akurat czarną? Jakoś tak wydawało mi się, że będzie ona najbardziej kontrastować z tymi tradycyjnymi pozycjami a efekt malowania może być fajny. No i nie myliłam się ;)

niedziela, 9 października 2016

Twory z darów jesieni

Jak tak sobie patrzę czasem w archiwum bloga albo na etykietki to odnoszę wrażenie, że najwięcej wpisów kreatywnych dopasowanych do pór roku pojawia się jesienią i wiosną... Choć oczywiście i zimą oraz latem coś zrobimy tylko, że zima to również Święta gdzie przeważnie sporo działamy w tym klimacie a latem częściej jakieś ogólne zabawy pojawiają się. 
Tak czy siak w każdej porze jest coś charakterystycznego co można w pracach fajnie uchwycić np: wiosna - pierwsze kwiaty, bociany, lato - słońce, motyle, wakacje, jesień - kasztany, kolorowe liście no i zima - śnieg. 
Sposobów jest milion ale skupiając się na obecnej porze roku to oczywiście dominują tak zwane dary jesieni. :) Bynajmniej my co roku wybieramy się na małe łowy albo poprostu kolekcjonujemy różności przy okazji przebywania na świeżym powietrzu a potem tworzymy.

Coś z listków pokaże w późniejszym terminie a dziś kasztany i ich kumple: żołędzie oraz koleżanki szyszki :)

Dawno dawno temu stawiałyśmy na tradycyjną metodę czyli łączenie elementów zapałkami. Choć mam sentyment do tak powstałych koników, ludzików itp bo za dzieciaka sama robiłam to jednak wiem, że to dość ciężkie i Dusia szybko się zniechęca. 
TUTAJ staaaareee nasze, powstałe w ten sposób cudaki, choć tak naprawdę część zrobiłam ja i Grzesiek. 


Dwa lata temu stwierdziłam natomiast, że dość zapałkowania i wraz z Dusią odpaliłam klej na gorąco. To był strzał w 10. :) Dziecko me złapało powera i z wielką chęcią tworzyło. Nie było mozolnego wbijana ale fajna zabawa, tym bardziej, że oprócz konkretnych stworzeń mogła również łączyć kasztany, żołędzie, szyki i inne dodatki jak tylko chciała :)

wtorek, 4 października 2016

Jabłecznik sypany

Zapewne powtórzę się (nie pierwszy raz zresztą ;)) ale cukiernik ze mnie marny. Może jakbym częściej próbowała coś upiec to bym do jakieś wprawy doszła... ale za leniwa jestem ciut ;) a i zrażam się szybko jak coś nie wyjdzie. No ale co tam... jak goście mają się pojawić to zawsze można coś kupić i już :P Żeby jednak nie było, niewielki potencjał we mnie drzemie i raz na pół roku ;), w ramach wspólnie spędzanego czasu, udaje się z Dusią do kuchni i małe co nieco pieczemy :)

Jesień kojarzy mi się m.in. z ochłodzeniem (choć jeszcze do niedzieli naprawdę super pogoda była), z kolorowymi liśćmi, kasztanami, wykopkami (takie wspomnienie z dzieciństwa) no i owocami: jabłkami i gruszkami. A jak jabłka to i oczywiście jabłecznik który bardzo lubię. 
Znam nawet taki jeden przepis na owe ciasto który prosty jest jak drut, tani, szybki i chyba nie może się nie udać. No i to co dla mnie równie ważne, bo przecież nie tylko o zrobienie tuczącej przekąski mi chodzi, Dziecko spokojnie może pomóc a nawet wręcz zrobi wszystko prawie samemu. :)

Jak sie zapewne domyślacie, my z Dusią, właśnie takie ciacho ostatnio upiekłyśmy więc się teraz odrobinkę pochwalimy i przepisem podzielimy :P


Jabłecznik sypany

Składniki:
-1,5 szklanki maki pszennej
- 1,5 szklanki kaszy manny
- 1 szklanka cukru pudru
- łyżeczka proszku do pieczenia
- jabłka
-cynamon
- kawałek margaryny

Sposób przygotowania:
Wszystkie suche składniki dokładnie mieszamy ze sobą. Nie jest to oczywiście koniecznie ale Dusia co by trochę więcej zabawy mieć przesiewała przez sitko. Następnie obieramy jabłuszka (tym zajęłam się ja), ścieramy je na tarce z dużymi oczkami (praca wspólna) i dodajemy cynamon. 
Średniej wielkości tortownice wysmarowujemy margaryną i posypujemy bułką tartą. Na dno wsypujemy 1/3 suchych składników, potem układamy połowę przygotowanych jabłek (nie należy ich odciskać z soku oraz uklepywać), na jabłka sypiemy następną część mieszanki, wykładamy resztę owoców i znowu posypujemy suchymi składnikami. Na sam koniec cieniutko kroimy margarynę i układamy ją na wierzchu. 
Teraz wystarczy wstawić ciasto do nagrzanego piekarnika (my korzystamy z takiego zwykłego na prąd bez pokrętełek ale jak macie sprzęt bardziej nowoczesny to ponoć 180 stopni będzie odpowiednie) i piec przez około godzinę. 

Proste, prawda? To teraz mała foto relacja. :)