Strony

niedziela, 31 lipca 2016

Telenowel czar

Jak zapewne nie raz już wspominałam jestem z natury osobą bardzo sentymentalną, lubiącą wspominać, zwłaszcza czasy dzieciństwa. I chyba nigdy nie zgadniecie na co mnie ostatnio naszło... Telenowele... Tak tak, te wszystkie argentyńskie, meksykańskie itp tasiemce.
Wydaje mi się, że aktualnie ich popularność znacznie spadła i coraz mniej widać je w tv ale to może poprosotu mnie przestały one interesować, bo jak już to czasem tylko jakiś polski serial wieczorem odpalę. Ale kiedyś był na nie szał.

Pamiętam, że pierwszą telenowelą jaką poznałam była "Luz Clarita". Oglądałam ją zawsze z babcią i może dlatego, że sama byłam wtedy dzieckiem polubiłam dziewczynkę w niej występującą. Oczywiście wspomnieć by wypadało też o niezniszczalnej "Modzie na sukces" ale to to mnie nigdy nie kręciło choć wszystkie Panie ze wsi oglądały (babcia, mama, ciotka, sąsiadki) a potem niejednokrotnie o fabule dyskutowały.


Później była kolejna ale za chiny nie pamiętam tytułu. Coś mi się kojarzy że na wstępie pojawiała się jakaś plaża ale to takie mgliste wspomnienie także może się mylę. Tak czy siak lubiłam ją tylko w połowie... Guzik co rozumiałam wtedy ale gapiło się jak w obrazek... tyle, że czasowo gryzła się w wieczorynką i niekiedy byłam zła, że tylko połowę bajki mogę oglądać ;)

No a dalej to już litania telenowel... 
Najpierw kilka pozycji a po pewnym czasie rozsiały się one jak grzyby w lesie po deszczu. Kanałów w tv było wprawdzie niewiele ale prawie na każdym jakąś emitowano. Zupełnie tak jak teraz, gdzie w pewnych godzinach to tylko "Trudne sprawy", "Szpital" itd lecą. Tylko tamte pozycje z dwojga złego lepsze były... no wiecie takie klimatyczne i w ogóle ;) No i na równi traktowe wtedy z polskim"Klanem" czy "Złotoposlkimi"  :P Tylko oczywiście męska część rodzin w owych czasach przechlapane miała bo Teleexpresu lub wieczornych wiadomości oglądać nie mogli :P

środa, 27 lipca 2016

Diamentowa układanka

W ubiegłym tygodniu będąc w jednym z marketów (nie ma co ukrywać, że to kolejny produkt o którym będę pisać pochodzący z tego miejsca ale co poradzę, że często w fajniej cenie można coś upolować) wypatrzyliśmy pewne małe, kolorowe pudełeczka. Po bliższym przyjrzeniu okazało się, że to nic innego jak karciane gry ale nie takie tam zwykłe karty do oczka czy tysiąca a wersje mniej lub bardziej znanych pozycji takich jak Zgadnij Kto to czy Monopoly Junior oraz innych z bohaterami popularnych bajek.
Długo stałam i rozmyślałam czy wrzucić któreś pudełeczko do koszyczka, Grzesiek natomiast patrzył na mnie wzrokiem mówiącym "a miało być mniej rozpieszczania" no a Dusia jak to ona... coś fajnego to oczka się świecą. Ostatecznie (co było do przewidzenia) jedna sztuka pojechała z nami do domu, bo przecież 17zł to nie majątek ;)
Wybór gry w sumie był prosty... Zgadnij i Monopoly mamy w wersji normalnej, animacja pt "Auta" i "Kraina Lodu" Dusię nie kręci ale za to jest fanką Kucyków więc wszystko jasne :P


Teraz więc czas przedstawić naszą nową zdobycz. :)

My Little Pony Shuffle

W niewielkim, poręcznym, plastikowym i myślę że trwałym pudełeczku znajduje się 55 kwadratowych, dość grubych kart (46 dwustronnych kart klejnotów, 3 karty startowe, 6 kart kucyków) oraz instrukcja


niedziela, 24 lipca 2016

Artyzm podwórkowy

Wow... Myślałam że to nigdy nie nastanie ale w końcu doczekałam się... Czego? Ano ładnej, wakacyjnej pogody... Może żar z nieba nie leje się (nie licząc dzisiejszego popołudnia które spędziliśmy nad zalewem) ale nie pada a to już coś. Udało się nawet popluskać dwa dni w basenie, na spacer bez kaloszy iść, pobawić w mniej mokrym piasku, zjeść lody na kocyku na podwórku oraz... podziałać ciut artystycznie na świeżym powietrzu. :-) I wiecie co... takie kreatywne tworzenie na dworze to całkiem inna bajka albo przynajmniej fajna odmiana od zwykłego malowania w domu na kartkach ;). 

W związku z tym mam dla Was dwie propozycje na tego typu zabawy (u nas pojawił się w tym tygodniu) :-)

1. Chodnikowa twórczość
Gdy byłam dzieckiem kredą malowało się po ulicy. Aktualnie było by to ciężkie do wykonania ze względu na dużą ilość jeżdżących samochodów. Dlatego gdy Dusię najdzie ochota na takowe rysowanie to zostaje nam taras i chodnik przed domem. Tylko to już było... więc może teraz jakieś dodatki...?  Np letnie dary: listki, kwiatki, owoce, patyczki itp.


Uruchamiamy wyobraźnię i działamy...
Można układać, dorysowywać, kombinować...


środa, 20 lipca 2016

O dziewczynce która chciała być w bajce

Pamiętacie recenzję książeczki "Mniej więcej grzeczne rymy"? Jeśli nie to zajrzyjcie TUTAJ. Wierszyki zostały napisane i wydane przez Panią Hannę Milewską w ramach autorskiego projektu Opowieści dla Dzieci. Choć może owa pozycja nie wywarła na nas jakiegoś ogromnego wrażenia to jednak treść jak najbardziej przypadła Dusi do gustu. Na końcu tamtego wpisu wspomniałam też o tym, że podziwiam Osoby które mają swoje pasje, marzenia i dążą do ich realizacji co nie zawsze jest łatwe i, że będę czekać na kolejną pozycje :). No i doczekałam się... Tym razem nie jest to jednak zbiór wierszyków a baśń... :)

"Dziewczynka, która szukała bajki o sobie"


Bohaterką książeczki jest Ela. Wprawdzie poznajemy niewiele faktów z jej życia ale myślę, że to taka zwyczajna dziewczynka jak Dusia i wiele innych kilkulatek :). Ma swoje zabawki które pilnie sprząta wieczorem i ulubionego pluszaka - krokodyla Karola. Dodatkowo Ela bardzo lubi kłaść się po całym dniu do łóżka ponieważ wtedy przychodzi uśmiechnięta Mama i czyta jej do snu. Choć zna już wszystkie opowieści to zawsze z wielką uwagą słucha a potem po cichu marzy o tym by ktoś napisał historyjkę o niej... A, że marzenia czasem spełniają się a w baśniach bywa magicznie to pewnej nocy naszą bohaterkę odwiedzają niezwykli goście którzy wyszli prosto z książek. Tak więc Ela miała okazję porozmawiać ze Złotą Rybką, Królową Śniegu, Piotrusiem Panem, złym wilkiem z Czerwonego Kapturka i nie tylko. Każdy z gości proponuje Dziewczynce przeniesienie się do ich bajki ale czy Ela skorzystała z okazji i czy w końcu powstała opowieść o niej dowiecie się gdy sami przeczytacie :)


czwartek, 14 lipca 2016

Łapiemy psiaki ;)

Dusia lubi gry w których liczy się refleks i spostrzegawczość... może dlatego, że często w nich wygrywa? A może poprostu dla niej to taka fajna, szybka i zabawna rozgrywka ? Obojętnie jaki jest powód to zdecydowanie mogę stwierdzić, że najczęściej sięgamy właśnie po tego typu pozycje (ale oczywiście nie tylko). Do tej pory wyciągałyśmy Kuuukuryku i Dobble ale od niedawna jest z nami kolejna super gra. :)

"Łap psiaka" od Granny  :)


Otrzymałyśmy ją w ramach udziału w Projekcie Grajmy! i bardzo cieszymy się z dwóch powodów: 1. Że miałyśmy okazję poznać ową grę. 2. Że taka mega firma, znana na rynku i posiadająca bogatą ofertę została partnerem Projektu :)

poniedziałek, 11 lipca 2016

Tajemnica kwiatu paproci

"Zakwita raz, tylko raz, biały kwiat. 
Przez jedną noc pachnie tak, ach! 
Przez taką noc Królowa Jednej Nocy ogląda świat. 
A swiatło dnia zdmuchuje kwiatu płomień na wiele lat. 

Zapala się tylko na pare chwil, 
Gdy cały świat wokół śpi, ach! 
A pachnie tak jak piołun i wanilia - kwiat, biały kwiat. 
Przez taka noc Królowa Jednej Nocy ogląda świat. "


Wiecie o jaki biały kwiat chodzi?  Oczywiście o kwiat paproci... W legendach i w baśniach zawsze pojawia się informacja, że ujawnia się on tylko i wyłącznie w Noc Świętojańską i wtedy też dziewczyny puszczają na wodę wianki itd. Dlatego w czerwcu w ramach Projektu 12 sekretów pojawiła się do odkrycia właśnie tajemnica wianków i paproci.


Z tego co wiem od kilku lat u mnie w miasteczku nad zalewem 24 czerwca urządzane są "obchody" Nocy Świętojańskiej. Ja wprawdzie nigdy w tym nie uczestniczyłam ale miałam plan, że wyjątkowo wybiorę się z Dusią... tylko zapomniałam, że wtedy to będziemy na wyjeździe. W związku z tym musiałam kombinować co by jakoś owy sekret inaczej rozgryźć. Myślałam o tym by lekko nagiąć tradycję i poprostu innego dnia iść na spacer, zrobić wianki a potem nad naszym stawem wysłać je w mały rejs i odpalić ognisko ale brakowało albo pogody albo czasu albo chęci. Czerwiec zleciał i tajemnica przepadała... Jednak tak mnie korciła, taki jakiś magiczny, zabobonny klimat wokół siebie miała, że nie darowałam... Wprawdzie wianki już sobie odpuściłam ale odkopałam starą kartonówkę z bajką o Kwiecie paproci. 

piątek, 8 lipca 2016

Poznajemy Poznań

Wprawdzie od naszego małego wyjazdu lada moment miną 2 tygodnie ale to przecież nie stoi na przeszkodzie by pokazać Wam jakie miejsca w Poznaniu przy okazji odwiedziliśmy.
Czemu akurat Poznań? Ano od kilku lat blisko tego miasta mieszka moja Siostra ze Szwagrem i Małym Franusiem. Bywamy tam średnio raz w roku i przeważnie w okresie wakacyjnym (nie licząc ubiegłego roku, bo akurat odwiedziny wypadły w listopadzie). 

Zazwyczaj "obowiązkowy" jest spacerek po Rogalińskim Parku (tym razem jednak tam nie byliśmy) gdzie znajduje się piękny Pałac i ogród a wśród leśnych alejek spotkać można trzy bardzo stare dęby: Lecha, Czecha i Rusa. 


Równie tradycyjnie odwiedzamy Poznański Stary Rynek i zawsze w okolicach godzin 12, bowiem o tej porze wysoko na ratuszu wyłaniają się koziołki i na oczach gapiów trykają :P. Atrakcja w gruncie rzeczy może bez wielkiego wow ale ludzi z reguły dość sporo i jak widać My też po raz czwarty zjawiliśmy się tam (ale następnym razem to już sobie chyba darujemy).
Pozatym Rynek sam w sobie wygląda naprawdę uroczo i jeśli nie dla koziołków to dla samego relaksu warto się po nim przespacerować i zjeść chociażby w upalny dzień lody :P

środa, 6 lipca 2016

Konkurs urodzinowo - wakacyjny

Ci co zaglądają również do mnie na fb zapewne widzieli niedawno informację, że blog obchodził swoje 3 urodziny. Dodałam wtedy kilka słówek ale nie zaszkodzi abym i teraz, tutaj podziękowała Wszystkim tym którzy są, zaglądają i komentują :)
Z racji tego jakże wielkiego święta ;) wymyśliłam sobie zorganizowanie ciut większego konkursu. Troszkę wszystko trwało ale dziś już startujemy :) A, że przy okazji mamy też początek wakacji to aby Wam się nie nudziło ;) zadanie będzie kreatywne, wymagające zaangażowania i ściśle związane z tym miejscem :) 


Zapraszam więc do zapoznania się z regulaminem i do wspólnej zabawy :)

1. Zadanie konkursowe. Na wstępie musicie przejrzeć mój blog i ze wszystkich prac plastyczno-technicznych, zabaw, eksperymentów itp wybrać coś co najbardziej Wam się spodobało. Następny krok to wykonanie czegoś takiego samego/ bardzo podobnego ze swoimi Pociechami. Dopuszczalna jest pomoc rodzica (zwłaszcza w przypadku młodszych Dzieci) ale jednak Maluchy muszą brać czynny udział w trakcie realizacji zadania. 

2. Zgłoszenia. Po wykonaniu zadania tworzycie kolaż zdjęć ukazujący ładnie etapy pracy. :)
Każdy może przesłać dwa zgłoszenia (oczywiście z dwoma różnymi zabawami/pracami). Zwiększy to szanse na wygraną ale nie oznacza, że dana osoba napewno wygra. Jednak jeśli się uda to jedna osoba może zdobyć tylko jedną nagrodę. 

niedziela, 3 lipca 2016

Dziecko na warsztat - w świecie kotów

Czerwiec był to ostatni miesiąc z Dzieckiem na warsztat. My po raz pierwszy przyłączyłyśmy się do zabawy i nie żałuję. Może nasze "domowe lekcje" i opracowywanie tematów nie było jakieś mega, czasem szło sprawnie, innym razem Dusia mniej chciała współpracować, może mogłyśmy dać z siebie więcej ale jak tak przejrzałam poprzednie wpisy to chyba nie było aż tak źle. Ominęłyśmy tylko jeden warsztat ale pozatym udział w Projekcie był zwłaszcza dla mnie motywacją, by coś więcej z Dzieckiem porobić.
Teraz przyszedł czas na pożegnanie... O ile przez większość miesięcy był z góry narzucony temat tak przy pierwszym warsztacie (wtedy skupiłyśmy się na anatomii KLIK) i przy ostatnim nastąpiła pełna dowolność. Długo myślałam nad czym z Dusią tym razem popracować aż w końcu poprostu zapytałam Ją. W sumie to mogłam przewidzieć co wybierze... KOTY. Więc, ok, niech będą sierściuchy :)

Wprawdzie ten wpis powinien pojawić się w ubiegły poniedziałek ale najpierw przez kilkudniowy wyjazd a potem przez życie codzienne (wakacje, zabawy, obowiązki, narzeczony w domu, spotkania rodzinno-towarzyskie) jakoś zabrakło czasu by zebrać wszystko w całość i opublikować. No ale przecież lepiej późno niż wcale :P


Kilka lat wstecz byłam przeciwniczką trzymania kotów, psów w domu ponieważ mieszkam na wsi i uważałam, że miejsce tych zwierząt jest na podwórzu. Jednak z momentem gdy Grzesiek zamieszkał z nami, może zaślepiona miłością :P , zgodziłam się przygarnąć pod dach miauczące stworzenie. Nie muszę chyba wspominać, że Dusia była wtedy wniebowzięta :P.
Najpierw zamieszkał u nas Mruczek... Ogólnie fajny kotek ale miał jedną wadę... strasznie skakał mi na nogi (dodam, że tylko mi) więc moje łydki wyglądały jakbym chodziła po jakiś krzaczorach. Ale ten kotek nie gościł u nas długo, bo dnia pewnego wyszedł na dwór i rozjechało go auto :(. Szybko po tym incydencie pojawił się nowy sierściuch. Tym razem otrzymał imię Szarek... i wiecie co... Jak to kot, miał "wady" i lubił porozrabiać ale wszyscy go strasznie polubiliśmy. Był pod wieloma względami fenomenalny... uwielbiał spać z Dusią niekiedy służąc Jej za poduszkę, mnie natomiast budził zawsze wraz z budzikiem i w ogóle długo by pisać. Niestety coś nie mamy szczęścia i nasz pupil po ponad roku po którymś z kolei wyjściu z domu nie wrócił. Przeżywaliśmy bardzo, czekaliśmy z nadzieją długo, potrafiłam w nocy wstawać, bo wydawało mi się, że słyszę miauczenie ale nic... Żal nam go do dnia dzisiejszego :(