W dobie wszelakiej technologi, wszech obecnych i popularnych drukarek, kserokopiarek i tym podobnych rzeczy czy Ktoś jeszcze pamięta, ba, czy Ktoś jeszcze używa zwykłej kalki? Bo ja , przyznaje że dawno zapomniałam o czymś takich.
Wczoraj jednak gdy tak sobie siedziałam i myślałam co by z Dusią plastyczno kreatywnego porobić przypomniałam sobie o niej... o cudownej czarnej i fioletowej kalce... i o tym jak dawniej trzeba było czasem zakupić na potrzeby szkolne a potem domowo zużywałam resztki. Me Dziecko oczywiście nie miało pojęcia co to w ogóle jest dlatego mając w głowie fajny pomysł na pokazanie i zrobienie czegoś nowego popędziłam dziś przedpołudniem do sklepiku i zakupiłam kilka sztuk. Koszt niewielki bo za 8 małych arkuszy zapłaciłam 2zł. :)
Dusia od czasu do czasu lubi sobie coś np jakiś obrazek z kolorowanki, zamiast skserować to samemu przerysować. Dlatego na początku naszej przygody z kalką skorzystałyśmy z jej najważniejszych, kopiujących możliwości ;)
Przed wszystkim Dziecko me dziwiło się, że niby jakim cudem obrazek pojawi się na następnej kartce a po była bardzo zadowolona, z tego, że tak się da ;)
Po małym przekalkowywaniu przyszła pora na wykorzystanie fioletowych i czarnych arkuszy do tworzenia obrazków :)