Kiedyś pisałam Wam co np robię z Dusią w domu gdy nie tworzymy żadnych prac itp. Były to czynności, które gdzieś tam jednak jak najbardziej rozwijają u Dziecka kreatywność i wyobraźnię. Na podium stanęły wtedy: miejsce 3 ciastoplasto/ plastelina, miejsce 2 wszelakie zabawy figurkami, lalkami itp w domki, odgrywanie scenek, 1 miejsce klocki na czele z lego.
W gruncie rzeczy nadal to wszystko jest u nas obecne ale ostatnio rzecz która zdobyła brązowy medal poszła lekko w odstawkę. Niby plastelinę to jeszcze niedawno kupowałam, bo "wyszły" domowe zapasy ale po ciastoplasto ostatni raz sięgałyśmy chyba zimą...
Los, fart czy jakby to nazwać sprawił, że kilka dni temu udało nam się wygrać zestaw od PlayDoh Zakręcona Lodziarnia. Jak myślicie, co wczoraj robiłyśmy przez godzinę? Oczywiście, że słodkości :)
Nie ma to, jak mieć Ciocię będącą konsultantką w jednej z firm kosmetycznych... Jakiej? To akurat nie ma znaczenia ;). Dzięki temu posiadam całe zbiory balsamów i lakierów do paznokci (rzadko używam), kilka flakoników perfum (ze 2 trafiają w mój gustu), no i czasem inne rzeczy (nawet bywa i coś przydatnego). A, że jak to się mówi - dają więc bierz to zazwyczaj tak czynię :P. Tylko gdzie to składować... cóż, niejednokrotnie coś po jakimś czasie powędrowało do kosza. Znalazłam jednak sposób by tak całkowicie nie marnować wszystkiego, w związku z czym mamy z Dusią w planach zrobienie masy z balsamu i skrobi a w piątek wykorzystałyśmy lakiery. Do czego? Nie, nie urządziłyśmy wiejskiego salonu manicure ale w pewnym sensie malowałyśmy... Tylko, że po wodzie :)
Wystarczy ładna pogoda (kiedyś robiłyśmy to w domu ale ze względu na trudny do wywietrzenia smrodek nie polecamy), miska (stara, najlepiej taka która potem może pójść na straty, chyba, że chcecie szorować ją zmywaczem), woda, patyczek, kartki z bloku i rękawiczki ochronne (mądry Polak po szkodzie, my ich nie miałyśmy). No i rzecz jasna lakiery - kolorowe a i te z dodatkiem brokatu nie zaszkodzą ;)
Przebieg malowania jest niezwykle prosty: do miski nalewamy trochę wody, wkrapiamy lakiery, delikatnie mieszamy a następnie na krótką chwilę nakładamy kartkę i piękny wzór gotowy :D
Czy wiecie jaka ryba jest największa na świecie? Gdzie żyje emu? Co jada nosorożec? Ile gatunków węży żyje w Polsce? Który żółw może być niebezpieczny dla ludzi? Który ptak najlepiej nurkuje?
Nie? A chcecie się dowiedzieć? Jeśli tak, to macie trzy opcje do wyboru: popytać wujka Google, kupić kilka książek o zwierzętach albo zaopatrzyć się w grę którą dziś Wam pokażę :)
Jak już zapewne zauważyć zdążyliście tematem przewodnim owej gry są zwierzęta... zarówno te malutkie jak i ogromne, te żyjące w Polsce i poza jej granicami, znane i nieznane, ptaki, gady, ssaki i inne cudaki :).
Natomiast zawartość pudełka przedstawia się tak:
- 102 szt kart pytań i odpowiedzi
- karty liter "a" i "b"
- plansza, instrukcja
- pionki, kostka, notes
- 80 szt żetonów
- kubek, kulka i katapulta
(figurki zwierzaczków widoczne na zdjęciach pochodzą z naszych domowych zasobów ;) )
Nie raz i nie dwa, pisałam tutaj o wielkiej miłości Dusi do kotów... Tymczasem, poinformować Was muszę, że zdradziła je... Choć w sumie to określenie nie jest prawidłowe ponieważ nadal uwielbia owe sierściuchy, zachwyca się każdym napotkanym i cieszy się jak ma coś z ich motywem ale jej serduszko zawładnęły również inne zwierzaki... Konie.
Tak sobie myślałam dziś od czego to się zaczęło i już wiem... Pewnego lutowego popołudnia, gdy wróciliśmy z dłuższego, rodzinnego spacerku, postanowiliśmy obejrzeć wspólnie jeszcze jakąś bajkę. Ostatecznie jednak nie odpaliliśmy filmu aminowanego tylko taki bardziej familijny. W sumie całkiem przypadkiem wybór padł na pozycje pt "Wicher"
Dusia oglądała jak zaczarowana i lawina ruszyła... ;)
Za dwa dni obejrzała jeszcze "Skok po marzenia" a potem "Wyścig marzeń". No i sama zaczęła marzyć... by jeździć konno, by przeżyć podobne przygody, by kiedyś mieć własną stajnię. Podobno marzenia się spełniają tylko mocno trzeba w nie wierzyć... choć my dorośli wiemy, że wcale tak nie jest (przynajmniej nie zawsze). Ale dzieci to dzieci... i generalnie co i rusz coś by chciały a plany przyszłościowe zmieniają częściej niż skarpetki ;). Nie wiem jak długo Dusia będzie marzyć o tym wszystkim co związane z końmi ale ja jako rodzić chciałabym choć teraz i tu w jakimś stopniu spełnić to i owo a może nawet pomóc by coś kiedyś było realne. Niestety aktualnie nie mogę tego uczynić, choć mam pewien plan na wakacje - 5 dniową półkolonie w pobliskiej, małej stadninie. Póki co nic Dziecku memu o tym nie mówię ale cały czas mam to na uwadze.
Narazie sytuacja wygląda tak: Dusia marzy, korzysta ze swej wyobraźni (udaje że jeździ na koniu), bawi się (np w szopce w której magazynujemy drewno zorganizowała kącik i trzyma tam starego konia na biegunach, przynosi mu trawkę itd), interesuje się trochę tematem (ogląda czasem filmiki i czyta informację), zaczyna kolekcjonować rzeczy. W związku z powyższym ostatnio np gdy miałam do wykorzystania bon do Empiku poprosiła, abym dla niej zamówiła dostępny zestaw 2 gazetek "W siodle". Oczywiście zgodziłam się :)
Czołem! Dziś chciałabym Wam pokazać naszą małą kolekcję
książek-usypianek. Mam tu myśli książki, które pomagają budować rytuał snu,
wyciszają dziecko i/lub rozwiązują jakieś nocne problemy. Większość z tych
książek trafiła do nas przypadkiem, dopiero niedawno zauważyłam, że ta część
biblioteczki szybko się nam rozrasta. Uczciwie dodam, że w naszym przypadku
tylko jedna z nich naprawdę się sprawdza – która? Zapraszam do lektury. :)
„Kołysanki – utulanki” – Magda Umer, Grzegorz Turnau
To bardzo popularna książka, kupowałam ją w prezencie dla znajomych, którym rodziły się dzieci, a w końcu i w naszej biblioteczce zawitała, gdy okazało się, że jestem w ciąży. Ta książka to zbiór wspaniale ilustrowanych najpopularniejszych polskich kołysanek. Można je śpiewać bądź recytować, na co tylko możliwości wokalne pozwalają. Można zagrać każdy z utworów, bo książka zawiera ich zapisy nutowe. Jeśli całkowicie komuś brak talentu – można włączyć płytę z nagraniami wszystkich kołysanek. Wspaniałe, wyciszające, znane nam z dzieciństwa piosenki, które doskonale wyciszają. Uwielbiam i polecam!
I pomyśleć, że minął już tydzień od tego ważnego dnia w naszym, a przede wszystkim w Dusi życiu... 1 Komunia Święta... coś co zdarza się tylko raz... na co się czeka, przygotowuje... Tymczasem trach i po wszystkim... ale było pięknie mimo, że pogoda nie za bardzo dopisała...
Powiem Wam szczerze, że chyba dopiero kilka dni przed, podczas pierwszej próby w kościele dotarło do mnie, że to już, że moje Dziecko idzie do Komunii ;) Wzruszyłam się wtedy ogromnie i poleciała łezka... Potem w sobotę gdy była spowiedź przeżywałam to nie mniej niż Dusia a w niedziele rano takiego miałam stresa, że trenowanego wcześniej warkocza nie mogłam upleść ;) Dalej był już taki spokój i radość pomieszane z kolejnymi małymi wzruszeniami. Dziecko me też obojętnie do tego wszystkiego nie podeszło choć chyba najbardziej denerwowała się pierwszymi "odwiedzinami" w konfesjonale. Szykowanie, oczekiwanie pod kościołem i msza nie robiła na niej aż tak wielkiego wrażenia i na luzaka, wesoło Jej to minęło. Tylko ten sam fakt, że pierwszy raz przyjmie Komunię i będzie mogła czynić to już zawsze ekscytował ją :)
Nasza Gwiazdka kochana... Tak ślicznie wyglądała... w zwykłym warkoczyku, w długiej prostej sukni, bez tiulu i falbanek, w delikatnym wianuszku...
Komunia już za nami i pomału wracamy do codzienności. Wczoraj Dusia zrobiła sobie wagary a ostatni goście odjechali dopiero dziś koo południa. Trochę do posprzątania było... Teraz jeszcze muszę nadrobić zaległości w praniu i prasowaniu, no i wieczorne wizyty w kościele zostały ;). Jakąś małą relację przygotuję może na dniach, coś się też pewnie niedługo stworzy lecz póki co zapraszam na zapowiedzianą drugą część odgrzewanych kotletów ;)
Tak jak i poprzednio wszystkie nazwy są podlinkowane i przekierowują do konkretnego wpisu.
Jak wiedzieć z Fb możecie, przed Dusią ważny dzień... 1 Komunia Święta... i to już za 2 dni. Ona narazie na luzaka a ja nie mogę uwierzyć, że to już. W związku z tym, no wiecie, były próby w kościele, jutro spowiedź, jedni goście już u nas są, drudzy dojadą, zakupy, zabawa w fryzjera i czasu na kreatywne działania nie ma. W przyszłym tygodniu natomiast biały tydzień także zapowiadała się cisza na blogu. Wpadłam jednak na genialny pomysł i przygotowałam przypominajki, bo przecież już tyle czasu tu jestem i tyle pomysłów, zabaw było, że warto to i owo przypomnieć.
Razem z Dusią przejrzałam archiwum i wybrałam różne rzeczy. Dziś cz.1 odgrzewanych kotletów a kolejna pojawi się po weekendzie ;)
Każda nazwa jest podlinkowana i przekierowuje do konkretnego wpisu :)
Miłego przeglądania i może przy okazji inspirowania się :)
„Pan Elegant Lis” to kolejna niespodzianka od Wydawnictwa TADAM, która niezapowiedzianie trafiła w nasze ręce. Jest to trzeci komiks dla najmłodszych z serii „Trochę hałasu z głębi lasu”, w której znajdziecie również „Panią Detektyw Sowę” (tej części nie znamy, musimy ją w końcu kupić) oraz „Pana Łasucha Misia” (o którym pisałam Wam tutaj).
Adam Święcki, który stworzył tę serię komiksów, kolejny raz zaskakuje i bawi. Tym razem stworzył dla czytelników postać Lisa Eleganta, który stawia sobie za cel zadbać o wizerunek swoich leśnych przyjaciół. Jako wielki artysta i wybitny znawca mody proponuje Wiewiórce fantastyczny pióropusz, a Misiowi - ostatni krzyk mody, czyli parasolkę z piór.
Nagle Lis spotyka w lesie… Pingwina! Co robi Pingwin w lesie? Jak pomóc mu wrócić do domu? Czy Elegancki Lis wymyśli jakiś sposób na ratunek nowego znajomego, czy też piórka całkiem uderzyły mu do głowy? Musicie przeczytać sami, a ja gwarantuję Wam, że gdy tylko dobrniecie do ostatniej strony, uśmiejecie się do łez!
Ostatnio pokazywałam Wam 2 gry karciane więc myślę, że teraz tak dla odmiany czas na jakąś planszówkę :)
Napewno kojarzycie firmę Alexander... Istnieją na rynku nie od dziś a w swej ofercie mają całą masę ciekawych produktów. Dusia miała już okazję pobawić się pewnymi modelkami i porobić piaskowe obrazki ale jeśli chodzi o gry, to do niedawna z tym logo miałyśmy tylko jedną - Kalambury (jeśli lubicie pokazywanie,rysowanie i odgadywanie to polecamy, u nas jest w częstym użytku). Liczebny stan gier od Aleksander zmienił się jednak, bo aktualnie w naszym domu pojawiły się 3 kolejne pozycje :)
Dziś prezentuje jedną z nich :)
WIEM!
Czyli połączenie gry, zabawy i nauki :)
Zacznę od początku, czyli tego co znajduje się w pokazanym powyżej pudełku.