Jaki dziś jest dzień chyba każdy wie... W sumie to takie 3 w 1 mamy: zakończenie roku szkolnego (w przypadku Dusi koniec 3 klasy), imieniny Jana (mój Dziadek takowe imię nosi i jedziemy w gości w niedziele) czyli święcenie wody itp oraz Dzień Taty. Skupić bym się jednak chciała na tej ostatniej okazji.
Z moim Tatą mam wiele wspomnień... różne one są ale jeśli chodzi o dzieciństwo to zdecydowanie pozytywne... Mimo pracy i innych obowiązków, potrafił chodzić z nami do lasu, biegać po podwórku i bawić się w wojnę, uczyć grac w karty... Nie jedną dłuższą chwilę siedziałam z nim w garażu gdy np spawał drzwi do lasu (tata był typem majsterkowicza i zazwyczaj gdy pytałam co aktualnie robi to odpowiadał, że drzwi do lasu) i uczył mnie wtedy jakie są klucze albo piosenek typu "Jedzie Janek jedzie mija mój domeczek czy ci się nie widzi u mnie porządeczek...". Co do piosenek to jest jeszcze jedna która zawsze będzie mi się z nim kojarzyć - "Wielka Miłość" Seweryna Krajewskiego. Tata zawsze mówił, że to jego "piosenka do trumny"... i choć nie była zagrana na pogrzebie to zawsze gdy ją słyszę, myślę o nim. Tak, tak, mój tata zmarł 5 lat temu... Mimo, że miał pewne swoje wady to ciężko było się z tym pogodzić... Zresztą, nie ma co ukrywać, że niby czas leci dalej, człowiek żyje ale... nie raz i nie dwa łzę uronił i tęsknotę poczuł.
A jak z Tatą Dusi sprawy się mają? Hmmm... Ona ma 9 lat a Grzesiek jest z nami od 5 (paradoksalnie, pierwszy raz realnie spotkaliśmy się w dniu śmierci mojego Taty). Także ten tego, wywnioskować szybko możecie, że nie jest Jej biologicznym ojcem. Ale czy to takie istotne? Oczywiście, że nie. Bo można nie być dawcą plemnika a prawdziwym Tatą tak.Wprawdzie praca (wcześniej kierowca a teraz spedytor) mocno ogranicza czas spędzany razem i do tego Dusia jest typową Córusią mamusi to jednak niewątpliwie łączy ich silna więź. Dlatego bez większych namów zrobiła na szybciutko (przed kolejną procesją) mały, symboliczny prezencik.
Złoty medal (niby mówiła, że srebrny się należy ale jednak pojawiło się 1 miejsce).
Wykonanie medalu było mega proste.
Wystarczyło wyciąć kółko z tekturki oraz jeszcze 2 tej samej wielkości z żółtego kartonu...
... posklejać je i dodać trochę bibuły w ramach ukrycia niedoskonałości oraz nadania lepszego efektu...
Jeszcze trochę brokatu coby ładnie błyszczał...
... jedyneczka i napis...
... no i medal Super Taty gotowy :)
Narazie tylko na chwilę zawisł na szyi ale Dusia dała Tacie wyzwanie... Musi się z nim pokazać w miejscu publicznym :P Czy to uczyni? Mówi, że tak ale zobaczymy ;)
piekny:)
OdpowiedzUsuńDziękujemy :-)
UsuńPiękny! I zgadzam się z Tobą w 100%, jeden plemnik nie czyni z faceta ojca.
OdpowiedzUsuńBomba! Nosił bym do pracy mawet;)
OdpowiedzUsuńIstne słoneczko, które tatusiom może rozświetlac ponury dzień w pracy :)
OdpowiedzUsuńTatuś Dusi pracuje aktualnie w domu ale tak powiesił że gdy oderwie oczy od monitora to widzi ;-)
UsuńCudowny! I masz rację 100% z tym kto jest prawdziwym tatą. Mnie utkwiło w głowie to co powiedziała mi pewna 80 letnia staruszka- "każdy może być Ojcem, ale Tatą stają się tylko nieliczni"
OdpowiedzUsuńDokładnie... Na miano prawdziwego taty trzeba sobie zasłużyć.
UsuńPiękny. Podejrzewam, że jakby Tata Tygrysa dostał taki medal to nawet brokat by Mu nie przeszkadzał :)
OdpowiedzUsuń