Strony

sobota, 19 marca 2016

Nie dla wrażliwych

Nie ma co ukrywać, że straszna beksa ze mnie i o wzruszenie u mnie nie trudno... Czasem potrafię to uczynić nawet na jakimś głupowatym serialu a o wzruszeniach w życiu codziennym (często związane są one z Dusią) wspominać nawet nie będę. Jakby tego było mało to taki ze mnie typ co to wszystko musi analizować, rozpamiętywać, przeżywać nadmiernie i często gęsto panikować na wyrost. Ach, sama czasem mam się dość a i G. nie ma ze mną momentami lekko ;).
Wracając jednak konkretniej do tych wzruszeń to na niejednym filmie łezkę uroniłam ale na ogół słona kropla poleci, akcja się zakończy i tyle. Czasem jednak trafia się jakaś produkcja która rujnuje mnie totalnie. Potok łez jest spory a i potem niespokojny umysł posiadam. Dziś chciałam Wam wspomnieć właśnie o dwóch takich filmach. Jeden oglądałam kilka miesięcy temu a drugi w tym tygodniu. Obydwa nakręcone zostały na podstawie książek i choć tematyka różna to napewno na długo je zapamiętam.


"Gwiazd naszych wina"

reżyseria: Josh Boone
gatunek: Dramat, Romans
produkcja: USA
premiera: 6 czerwca 2014 (Polska) 16 maja 2014 (świat)
2 godz. 5 min.

"Bohaterką "Gwiazd" jest Hazel Grace Lancaster, 17-latka z wyrokiem śmierci. Gdy miała 13 lat, zdiagnozowano u niej raka tarczycy i nie dawano dużych szans na przeżycie. Udało się ją uratować dzięki eksperymentalnej kuracji, która jednak ma znaczące efekty uboczne – w płucach Hazel zbiera się woda, która pewnego dnia może doprowadzić do jej uduszenia. Każdy dzień bez ataku to dla dziewczyny błogosławieństwo i jednocześnie strach przed nieuniknionym. Kiedy na grupie wsparcia pozna 18-letniego Augustusa Watersa – weterana raka kości z amputowaną nogą – jej policzone dni nabiorą nowego wymiaru."

Całej historii nie będę wklejać ale zerknijcie na zwiastun ;)



Owy film polecił mi mój Grzesiek (oglądał go będąc w trasie) i tak naprawdę choć o nim wcześniej nie słyszałam to wiedziałam, że będę na nim płakać. A to dlatego, że nawet On przyznał się, że łezkę uronił a to znaczyło, że ja muszę przygotować sobie pakę chusteczek. I rzeczywiście tak było. "Gwiazdy" to opowieść o chorych "dzieciakach", ich marzeniach, bólu, strachu jaki czują najbliżsi, młodzieńczym zakochaniu i śmierci. Niby filmów gdzie była tragiczna miłość, gdzie ludzie ciężko chorowali oglądałam wiele ale żaden do tej pory tak mną nie wstrząsnął. Po zakończonym seansie najpierw przez 20 minut leżałam i... i właściwie nic, totalne zawieszenie... a potem przez kolejne minuty rozmyślałam o życiu i znowu beczałam.
Człowiek siłą rzeczy zaczyna zastanawiać się nad kruchością ludzkiego istnienia i zapala mu się w głowie światełko, że w gruncie rzeczy to strasznym szczęściarzem jest.

Nie oceniam tu gry aktorskiej bo się na tym kompletnie nie znam ale myślę, że Shailene Woodley i Ansel Elgort poradzili sobie całkiem nieźle.

Masochistką raczej nie jestem ale uparłam się też wtedy, że muszę przeczytać książkę na podstawie której film wyprodukowano. Ku mej uciesze otrzymałam ją od Mikołaja. 

Autor: John Green
Wydawnictwo: Bukowy Las


Nie ma co ukrywać, że z reguły bywa tak, że forma papierowa jest o niebo lepsza. Tu jednak muszę powiedzieć Wam, że według mnie w filmie idealnie wszystko ujęto, pojawiło się w nim to co powinno i nie odbiegało od tego co zostało wcześniej napisane. 
A jak mi się czytało? Bardzo szybko przebrnęłam przez wszystkie kartki i może momentów wzruszeń było już mniej ale... mimo, że wiedziałam przecież jak historia się kończy, byłam świadoma, że już za kilka stron August umrze itd to nie wytrzymałam i pobeczałam się... Aj...


No dobra, ocieram łzę i zdradzam o jakim drugim filmie wspomnieć chce.
"Pokój"

reżyseria: Lenny Abrahamson
gatunek: Dramat
produkcja: Irlandia. Kanada
premiera:26 lutego 2016 (Polska) 4 września 2015 (świat)
1 godz. 58 min.


"Jack ma pięć lat, gdy dowiaduje się od mamy, że pokój w którym mieszka z nią od urodzenia nie jest całym światem. Wychował się tu myśląc, że po drugiej stronie ścian jest pustka. Teraz matka decyduje się powiedzieć mu prawdę i z jego pomocą podjąć walkę o wolność. Od prawie 6 lat są tu więzieni przez człowieka, który każe nazywać się Dużym Nickiem. Izoluje ich od świata, grożąc, że próba ucieczki zostanie ukarana śmiercią. Mama obmyśla niezwykle ryzykowny plan, którego głównym bohaterem ma być właśnie Jack."


Tą produkcję dla odmiany poleciła mi koleżanka z pracy. Akurat zaczęła czytać e-booka (cii nie mówcie nikomu co my w pracy robimy ;) ) i zapragnęłam również zapoznać się z ową historią. Planowałam wprawdzie najpierw przeczytać książkę ale nie udało mi się zdobyć jej na już a, że siostra w weekend przywiozła mi film to nie wytrzymałam i wieczorem odpaliłam.
Może wstyd się przyznać ale nie miałam wcześniej pojęcia, że "Pokój" to tegoroczny film oscarowy. Ok, nagrody głównej nie zdobył ale nominowany w trzech kategoriach był. I do Złotego Globa też i gdzieś tam jeszcze :P. Ale za to aktorka pierwszoplanowa ( Brie Larson) kilka statuetek zgarnęła.

Wracając jednak do fabuły to w tym przypadku wzruszenie me było ciut inne i innych rzeczy tyczyło się. Z racji, że sama mamą jestem to gdy widzę jak jakiemuś Dziecku dzieje się krzywda to pęka mi serce. Zawsze przed oczami mam Dusię i wdzięczna losowi jestem, że wszelkie wielkie tragedie ją omijają. Nieba bym Jej uchyliła gdyby mogła i podobnie czuła główna bohaterka filmu. Wyobrażacie sobie, życie w uwięzieniu? W jednym pokoju? A wychowanie w takich warunkach Dziecka? Ona starała się jak umiała. Mimo kilku momentów załamania (no ale kto by psychicznie wytrzymał to wszystko) myślę, że była idealną matką. No ok, już po uwolnieniu trochę zaczęła mnie denerwować swoim zachowaniem ale jeszcze w Pokoju dbała o swojego synka, zarówno o jego rozwój intelektualny jak i fizyczny, by pomimo wszystko w jakiś sposób był szczęśliwy. Choć ciężko tu użyć określenia: beztroskie dzieciństwie, no ale jak to się mówi: punkt widzenia zależy od puntu siedzenia... Przecież 5 letni Jack nie wiedział, że za ścianami pokoju toczy się inne życie...Wszystko oczywiście zmieniło się w momencie gdy chłopczyk udając nieżywego, zawinięty w dywan, zapakowany na przyczepę samochodu dokonał próby ucieczki... Na szczęście z powodzeniem...

Dla mnie największym bohaterem tego filmu jest własnie On - Jack. Mimo, że wiem, że to tylko opisana historia, wykreowana postać to skradł moje serce. Myślę, że Jacob Tremblay idealnie odegrał tą rolę i wielkie brawa dla Niego. Jak tak wspominam sobie niektóre fragmenty, niektóre spojrzenia i miny, uśmiechy i strach pojawiający się na jego twarzy, w oczach... Mały, wielki Bohater...

I znowu popadłam w nostalgiczny nastrój... Ale książkę i tak przeczytam...

Autor: Emma Donoghue
Wydawnictwo: Sonia Draga



A Wy, oglądaliście te filmy? Jeśli tak to jakie wrażenia na Was wywarły?


2 komentarze:

  1. Oj to nie dla mnie.....nie mogę tak wrażliwych filmów oglądać , zaraz ryczę ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Oglądałam Gwiazd naszych wina i ryczałam jak bóbr😔 Pokoju jeszcze nie oglądałam, ale czytałam książkę, więc wiem czego mogę się spodziewać.

    OdpowiedzUsuń