Zapraszam więc na pierwszą recenzję napisaną przez moją Siostrę :)
"Uwielbiam książki, dlatego kiedy zaszłam w ciążę,
postanowiłam, że już od urodzenia będę czytać na głos mojemu dziecku. W
internetowych księgarniach zaczęłam pilnie przeglądać działy z pozycjami dla
najmłodszych i w ten sposób odkryłam książeczki kontrastowe. Jeszcze ze studiów
pamiętałam, że niemowlęta nie mają w pełni wykształconego zmysłu wzroku i warto
go stymulować m.in. poprzez kontrasty. Maluchom naprawdę wystarczą do szczęścia
trzy-cztery intensywne kolory. Co więcej, wyczytałam gdzieś (nie jestem w
stanie przypomnieć sobie źródła), że noworodki wpatrujące się w kartkę, na
której namalowano proste czarno-białe pasy, będą miały wrażenie, że te pasy
falują – a to naprawdę ogrom przeżyć dla takiego małego człowieczka!
Wracając do książeczek kontrastowych, jeszcze przed porodem
zakupiłam Frankowi komplet czterech książeczek kontrastowych 3M+ wydanych przez
Grupę Wydawniczą Foksal sp. z o.o.: Moje pierwsze obrazki, Zwierzęta wokół nas,
Zwierzęta tu i tam, Jakie to ciekawe.
Na 10 stronach widoczne są proste
obrazki, albo czarne na białym tyle, albo białe na czarnym tle. Nie ma tu
żadnych szczegółów ani detali, prosty rysunek i tak jest wyzwaniem dla
niemowlaka. Pierwszy raz pokazałam Frankowi te książeczki, kiedy skończył
miesiąc, więc o wiele wcześniej, niż wynika to z rekomendowanej przez wydawcę
grupy wiekowej. Starałam się jak najwięcej opowiadać o każdej ilustracji. Z
zainteresowaniem wodził wzrokiem za obrazkami, a z czasem zaczął obracać głowę
za książeczką, którą przesuwałam po łuku.
Później dostaliśmy w prezencie komplet czterech książeczek
kontrastowych 2M+ wydanych przez AMEET Sp. z o.o.: W domu, W parku, Zabawki,
Zwierzęta.
Te książeczki poza kontrastowymi prostymi obrazkami (w części „W
domu” wzbogaconymi o kolor czerwony) zawierają również zdjęcia roześmianych
dzieci oraz dwuwersowe rymowanki opisujące przedmiot wskazany na ilustracji.
Franek w trzecim miesiącu życia zaczął przypatrywać się zdjęciom dzieci i
trudno było nakłonić go na obserwowanie kontrastowych ilustracji. Ich zaletą
jest również to, że w każdej części pojawiają się bohaterowie znani z kreskówek
Disney’a, a przecież dzieci uwielbiają Myszkę Mickey czy Kubusia Puchatka.
Natomiast z okazji Gwiazdki koleżanka sprezentowała Frankowi
komplet czterech książeczek kontrastowych 10M+ oraz 12M+ wydanych również przez
Grupę Wydawniczą Foksal sp. z o.o.: Bardzo pracowity świetlik, Bardzo zdolna
biedronka, Bardzo zabiegana mrówka, Bardzo zalatana pszczoła.
Każda z
książeczek opiera się na trzech kolorach: zawsze jest to biel i czerń,
natomiast poszczególne części uzupełnione są o jeden wybrany intensywny kolor,
np. biedronka – czerwień, świetlik – zieleń. To wydanie cechuje się pięknymi
ilustracjami oraz zabawną wierszowaną historyjką na temat każdego z bohaterów.
Podsumowując, książeczki kontrastowe to doskonały pomysł na
pierwszą lekturę dla dziecka. Stymulują zmysł wzroku, a nam również pomagają w
ćwiczeniach leżenia na brzuszku – Franek bardzo tego nie lubi, ale ilustracje z
tych książeczek przyciągają jego uwagę, dzięki czemu leżenie na brzuszku idzie
nam coraz lepiej. Książeczki te również aktywizują rodzica, którego zadaniem
jest nie tylko prezentowanie kolejnych ilustracji, ale również opowiadanie o
nich. Niewielki gabaryt, sztywne karty, piękne kolory – to wszystko sprawia, że
jest to obowiązkowa pozycja w biblioteczce każdego maluszka, a także doskonały
pomysł na prezent."
ANIA
Moja znajoma uwielbia tego typu książeczki, ja jednak wole te tradycyjne :)
OdpowiedzUsuńTradycyjne książeczki też czytamy Frankowi, a te kontrastowe świetnie się u nas sprawdzają, kiedy trenujemy z synkiem leżenie na brzuszki.
Usuńa już myślałam, że coś jest na rzeczy ;)
OdpowiedzUsuńHaha... Się uparłaś ;-) Narazie tylko taka zmyłka ;-)
Usuńostatnio sama kupiłam dwie z pierwszej serii dla najmłodszej siostrzenicy, ciekawe, czy spodobają się tak jak Frankowi...
OdpowiedzUsuńmiło mi powitać kolejną czytającą mamę w sieci - Pani Aniu, będę czekać na kolejne recenzje :)
Dziękuję za miłe przywitanie, postaram się pisać regularnie. :-)
UsuńJk Filip był mały to nie wiedziałam o ich istnieniu, a później już było za późno.
OdpowiedzUsuńJa gdy Dusia była malutka niby gdzieś tam wiedziałam o takich książeczkach ale miałyśmy tylko jedną... Teraz napewno kupiłabym więcej ;-)
UsuńDopóki nie zaszłam w ciążę, ja również nie wiedziałam o istnieniu takich książeczek.
UsuńBardzo mi miło, ze i moje ksiazeczki zagosciły na Waszej półce :) Zrobilam je jako mama grafik dla mijego dziecka na pamiatke i udalo mi sie je wydac. Milej lektury! Niebawem z serii o robaczkach pojawia sie pierwsze malowanki. Tez powstaly z potrzeby - gdy Gusia mi chorowala ksiazeczke o pszczole przerobilam na malowanke z historyjka. Spodobalo sie wiec znowu zaproponowalam wydanie ;) pozdrawiam! Mamagu
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło "poznać" Autorkę! Książeczki o robaczkach są naprawdę udane, prawie codziennie do nich zaglądamy. Jak Franek podrośnie, zapewne zainteresujemy się Pani malowankami. :-)
UsuńByłoby mi bardzo miło :) Ciagle tworze na potrzeby mojego dziecka zatem prosze wypatrywac nowości :) pozdrawiam!
UsuńMoja coreczka miala sporo ksiazeczek kontrastowych, ale daleko im było do hitu. Szkoda.
OdpowiedzUsuńJak widać każde dziecko ma inne potrzeby. Tak jak pisałam, u nas książeczki te sprawdzają się jako małe przekupstwo podczas leżenia na brzuszku - wtedy trening trwa "aż" kilka minut. ;-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŁadne te owadzie książeczki, tylko nie rozumiem dlaczego są oznaczone jako 10 lub 12m+. W tym wieku moja córeczka była zainteresowana Czereśniową, która znacznie odbiega od nich pod względem ilości szczegółów.
OdpowiedzUsuń