Dusi oczywiście nie musiałam długo namawiać, żebyśmy je wypróbowały. Najpierw namalowałyśmy sobie wzajemnie motylki a potem kotki. Dziś natomiast G. zamienił się w klauna ;).
Może jakiś wielkich cudów tym się nie stworzy, ale coś prostego, zwykłego tak dla zabawy w domowych warunkach spokojnie można namalować. Zapewniam, że dziecko będzie miała dużą frajdę, zwłaszcza jak pokoloruje twarz rodzicom :P.
Rysuje się nimi ogólnie dobrze, nie sprawia się bólu, bo są miękkie, kolory też w miarę intensywne (chociaż żółty i biały mógłby być bardziej widoczny). Co do zmywania... na opakowaniu napisane jest, że wystarczy woda z mydłem i niby sprawdza się to ale trzeba trochę poszorować. Zdecydowanie lepiej schodzi przy użyciu chusteczek do demakijażu ;).
W naszym przypadku nie zauważyłam żadnych alergii skórnych (a każdy ma inną cerę) więc myślę, że i u Was nie pojawiłyby się tego typu problemy. Takie zestaw kredeczek możecie kupić np tutaj KILK
Cudne te Wasze buziaki :) Super pomysł na wspólną zabawę :) Muszę się skusić na takie szaleństwo :)
OdpowiedzUsuńPolecam bo zabawa rzeczywiście jest fajna :)
UsuńOoo też o takich kredkach myślałam ostatnimi czasy, ale skleroza wzięła górę;) Muszę pamiętać bo zabawy i radości na pewno ogrom:)
OdpowiedzUsuńJa o tych kredkach myślałam już od wakacji i jak widać, też mi się trochę zeszło zanim je w końcu kupiłam ;)
Usuń