poniedziałek, 28 listopada 2016

Kalendarze adwentowe

Kalendarz adwentowy – specjalny kalendarz służący do odliczania dni od pierwszego dnia adwentu do Wigilii Bożego Narodzenia. Pomysł pochodzi z XIX wieku od niemieckich luteranów. Zwyczaj ten znany jest i pielęgnowany w wielu krajach na całym świecie w rodzinach chrześcijańskich.

Dusia chyba jak większość Dzieci bywa strasznie niecierpliwa zwłaszcza jak oczekuje na coś ekstra. Wprawdzie etap ciągłych pytań typu "A ile jeszcze? Długo? ma już za sobą, bo poprostu wie ile dni ma miesiąc i wszystko sama sobie obliczy albo zerknie na normalny kalendarz ale wiadomo, że najlepiej jakby coś fajnego było już, natychmiast. Nie ma jednak tak lekko a i zresztą uważam, że sam czas oczekiwania na coś, budowanie atmosfery a na koniec wielka radość jest super. Dlatego aby umilić chwile jakie trzeba wytrwać zanim nastanie Boże Narodzenie warto posiadać w domu kalendarz adwentowy. 

Przez dwa ostatnie lata wraz z Dusią robiłyśmy takowe samodzielnie.
Było odcinanie prezentów... :)


... oraz podskubywanie Mikołajowej brody... :)


piątek, 25 listopada 2016

Misie (nie)pluszowe :)

Świąt w ciągu roku jest całkiem sporo... Kilka większych, kilka mniejszych no i chyba nie ma miesiąca by czegoś nie było. A jakby tak przejrzeć wnikliwie jakiś mega szczegółowy kalendarz to wyszło by na jaw, że wszelakich "znaczących" dni jest jeszcze więcej... No wiecie, te wszystkie święta nietypowe typu: dzień przytulania, dzień liczby Pi, dzień czekolady, dzień jeża itd itp. Na upartego to by można balować 365 dni w roku, bo powód do świętowania znajdzie się zawsze. :P Ale tak bardziej poważnie, to wśród tych wszystkich, niekiedy absurdalnych dni znaleźć można też kilka naprawdę ciekawych przy okazji których pojawia się fajny pretekst by dodatkowo podziałać... w przedszkolu, w szkole no i w domu też.

My z Dusią zazwyczaj skupiamy się na tych większych okolicznościach ale od czasu do czasu zdarzy się nam poświęcić chwile na inne malutkie "święto". 
A wiecie jaki dziś jest dzień?
Nie? To już Wam zdradzam :)


Dusia pluszaki kocha przeogromnie... Ma ich dziesiątki i nigdy nie mówi dość... Malutkie, średnie, duże... Brakuje już na nie miejsca w Jej pokoju a na strychu stoi wyniesiony pełen worek... My ich nie kupujemy od dawna ale zawsze znajdzie się np Ktoś Kto milusimy prezentem obdarzy.
Wśród tych wszystkich przytulaśnych zabawek najwięcej chyba jest u nas kotów no i misiów. Tym drugim Dusia planuje wyprawić dzisiaj imprezkę, natomiast wczoraj udało mi się namówić Ją na zrobienie czegoś małego, plastycznego, tematycznego :)

środa, 23 listopada 2016

Książki obrazkowe – czytanie bez słów

Dawno nie napisałam żadnej recenzji. Nie, to nie znaczy, że przestaliśmy z synkiem interesować się książkami. Wręcz przeciwnie, nasza biblioteczka regularnie się powiększa, a ja nadal uwielbiam spędzać wolny czas na zapoznawaniu się z wydawniczymi nowościami. Mój powrót do pracy i początek przygody synka ze żłobkiem na trochę wyłączył mnie z wirtualnego życia, ale powoli wracam. ;-)


Dziś będzie kilka słów o książkach obrazkowych, czyli takich pozbawionych słów bądź z ograniczoną ilością słów. Książki obrazkowe dają nieskończone możliwości narracji, zarówno ze strony dziecka, jak i rodzica. Dodatkowo, jeżeli jest to pozycja typu „1001 szczegółów”, można za jej pomocą ćwiczyć spostrzegawczość. Jeżeli Wasze dzieci to takie niecierpliwie typy jak mój synek, któremu trudno usiedzieć nad tradycyjną książką z tekstem, polecam nasze zestawienie.



„Ulica Czereśniowa” – pisali o niej w Internetach same pozytywy. I słusznie pisali! Te książki mogłyby zastąpić nam pół biblioteczki, a może i całą. Są tam piękne ilustracje, mnóstwo szczegółów do wyszukiwania, dowcipne i zaskakujące scenki. Na Czereśniowej można nie tylko dobrze się bawić, ale również obserwować życie społeczne oraz zmiany w przyrodzie. Niesamowite, że przy tak dobrej zabawie można też tak wiele się nauczyć. U nas „Czereśniowa” to niekwestionowana królowa od samego początku. :)

niedziela, 20 listopada 2016

Plastelinowe love

Nie ma co ukrywać, że jednym z Dusi ulubionych zajęć jest zabawa plasteliną. Od jakiegoś już dłuższego czasu jest ona w ciągłym użytku i powstaje sporo rzeczy. Czasem pojawia się u nas ta nieco droższa np z Bambino ale przyznam się, że najczęściej w ową masę zaopatruje się w sklepie Pepco gdzie do koszyczka lądują 24 kolory firmy Sweet Colours za 7zł. A że nie jest to wpis sponsorowany to bez żadnej ściemy, zupełnie serio napiszę, że sprawdza się ona rewelacyjnie :)

Zresztą, nie ważne za ile i od kogo, bo istotniejsze jest to żeby poprostu dobra była i odpowiadała potrzebom dziecka. 

Jak tak sobie przypomnę, pierwsze Dusi próby lepienia gdy miała kilka latek mniej to aż się uśmiecham ;) rzadko kiedy powstawało coś konkretnego a i Ona średnio wtedy lubiła takie tworzenie, no bo nie umie... Wtedy lepsze było wyklejanie, przyklejanie, rozcieranie... Jednak wraz z wiekiem wiele się zmienia... Aktualnie, gdy proponuje abyśmy coś zrobiły taką metodą, to zaraz paluszki bolą i nudzi się... chyba, że do szkoły trzeba to nie ma wyjścia i w męczarniach ale zrobi :P


Za to lepienie przestrzennych rzeczy tak jak już na początku napisałam, jest mega lubianym zajęciem. 
Powstaje mnóstwo figurek, zwierzaków i innych cudaków, czasem nawet całe plastelinowe miasteczka z wieloma detalami i choć nie mam zbytniego porównania jeśli chodzi o inne Dzieci w tym wieku to myślę, że Dusi wychodzi to całkiem nieźle :) Aż miło popatrzeć jak jej paluszki pracują a potem podziwiać cudeńka, których notabene nie ma już gdzie ustawiać ;).

Poniżej mała próbka :)

czwartek, 17 listopada 2016

Kapitalne zagadki i łamigłówki

Znacie Kapitana Naukę? Ja wraz z Dusią miałam już okazję odrobinkę Go poznać bawiąc się Zagadkami logicznymi o których pisałam TUTAJ, Super Quizem o zwierzętach, (wspominałam o nim TU) i innymi zagadkami ćwiczącymi czytanie, koncentracje i pamięć. Wiem również jak wyglądają karty obrazkowe dla maluchów, ponieważ mój Siostrzeniec takowe posiada. 

Mimo, że powyżej wymieniłam już kilka tytułów musicie wiedzieć (jeśli oczywiście nie znacie jeszcze tej marki), że to tylko mała część bogatej oferty z logiem Kapitana.
Zresztą w naszym domu całkiem niedawno również pojawiły się kolejne pozycje.

Kapitalne łamigłówki, Kapitalne zagadki


Jeśli miałabym porównać czy te zagadki różnią się czymś od tych które wcześniej posiadałyśmy napewno wspomnieć muszę o formie wydania. Tamte połączone zostały jednym guziczkiem umieszczonym  w górnym rogu a tu pojawia się plastikowa spirala. Tam karty wykonane zostały z nieco innego, śliskiego materiału i zadania rozwiązywało się w myślach lub wskazując paluszkiem a tu mamy styczność z papierowymi, średnio grubymi kartami po których "normalnie" piszemy długopisem. Czy widzę wadę w tych różnicach? Nie.. Ok, tamte wcześniejsze mogę ewentualnie komuś podarować gdy znudzą się Dusi a takich pouzupełnianych już nie. Jednak ich cena (19,99) nie jest jakaś mega wygórowana także... ;) Co do formy wydania to w obydwóch przypadkach jak najbardziej mi ona odpowiada choć spięcie za pomocą spirali jest ciut wygodniejsze. Najważniejsze jednak, że są dobrze połączone dzięki czemu nie  wypadają i nie giną. Natomiast niewielki format sprawia, że nie zajmują za dużo miejsca. Choć my jak do tej pory korzystałyśmy z nich głównie w domu, jest to rzecz idealna do zabrania w podróż jako czasoumilacz dla Dziecka, bo przecież małe zagadki i długopisik zmieszczą się nawet w najbardziej wypchanej torbie ;).

niedziela, 13 listopada 2016

Jeżyki

Dzisiaj bez długich wstępów będzie ;)
Czas na naszą, kolejną odsłonę wpisu w ramach Projektu Zwierzaki Cudaki 2 :)


Na listopad ustaliłam, że do wykonania będą następujące zwierzaki: myszka, jeż, świnka oraz wiewiórka. 
Jakoś tak odrazu przeczuwałam, że Dusia będzie chciała wykonać kolczastego cudaka i nie myliłam się. Zabrakło Jej tylko pomysłu... tzn chciała zrobić z talerzyków ale że już w pierwszej edycji takowe wyczarowałyśmy KLIK to fajnie byłoby wykombinować coś innego. No i przypomniało mi się, o gazetce "Mały Artysta"... Kiedyś kupiłam kilka numerów, niewiele wprawdzie z nich robiłyśmy ale akurat jeden był typowo jesienny także kilka jeżyków pojawiło się tam.


Przy poprzednich naszych Projektowych zwierzakach pojawiły się i prace płaskie i przestrzenne ale wszystkie cudaki jako tako przypominały prawdziwe oryginały. Dziś jednak będzie inaczej ponieważ z gazetkowych propozycji wybrałyśmy wersję najbardziej zabawną i lekko bajkową :) Zresztą sami zobaczcie :)

czwartek, 10 listopada 2016

Klub małych podróżników w czasie

Jaki jest dzień jutro chyba każdy Polak wie a przynajmniej wiedzieć powinien. Tak naprawdę to już nawet Dzieci coś tam kumają, bo przecież w przedszkolu, w szkole o owej rocznicy słyszą. Może nie rozumieją, nie znają historii, nie zapamiętają faktów i średnio je to interesuje ale kojarzą, że to jakiś ważny dzień dla Polski musi być. Robią flagi, kolorują godło, recytują wierszyki, słuchają akademii. 

Już w ubiegłym roku na majowe święta a potem na 11 listopada planowałam, wzbogacić naszą biblioteczką w ciekawą pozycję związaną z historią.  Niestety jakoś się nie udało. Nie chce Dusi męczyć i zanudzać dodatkowo jeszcze w domu ale myślę, że warto pewne rzeczy/ dni choć odrobinkę bardziej akcentować. Oczywiście wszystko w ramach rozsądku, w odpowiedniej formie i o ile Dziecko wykaże chęci, bo jak np ma Pociecha przy ostatniej majówce nie chciała nic w temacie robić to odpuściłam. Za to gdy udawało się podjąć wspólne działania musiałam trochę kombinować... a to wyciągnęłam stary atlas ze strychu, a to jakiś filmik na youtubie znalazłam no i pracę tematyczną się zrobiło... W tym roku jednak zabrakło mi pomysłów... Aż tu nagle, niespodziewanie w jednym ze znanych marketów wypatrzyłam taką pozycję od Wydawnictwa Olesiejuk:



Ok, nie jest to może książka o jakiej pierwotnie myślałam w ubiegłym roku ale czyż Dzieci nie uczą się najchętniej poprzez zabawę? Dusia wprawdzie ma już ponad 8 lat ale myślę, że nadal taka forma przyswajania wiedzy jest najlepsza. Przyjdzie jeszcze czas na poważne podręczniki, atlasy itp rzeczy.

Przejdźmy więc już to bohatera tej notki.
"Klub małych podróżników w czasie. Historia Polski"

Wszystko zaczęło się od tego, że dwójka Dzieci odkryła na strychu stary, niezwykły wehikuł czasu. O dziwo, owy sprzęt udaje im się odpalić i zaczyna się wielka podróż do przeszłości.

niedziela, 6 listopada 2016

Czasem eksperymentujemy

Nie ma co ukrywać, że eksperymenty nie wiodą prymu jeśli chodzi o podejmowane prze zemnie i Dusię działania. Owszem lubimy je, czasem robimy ale musimy mieć poprostu wenę... jak do wszystkiego zresztą :P. No i trzeba też odkryć coś fajnego co uznam, że godne uwagi jest i warte zrobienia. Pozatym bywa i tak, że jakiś eksperyment na szybko przeprowadzimy (np wbijanie ołówków w woreczek z wodą czy odstraszanie pieprzu zamoczonym w płynie do naczyń paluchem) tylko nie zostaje to poprostu uwiecznione i na blogu opisane. Dziś jednak pojawi się coś właśnie z tej dziedziny. Dwa proste eksperymenty, które chodziły mi po głowie już od jakiegoś czasu ale dopiero w sobotę doczekały się realizacji w domu naszym.


Na początku eksperyment mega szybki, do zrobienia którego potrzebowałyśmy zaledwie: talerza, małej świeczki (podgrzewacza), szklanki i odrobiny wody (zabarwiłyśmy ją różową bibułą bo uznałam, że tak będzie fajniej).

Wystarczy wlać do talerzyka niewielką ilość wody, na jej powierzchni położyć zapaloną świeczkę a następnie przykryć ją szklanką...


czwartek, 3 listopada 2016

Ami Gami

Wiadomo nie od dziś, że reklama to dźwignia handlu. O ile dorośli wiedzą o co kaman tzn że to co pokazane nie zawsze jest takie super w rzeczywistości, że coś sporo kosztuje itd to jednak i nam zdarza się "napalić" na coś albo chociaż oczka lekko czasem nam zabłysną. A co z Dziećmi? Myślę, że chyba większość ma tak, że jak puszczą blok reklamowy między bajkami to zaraz krzyczą: "Mamooo, zobacz jakie fajne, kupisz mi? Chce to". Sytuacja zazwyczaj wygląda podobnie gdy przejdzie się koo witryny sklepu z zabawkami. I co wtedy robić? To już oczywiście kwestia indywidualna ale powiem Wam jak to mniej więcej wygląda u nas. 
Uważam, że Dusia jest dość rozpieszczonym Dzieckiem ale tak w granicach rozsądku... Ok, nie posiada w pokoju swym samych mega drogich, modnych i markowych zabawek ale na braki narzekać chyba też nie może. Często kupujemy jej coś mniejszego od tak, czasem dostanie jakiegoś pieniążka np od Dziadków i coś sobie w sklepie upatrzy, czasem coś wygramy no i niezbyt często ale w ramach współpracy raz czy dwa też coś do nas przyszło. Co do tych większych, droższych zabawek... Ukrywać nie będę, że jakoś specjalnie to nam się nie przelewa więc nie możemy sobie pozwolić by od tak iść i kupić np zestaw oryginalnych klocków Lego które Dusia sobie upatrzyła i kosztują 200zł albo samolotu z Litles Pethsop w podobnej cenie. Czy mi szkoda? Czasem może trochę tak ale z drugiej strony myślę, że to dobrze jak Dziecko nie dostaje wszystkiego na zawołanie. Dlaczego? Bo bardziej docenia, bo bardziej się potem cieszy, bo poznaje wartość pieniądza, bo wie, że nie można mieć wszystkiego.
W związku z powyższym bywa tak, że Dusia często musi obejść się smakiem gdy coś wpadnie Jej w oko, innym razem cierpliwie poczekać aż przyjdą np urodziny czy Gwiazdka i wtedy daną rzecz otrzyma (na te dwie okazje są największe prezenty i jeśli nam brakuje pieniążków to robimy zrzutkę z kimś z rodziny) albo poprostu w przypadku tańszych rzeczy trafimy np na promocje albo w końcu stwierdzę, ok mam akurat grosik więcej to mogę tym razem kupić.

Och... to mi wstęp długi wyszedł... ale to nic, bo w końcu dziś chciałam pokazać Wam jedną z tych zabawek na którą Dziecko me musiało trochę poczekać. 
Widziała to na reklamie już z rok temu, krótko po tym pojawiło się w Biedronce ale dopiero kilka dni temu zawitało w naszym domu. Co? Już Wam zdradzam - Ami Gami.