poniedziałek, 29 lutego 2016

Dziecko na warsztat - matematyka

Czas na kolejny Warsztat... tematem przewodnim w lutym była matematyka... Upst... Powiem Wam, że od początku obawiałam się tej dziedziny. Dusia gdy była mniejsza strasznie interesowała się cyferkami. Z chęcią oglądała wszelakie książeczki z nimi, liczyła co tylko się da itd. W ubiegłym roku szkolnym ten przedmiot nadal był przez nią lubiany ale teraz w drugiej klasie ciut to się zmieniło. Matematyki jest coraz więcej i z perspektywy dziecka coraz trudniejsze rzeczy pojawiają się, bo i już zadania z treścią i mnożenie i dzielenie. Dziecko me nie ma niby z tym wszystkim większych problemów, ładnie rozumie, całkiem nieźle liczy ale po tym co jest w szkole i zadawane do domu ma już chyba dość. Wychodzę z założenia, że nic na siłę, bo to tylko może zrazić ale też w myśl idei - trening czyni mistrza - całkowicie nie odpuszczam. Dlatego nie ukrywam, że materiały do tego warsztatu zbierałam przez 3 miesiące. Czekałam i korzystałam z momentów kiedy Dusia nabierała chęci do jakiś działań, czasem troszkę namawiałam i jak już udało się coś zrobić to tak, żeby trwało to tylko krótką chwile i nie było zbyt męczące ;). Ostatecznie kilka rzeczy uzbierało się ale powstał z tego oczywiście wielki misz masz. ;)

Grudzień.
Tu trenowałyśmy przede wszystkim dodawanie i odejmowanie. 
Skorzystałyśmy np. z zadań pochodzących  z "Wielkiej księgi przedszkolaka" od Wydawnictwa Olesiejuk KLIK (choć jeśli jakiś przedszkolak będzie potrafił zrobić wszystkie zadania które są tam umieszczone to będę w ciężkim szoku)


Wyciągnęłyśmy też z szafki PUS-y bo tam w jednej z książeczek które posiadamy również pojawia się troszkę matematyki :)

sobota, 27 lutego 2016

(Nie) zimowy las

Kiedy ostatnio jesienią byłam z Dusią w lesie KLIK wymyśliłam sobie, że następnym razem wybierzemy się w to miejsce zimą gdy będzie śnieg. Tak, żeby potropić ślady zwierzaków, odszukać paśnik itd. No ale cóż... Niby w styczniu były dwa ładne, białe tygodnie ale albo Dziecko me było podziębione albo zabrakło weny i czasu a jak czas był to jakoś wolałyśmy sanki i tego typu rzeczy. Łudziłam się, że śnieg w większej ilości jeszcze spadnie ale się nie doczekałam. 
Za to w ubiegłą niedziele była iście wiosenna pogoda... Dnia tego, namówieni przez moją Mamę i Jej przyjaciela wybraliśmy się wszyscy (Grzesiek też akurat był) właśnie na spacerek do lasu.
Tropienie śladów siłą rzeczy odpadło ale jak już tam byliśmy to przy okazji mogliśmy chociaż sprawdzić czy w ogóle Pan Leśniczy dla zwierzątek w razie nagłego ataku ostrej zimy coś przygotował.


Ku naszej uciesze udało nam się natrafić na paśnik... i nie był on pusty. W środku zalegało jeszcze pachnące sianko :)

środa, 24 lutego 2016

"Tajemnice Świstakowej polany"

Niedawno pisałam o książce z kucykiem w roli głównej którą Dusia była oczarowana a dziś chciałabym zaprezentować jeszcze jedną pozycję od Wydawnictwa Bis. Może tu nie pojawiła się aż taka wielka sympatia ale tą pozycję z czystym sumieniem również i tak mogę dopisać do listy lektur które Dziecko me lubi i z przyjemnością słucha (w tym przypadku nie miała ochoty trochę samemu sobie poczytać). Mowa bowiem o:

"Tajemnicach świstakowej polany"


Wydawnictwo Bis
Autor: Magda Podbylska
Ilustracje: Katarzyna Bajerowicz
Stron: 112

Patrząc na samą okładkę łatwo domyślić się, że fabuła toczy się zimową porą. U nas śniegu (jak już  ostatnio wspominałam) niestety nie ma więc sięgamy po co tylko się da, żeby choć trochę wczuć się w feriowy zimowy klimat. Ta książka idealnie nadaje się do tego a to dlatego, że głównymi bohaterkami są dwie dziewczynki które właśnie mają wolne od szkoły. Swoje ferie wraz z Ciocią jednej z nich spędzają w górach w bardzo urokliwym miejscu. Domek w którym pomieszkują nazywa się Stajenka Lilly i mieści się na samym końcu najdłuższej uliczki w miasteczku. Choć tak naprawdę oprócz ich posiadłości jest tam jeszcze tylko 6 innych budynków.

poniedziałek, 22 lutego 2016

Malujemy klejem

Jak wiecie (albo i nie) u nas trwają właśnie ferie zimowe... Jednak zimowe to już chyba tylko z nazwy. Tydzień minął i na sankach nie było jak pojeździć. Choć nie powiem,  w piątek rano gdy obudziliśmy się za oknem było biało. Niestety radość nie trwała długo bo okazało się, że temperatura jest na plusie. W związku z tym tak jak szybko zjawił się śnieg tak i szybko znikł.
Czujemy lekki niedosyt zimowy więc stwierdziłam z Dusią że może chociaż namalujemy sobie jakiś obrazek. Tylko że farby, wata itd już się znudziły. Ale jak to się mówi potrzeba matką wynalazku... Akurat, odpaliłam dziś klej na gorąco by coś tam ze sobą połączyć i tak mnie tchnęło... Może by stworzyć rysunek właśnie przy użyciu tego kleju? Córci pomysł spodobał się i zabrała się za "malowanie".

sobota, 20 lutego 2016

Godne polecenia cz.3

Troszkę ostatnio opuściłam się w pewnych blogowych sprawach m.in. chodzi mi o wpisy w których miałam polecać Innych... Jakoś tak wyszło, że ani w grudniu ani w styczniu nie pojawiło się tu nic takiego więc czas naprawić ten błąd. Po cichu obiecuje sobie również, że postaram się raz w miesiącu taki post wrzucać. Tymczasem nie ma co przedłużać i przedstawiam Wam pierwszą stronę.


To miejsce znam już jakiś czas... Tak jak to często bywa "musiałam" kiedyś owy funpage polubić biorąc udział w konkursie. Nawet udało mi się wtedy wygrać i to akurat nagrodę z tego miejsca. A była nią taka oto cudna maskotka robiona na szydełku.


Dusia kucyka pokochała miłością ogromną i nazwala go Koniczynka. Ja natomiast od tamtego czasu zaglądam sobie do tego cudownego miejsca i podziwiam. Powiem Wam, że strasznie podobają mi się cudeńka robione na szydełku choć to dla mnie wielka czarna magia. Może właśnie dlatego tak wychwalam osoby które to robią, że umieją, ogarniają, wkładają w to ogrom swego czasu. Jedną z takich Osób jest właśnie autorka strony Handmade by Emi i zarazem twórczyni np. takich wspaniałości:

środa, 17 lutego 2016

Księżycowy piasek

W ubiegłym roku szkolnym Dusia poinformowała mnie, że mają w klasie małą piaskownicę. Jakoś nie mogłam Jej uwierzyć ale ona zachwycała się, że fajny, super klei się, jest delikatny itd.. Szybko odkryłam, że zapewne miała styczność z piaskiem kinetycznym a przy okazji spojrzałam na cenę tej wspaniałości i niestety okazała się ona ciut za wysoka jak na mą kieszeń. Za to jakiś czas temu buszując po necie dokopałam się do informacji, że takowy piasek można sobie zrobić samemu w domu. Idąc dalej poznałam też coś takiego jak piasek księżycowy i stwierdziłam, że Dusi napewno by się spodobało. Troszkę to trwało, co i rusz widziałam wpisy na innych blogach z zachwytami nad taką masą aż w końcu dwa tygodnie temu gdy na dworze była paskudna pogoda i nie było szans na wyjście na podwórko gdzie mamy prawdziwą piaskownicę stwierdziłam, że to dobry moment aby uskutecznić ową zabawę.

Do przygotowania piasku księżycowego potrzeba niewiele: mąka ziemniaczana, olej i np. barwniki spożywcze. Nie podam Wam konkretnych proporcji ponieważ wszystko dawkowałyśmy na oko. Mieszałyśmy, ugniatałyśmy aż uznałyśmy, że jest już ok. Masę zrobiłyśmy ogólnie z kilograma mąki.


niedziela, 14 lutego 2016

Walentynkowa zabawa

14 lutego - jedni lubią ten dzień inni nie, niektórzy świętują i robią sobie prezenty a cześć uważa, że nie ma co się wysilać, bo to dzień jak codzień. Kto i jak podchodzi do Walentynek ma bynajmniej do tego prawo i nic mi do tego ;). 
Jeśli chodzi o Nas to tak jak już wspomniałam ze dwa posty wstecz, coś tam zawsze pojawia się ale w tym roku nie ma z nami Grześka. Troszkę szkoda i smutno no ale takie jest życie. Pije sobie właśnie winko i klepie ten post a Dusia dała się udobruchać tym, że  Tatuś obiecał, że zabierze Ją na spóźnioną randkę jak wróci. Mimo to stwierdziłam, że My same we Dwie też możemy sobie "po świętować". Dlatego Dziecko me jak tylko otworzyło rano oczy ujrzało na swoim stoliczku koo łóżka kartkę walentynkową z koteczkami i wierszykiem w środku. A po obiedzie pojechałyśmy do miasta na małe słodkie co nieco. Jednak między jednym a drugim uskuteczniłyśmy też pewną zabawę na końcu której Dusia odnalazła kolejny prezencik.

Jakiś czas temu przypomniało mi się, że posiadam pewne serduszka i tak sobie wymyśliłam, że użyje ich i przygotuje na dziś coś dla mej Córeczki. Pierwotnie myślałam o zrobieniu Memory ale potem plan zmieniłam i zorganizowałam zabawę w poszukiwanie walentynkowego skarbu.

Na niebieskich przykleiłam karteczki ze wskazówkami gdzie szukać kolejnych elementów a na pomarańczowych krótkie zadania do wykonania. 
Wskazówki były proste a zadania lekkie i związane z dniem dzisiejszym. Generalnie zabawa polegała na tym, że gdy Dusia wykonała polecenie otrzymywała serduszko z podpowiedzą gdzie szukać następnego na którym znowu było zadanko a w nagrodę kolejna wskazówka i tak w kółko aż doszła do ostatniego miejsca w którym czekało na nią COŚ ;).


sobota, 13 lutego 2016

Trochę sobie gramy... :)

Kilka dni temu przyłączyłam się do kolejnego projektu. Tym razem jednak nie będzie ani o przyrodzie ani o książkach (choć tak swoją drogą,  ruszyła 4 edycja Przygód z książką i o ile z udziału w poprzedniej zrezygnowałam to teraz powracam). W tej zabawie królować będą bowiem gry. Projekt został zorganizowany przez autorkę bloga MamaJanka a wszelkie szczegóły wyczytać możecie TUTAJ


W ramach mojego pierwszego wpisu postanowiłam tak na szybko zaprezentować gry jakie posiadamy. Jednak najpierw tytułem wstępu chciałabym Wam napisać, że Dusia generalnie dość chyba późno zaczęła spędzać czas przy takich rzeczach... Czego teraz bardzo żałuję, bo jak tak sobie czasem przeglądam jakie super pozycje są dla maluszków to aż mnie ściska ;). Jednak jak to mówią lepiej późno niż wcale... :P Myślę, że jakbym miała jakoś sprecyzować to gdzieś około 4 roku życia ma Pociecha rozpoczeła przygodę z grami i trwa ona oczywiście do dziś. Nie będę jednak ukrywać, że nie jest to ulubiona przez Nią forma spędzania wolnego czasu nad czym trochę ubolewam, bo ja tam akurat bardzo lubię taką zabawę ;). Mniej więcej wygląda to tak: Dusia napewno nie potrafiłaby przesiedzieć połowy dnia przy grach ale nie kurzą się też one leżąc tylko na półce/ w szafce. Bywa, że sama nabiera chęci jak również tak, że trzeba ją ciut po namawiać. Na ogół jednak gdy już po jakąś grę sięgniemy to świetnie się przez ten czas bawimy. Tylko z końcówkami bywa różnie, bo Dziecko me przegrywać za bardzo nie umie i nie lubi ;).
Jakimś mega bogatym zasobem pudełek pochwalić się nie możemy ale kilka sztuk już posiadamy więc teraz zapowiedziana, mała prezentacja.:) O niektórych grach pisałam już tutaj więc dołączę linki.

środa, 10 lutego 2016

Eko kosiara - Borys

Kto z Was mieszka w domku jednorodzinnym? I kto lubi kosić trawę? Bo wiecie, ja to nawet przepadam za owym zajęciem. Jeszcze kilka lat wstecz zajmował się tym mój tata ale... w końcu zabrakło Go no i pałeczkę przejęłam ja... No dobra, jak G wraca z trasy to też to czasem robi. ;) Niestety nasza kosiara to już taka stara, na wykończeniu i ledwo się kręci... Przydało by się wiosną zakupić nową... Nie wiem jaką, od jakiej firmy i za ile ale coś tam się pewnie wybierze... A może przy okazji wpadnę na taki genialny pomysł jak tata z pewnej książki i zamiast kosiarki kupimy... kucyka... Haha... Dusia byłaby wniebowzięta, bo czasem miewa krótkie fazy w których marzy o takim zwierzaku. A lektura którą ostatnio przerabiałyśmy oczywiście nie pomogła mi w tym by wybić Jej to z głowy. ;)


"Borys i zajączki"
Autor: Magdalena Zarębska
Ilustrator: Aneta Krella-Moch
Oprawa: twarda
Liczba stron: 144
Format: 14,8x18,5 cm

niedziela, 7 lutego 2016

Wyszywana walentynka

Za niecały tydzień Walentynki... Dzień zakochanych... Choć takowe określenie bardziej kojarzy mi się z młodzieńczymi latami, randkami, "chodzeniem" z dziewczyną/chłopakiem itp. Mając już swoją rodzinę, tego Jedynego u boku który to ma stać się kiedyś tam mężem ;) owy dzień przybiera nieco inną postać. Pisałam już o tym np. w zeszłym roku, że dla nas to takie chwilę w których świętujemy ogólnie miłość... Moją do Grześka, Naszą do Dusi, Jej do Nas. Dlatego oprócz wymieniania się jakimiś malutkimi, dosłownie symbolicznymi zakupionymi prezencikami robimy też inne rzeczy i przybiera to różne formy. Np. lepimy serduszko z masy solnej KLIK albo bawimy się w poszukiwanie KLIK czy nawet wspólnie rodzinnie tworzymy wielkie serce i cykamy sobie zdjęcia KLIK.

Niestety tym razem Walentynki spędzimy bez naszego mężczyzny, bo mimo, że w planach miał akurat wrócić do domu to jednak z przyczyn niezależny od niego nie będzie mógł tego uczynić... Podwójny smuteczek ale cóż poradzić :(. Tak czy siak postanowiłam wraz z Dusią przygotować jednak dla Niego coś co otrzyma poprostu z tygodniowym opóźnieniem.

Myśląc w jaki to by sposób przygotować walentynkę dla G. przypomniało mi się jak Dusia znalazła kilka dni temu swoją plastikową igłę która była dołączona do pewnego zestawu. Powiedziała wtedy, że chciałaby się nauczyć szyć. Może i szyciem tego nazwać się nie da ale małym treningiem przed to i owszem ;).
Na kawałku kolorowego bloku Dusia narysowała serduszko a ja w tym czasie naszykowałam nitkę i prawdziwą igłę. Było wprawdzie trochę paniki, że się ukuje i że napewno nie będzie umieć ale gdy tylko wytłumaczyłam i pokazałam co będziemy robić a potem pod moim nadzorem zaczęła działać to bardzo Jej się spodobało. 


czwartek, 4 lutego 2016

Połowa drugiej klasy mineła

Była pierwsza klasa, wakacje, przyszedł znowu wrzesień i tym czasem połowa drugiej już za nami. W poniedziałek byłam na zebraniu i oczywiście otrzymałam ocenę opisową podsumowującą pierwsze półrocze. I wiecie co... niech będzie, że się przechwalam jaką ja to mam mądra i zdolną Córkę ale cóż... Dusia naprawdę taka jest... :D A ja pękam z dumy więc czemu miałabym o tym nie pisać :P.


Przyznać się, przeczytał Ktoś to co na zdjęciu? ;). W sumie to mogłabym już nic od siebie nie dodawać ale to i owo rozwinę.