Strony
▼
poniedziałek, 29 września 2014
piątek, 26 września 2014
Idzie sobie stonoga, stonoga, stonoga...
To już ostatni miesiąc zabawy i ostatni zwierzak na mój Projekt Zwierzaki Cudaki :)
Tym razem zrobiłyśmy stonogę. O przebiegu tworzenia pracy nie ma chyba co dużo pisać... Wszystko zaczęło się od posklejania kilku kartek z bloku, wyciągnięciu farb i kawałka kartonu i... potem było już tylko wiele malowanie... stopami, rączkami i paluszkami :D
wtorek, 23 września 2014
"Zwierzęta świata"
Tak sobie pomyślałam, że w ramach Projektu Przyroda pod lupą nie opisywałam jeszcze żadnej książki, więc dzisiaj będzie właśnie takowy wpis.
Pod lupę wzięłam "Zwierzęta Świata" wydawnictwa Olesiejuk.
Pod lupę wzięłam "Zwierzęta Świata" wydawnictwa Olesiejuk.
W książce tej znajdziemy wzmianki aż o około 100 zwierzakach, zarówno tych bardziej znanych jak np. lew, hipopotam, osioł, kogut czy delfin jak również mniej popularnych np. okapi, palatuchy i piżmowół.
Informacje o każdym z nim są dość krótkie ale myślę, że zawierają najistotniejsze i najciekawsze rzeczy. Dusia gdy dostała tą książkę miała 4 lata więc taka dawka informacji była wtedy wystarczająca. Teraz gdy ma ponad 6, czuje lekki niedosyt ale w takiej sytuacji gdy jakiś zwierz zaciekawi ją bardziej, sięgamy po inne pozycje czy laptop.
Litery są duże co może być ułatwieniem, dla Dzieci które zaczynają uczyć się czytać i będą miały ochotę samodzielnie sięgnąć po tą książkę. Młodsze Pociechy natomiast napewno będą zachwycać się pięknymi ilustracjami Francisca Arredondo.
sobota, 20 września 2014
Wypadki - przypadki - wpadki
Nie lubię pisać sama o sobie ale jakbym miała użyć jednego słowa do opisania mnie, to chyba było by to: roztrzepaniec :P.
Gdy byłam dzieckiem Tata zawsze mówił, że ja to bym się nawet na prostej drodze przewróciła albo na pustyni o drzewo zabiła :P (tak między nami to Dusia chyba odziedziczyła to po mnie, bo ostatnio np idąc przewróciła się i nabiła sobie guza). Choć w dorosłym życiu rzadko zdarza mi się o tak przewrócić czy coś to jednak nie raz różne "przygody miałam".
Tak np ostatnio: 10 września czyli dzień tak zwanej Matki Pieniężnej. Po pracy pojechałam do marketu by zrobić większe zakupy. Obeszłam cały sklep, naładowałam pełny koszyk, podchodzę do kasy i już mam zamiar wykładać wszystko na taśmę gdy nagle... olśnienie, że przecież miałam iść najpierw do bankomatu, bo w portfelu mam aż 1zł i 40gr. No to pięknie... więc poszłam do znajomej kasjerki, zostawiłam jej napakowany koszyk i mówię, że zaraz wrócę... O matko... Pół biedy, że zorientowałam się w miarę wcześnie... bo gorsza wtopa byłaby gdyby przyszedł już moment płacenia.
Albo np. kiedyś... Latam po mieście, sporo spraw do załatwienia miałam, zmachana i zmęczona idę już do samochodu i niespodzianka... Kluczyka nie mogę włożyć... Nosz kurcze co się dzieje...? No tak to przecież nie mój samochód... Kolor niby ten sam ale model całkiem inny... Ufff... dobrze, że alarmu nie miał. :P
Z kluczykami to w ogóle różne akcje miewam... Ileż to razy np dom próbowałam otworzyć tymi od samochodu... Albo wczoraj, koleżanka chciała zapalniczkę a jej kluczyki daje...
Największe gafy oczywiście musza mieć miejsce tam gdzie dużo ludzi, czyli na mieście i to najlepiej w dzień targowy podczas którego człeków jak mrówek. Zdarzyło się Wam np wyjść kiedyś z drogerii z koszyczkiem? Bo jak tak miałam... Zapłaciłam, próg drzwi przekroczyłam i idę...odeszłam kawałek i widzę, że ekspedientka coś tam do mnie krzyczy... Pierwsze co to pomyślałam, że czegoś nie wzięłam ale zaraz potem patrze a ja koszyk w ręku trzymam.
Albo ile to razy z przedszkola wychodziłam w butach ochronnych... :P
Gdy byłam dzieckiem Tata zawsze mówił, że ja to bym się nawet na prostej drodze przewróciła albo na pustyni o drzewo zabiła :P (tak między nami to Dusia chyba odziedziczyła to po mnie, bo ostatnio np idąc przewróciła się i nabiła sobie guza). Choć w dorosłym życiu rzadko zdarza mi się o tak przewrócić czy coś to jednak nie raz różne "przygody miałam".
Tak np ostatnio: 10 września czyli dzień tak zwanej Matki Pieniężnej. Po pracy pojechałam do marketu by zrobić większe zakupy. Obeszłam cały sklep, naładowałam pełny koszyk, podchodzę do kasy i już mam zamiar wykładać wszystko na taśmę gdy nagle... olśnienie, że przecież miałam iść najpierw do bankomatu, bo w portfelu mam aż 1zł i 40gr. No to pięknie... więc poszłam do znajomej kasjerki, zostawiłam jej napakowany koszyk i mówię, że zaraz wrócę... O matko... Pół biedy, że zorientowałam się w miarę wcześnie... bo gorsza wtopa byłaby gdyby przyszedł już moment płacenia.
Albo np. kiedyś... Latam po mieście, sporo spraw do załatwienia miałam, zmachana i zmęczona idę już do samochodu i niespodzianka... Kluczyka nie mogę włożyć... Nosz kurcze co się dzieje...? No tak to przecież nie mój samochód... Kolor niby ten sam ale model całkiem inny... Ufff... dobrze, że alarmu nie miał. :P
Z kluczykami to w ogóle różne akcje miewam... Ileż to razy np dom próbowałam otworzyć tymi od samochodu... Albo wczoraj, koleżanka chciała zapalniczkę a jej kluczyki daje...
Największe gafy oczywiście musza mieć miejsce tam gdzie dużo ludzi, czyli na mieście i to najlepiej w dzień targowy podczas którego człeków jak mrówek. Zdarzyło się Wam np wyjść kiedyś z drogerii z koszyczkiem? Bo jak tak miałam... Zapłaciłam, próg drzwi przekroczyłam i idę...odeszłam kawałek i widzę, że ekspedientka coś tam do mnie krzyczy... Pierwsze co to pomyślałam, że czegoś nie wzięłam ale zaraz potem patrze a ja koszyk w ręku trzymam.
Albo ile to razy z przedszkola wychodziłam w butach ochronnych... :P
wtorek, 16 września 2014
Nicią malowane
Tak naprawdę można malować wszystkim (no może prawie wszystkim) i na sto tysięcy sposobów. Pamiętacie naszą tulipanową rabatkę stworzoną głównie przy użyciu widelca? KLIK albo malowanie na wodzie lakierami do paznokci KLIK czy obrazki w wodnym odbiciu KLIK ?
Wczoraj spróbowałyśmy czegoś nowego... czegoś co oczywiście jest mega proste ale myślę, że całkiem fajne :).
Wczoraj spróbowałyśmy czegoś nowego... czegoś co oczywiście jest mega proste ale myślę, że całkiem fajne :).
Kawałek nitki Dusia pomalowała farbą...
Potem na złożonej kartce z bloku ułożyła ją na jednej połówce i przykryła drugą... Położyłyśmy na tym książkę i pomału nitkę wyciągałyśmy...
Po zdjęciu książki i rozłożeniu kartki naszym oczom ukazało się coś takiego...
Całkiem ciekawe, prawda?
Potem czynność powtórzyłyśmy ale tym razem pomalowane zostały 3 nitki i na różne kolory
niedziela, 14 września 2014
Rozpoznawanie roślin cz.1
Pierwotnie warsztaty te miały wyglądać całkiem inaczej. W planach był jakiś dłuższy spacerek albo wycieczka rowerowa podczas której oglądałybyśmy sobie roślinki, nazywały je itd. Niestety w Dusi organiźmie na dobre postanowiło rozgościć się zapalenie oskrzeli więc nieco musiałam zmienić ich formułę.
Podczas gdy mój Chorowitek ucinał sobie drzemkę, obeszłam naszą posiadłość ;) i pozrywałam trochę różnych listków i nie tylko...
... a potem na karteczkach napisałam ich nazwy.
Gdy Dusia wstała, zabrała się do pracy.
Główne zadanie polegało oczywiście na dopasowaniu listków do odpowiednich nazw. W związku, że są to same popularne roślinki nie było to zbyt trudne aczkolwiek z Olchą i Bzem musiałam trochę podpowiedzieć ;)
Gdy wszystko zostało ładnie dopasowane, dla utrwalenia Dusia powtórzyła poszczególne nazwy.
czwartek, 11 września 2014
Projekt ogrodu
Gdzieś tam głęboko mnie ukryte jest marzenie o jakimś pięknym ogrodzie przy domu... Z ładnym trawnikiem, roślinami, z miejscem na grila itd... Teoretycznie miejsce mamy ale w praktyce... może kiedyś... napewno nie za rok i nie za dwa...
Póki co Dusia zaprojektowała swój własny wymarzony ogród... wykorzystując do tego różne zdjęcia wycięte z zakupionej specjalnie gazety tematycznej.
Przez jakieś 15 minut rozkładała na bloku owe wycinki, rozplanowywała co i gdzie umieścić a gdy miała już w miarę gotową koncepcję zabrała się za naklejanie i dorysowywanie niektórych rzeczy...
Starałam się nie ingerować w Jej prace więc jedynie podpowiedziałam żeby zrobiła też ścieżki.
Zaprojektowany przez nią ogród prezentuje się tak:
Zwrócicie uwagę na detale... Wszystko zostało idealnie dopasowane...
wtorek, 9 września 2014
Szkolnie
Czas leci jak szalony i wiem, że Ameryki tym stwierdzeniem nie odkryłam, ale ostatnio dni przelatują mi przez palce jak szalone... :/. Właśnie mija 2 tydzień szkoły... Oj już tyle razy się zbierałam by coś o tym napisać i jakoś nie wychodziło...
Chyba nie ma sensu żebym się teraz rozwodziła nad rozpoczęciem roku szkolnego, bo to już trochę przedawniony temat. Tak ogólnie mogę Wam napisać, że od samego początku nie było problemu z Dusią... Oczywiście troszkę się bała i denerwowała ale cały czas była i jest bardzo dzielna. Choć po weekendzie troszkę po marudziła, że nie chce iść, że szkoła już się nie podoba itd ale szybko przeszło. Ja byłam nieco mniej dzielna, bo łezki poleciały jak pierwszy raz zostawiałam ją w klasie ale cóż... mamy tak mają ;). Powiem Wam jeszcze, że do tej pory nawiedzają mnie myśli typu: " moje Dziecko chodzi już do szkoły? Nie możliwe, nie wierzę..." ;)
Szkoła do której uczęszcza Dusia jest dla Niej nowym miejscem, tak samo jak większość Dzieci z klasy, bo wprawdzie kilkoro z nich zna z widzenia z przedszkola ale tylko z jedną Dziewczynką była w grupie. I właśnie z nią (z Ewą) Dusia siedzi ławce, dzięki czemu jest Jej raźniej. Pomału zaczyna zapoznawać się też z resztą co mnie cieszy, bo jak wiadomo prędzej czy później zdarzy się, że jej ulubionej koleżanki nie będzie i fajnie jakby wtedy miała kogoś innego do rozmowy i zabawy. W sumie jest ich w klasie 24 ze znaczną przewagą dziewczynek :).
Wychowawczyni póki co wydaje się sympatyczna ale zobaczymy jak będzie wyglądać ta"współpraca";).
Co do książek to oczywiście Dusia też otrzymała darmowy Elementarz, tak jak i książkę do angielskiego itd. Przez pierwsze dni podręczniki i ćwiczenia wędrowały z Dusią do domu ale ogólnie jeśli nie będzie potrzeby to będą zostawać w klasie.
W szkole był też w wakacje remont i teraz każde dziecko ma w szatni swoją szafeczkę zamykaną na kluczyk co ogólnie mi się podoba. Za moich czasu wyglądało to całkiem inaczej ;).
W szkole był też w wakacje remont i teraz każde dziecko ma w szatni swoją szafeczkę zamykaną na kluczyk co ogólnie mi się podoba. Za moich czasu wyglądało to całkiem inaczej ;).
Wczoraj natomiast odbyło się pierwsze zebranie ale wrażenia takie średnie... a to wszystko za sprawą jednej z Mam która była bardzo "mądra" i zaczęła wygłaszać jak według niej powinno wyglądać organizowanie niektórych rzeczy, po czym po 20 minutach ewakuowała się i tak naprawdę nic do końca w tym temacie nie zostało ustalone :/ Potem było trochę spraw ogólnych takich jak ubezpieczenie, co tam trzeba jeszcze donieść i podpisanie kilku papierków.
Szkoła do której chodzi Dusia bierze udział w 2 bardzo fajnych akcjach: Mleko w szkole i Owoce i warzywa w szkole.
Niestety nie było mi dane zostać do końca zebrania ponieważ po godzinie musiałam wyjść (tak jak prawie połowa rodziców) i pędzić do Kościoła gdzie odbywało się nabożeństwo poświęcenia plecaków itd. Dusia bardzo chciała jechać, więc wyjścia nie było ;). Szkoda tylko, że Dyrektorka tak kiepsko dogadała się z Księdzem i zebranie nie zostało przełożone na inny dzień :/
sobota, 6 września 2014
Jeżu, jeżu, dziwny zwierzu...
Zapytałam Dusi, którego zwierzaka (z tych przypisanych na wrzesień w ramach Projektu ) chciałaby na razie zrobić... Po krótkim namyśle stwierdziła, że jeża. Obydwie byłyśmy zgodne co do tego z czego ma powstać ale nasze koncepcje nieco się różniły. Udało się jednak uzyskać kompromis i mogłyśmy zabrać się do pacy.
Papierowy talerzyk przecięłam na pół, wycinając potem mały fragmencik tak by uzyskać jakiś tam kształt przypominający jeża.
Dusia zabrała się za malowanie a ja z pianek (oczywiście z tych z brokatem, bo ostatnio musimy je przy wszystkim wykorzystywać przecież ;) ) wycięłam kilka potrzebnych, drobnych rzeczy
Jak wiadomo jeże słyną z tego, że mają całą masę z kolców... Ich "produkcja" była bardzo łatwa, bowiem wystarczyło, że nożyczkami ponacinałyśmy zewnętrzną cześć talerzyka.
czwartek, 4 września 2014
Budowle z eko "klocków"
Jak myślicie do czego mogą przydać się puste opakowania po różnych jogurtach, serkach czy śmietanie?
Jakiś czas temu przypomniało mi się coś z mojego dzieciństwa i od tamtego momentu postanowiłam, że będziemy zbierać wyżej wymienione pudełeczka. Gdy zgromadziłyśmy ich całą reklamówkę, przystąpiłyśmy do zabawy... Tak naprawdę może nie jest to jakieś wielkie wow ale Dusi bardzo się spodobało... Budowałyśmy bowiem różniaste wieże z owych opakowań :)
Urządziłyśmy też zawody która z nas w danym czasie postawi wyższą wieżę... Ostatecznie wygrała Dusia choć nie do końca uczciwie ;)